| Piłka nożna / Ekstraliga kobiet
Piłkarki Śląska Wrocław w rundzie jesiennej grały nadspodziewanie dobrze. Dzięki temu wciąż mogą liczyć się w walce o podium Ekstraligi, a sobotnie starcie z TME UKS SMS Łódź będzie jednym z kluczowych. – Wierzę w nie i mam powody do optymizmu. Nie chcę jednak wywierać presji – mówi wiceprezes klubu, Wojciech Bochnak, w rozmowie z TVPSPORT.PL.
Dawid Brilowski, TVPSPORT.PL: – Wyniki osiągane przez piłkarki Śląska na jesieni przebiły oczekiwania?
Wojciech Bochnak: – Przed sezonem zakładaliśmy, że będziemy walczyć o górną "szóstkę". Jesteśmy na wysokiej, czwartej pozycji, a oczekiwania przede wszystkim przerosło to, że mamy zaledwie trzy punkty straty do wicelidera. To nie przepaść, a różnica, którą da się zniwelować. Mamy dobrą drużynę, świetną atmosferę i myślę, że dziewczyny będą chciały włączyć się nawet w walkę o medale. Jeśli to się nie uda – nie szkodzi. Z naszej strony nie ma żadnej presji.
– Apetyt rośnie w miarę jedzenia, ale nie ma zmiany celu w środku sezonu?
– Tak. Celem nadrzędnym pozostaje pozycja w czołówce tabeli. Do tego chcielibyśmy zagrać w finale Pucharu Polski. Wiem, to ambitny plan – zobaczymy, czy uda się go zrealizować.
– Finał pucharu to cel o podłożu marketingowym? Kibice będą interesować się tym meczem, więc i promocja będzie niezła.
– Coś w tym jest. Marketing jest bardzo ważny, ale nie chodzi tylko o to. Liczy się sportowy punkt widzenia – żeby dziewczyny stanęły przed szansą zdobycia trofeum, walki o coś. Nie ukrywam, że istotny jest też aspekt finansowy. PZPN przeznaczył dla finalistów naprawdę atrakcyjne nagrody.
– Za zwycięstwo można zgarnąć 400 tysięcy złotych.
– W piłce kobiecej to naprawdę bardzo dobre pieniądze.
– W kontekście spełnienia celu ligowego bardzo ciekawy będzie sobotni mecz z TME UKS SMS Łódź. Dla was jedno z ważniejszych starć sezonu?
– Myślę, że tak, bo w tabeli jesteśmy blisko SMSu. Doskonale pamiętam mecz z nimi we Wrocławiu. Przegraliśmy go 1:2, choć uważam, że dziewczyny zagrały naprawdę dobrze. Z pewnością mają więc coś do udowodnienia. Wierzę w nie. Na pewno oddadzą serca, pokażą hart ducha i będą walczyły o punkty. Chciałbym, żeby wygrały. I mam powody do optymizmu, bo w tabeli meczów wyjazdowych wyprzedzają nas tylko Czarni Sosnowiec.
– Dobra gra w pierwszej części sezonu sprawiła, że musieliście drżeć o utrzymanie kadry? Było zimą wielu chętnych na piłkarki Śląska?
– O to, czy miały propozycje, trzeba pytać samych dziewczyn. My cieszymy się, że udało nam się zachować skład. W tej chwili jesteśmy klubem, który być może nie kontraktuje piłkarek na najwyższych stawkach, ale zapewnia im bardzo dobry serwis, obsługę pod względem organizacyjnym. To niezwykle ważny element. Właśnie organizacyjnie, marketingowo i poprzez klimat, jaki stworzyliśmy dla piłki kobiecej, staramy się przyciągać czy też sprawiać, żeby zawodniczki, które są u nas, chciały zostać.
– Dzięki utrzymaniu kadry dochodzi do pewnej stabilizacji.
– Jest ona bardzo ważna dla trenera. Poza tym mamy też drugi zespół, co daje dopływ nowych piłkarek. W ogóle nasz zespół jest bardzo młody. Każdy kolejny miesiąc dla takich zawodniczek jak Karolina Iwaśko, Marcelina Buś czy Kamila Czudecka to duży krok wprzód i nowe doświadczenia. Dziewczyny trafiają do jedenastek kolejki, rozwijają się. My staramy się dać im możliwości i spokój – nie wywierać presji.
– Sięgacie też po nowe nabytki. Swoją drogą: co się dzieje z Wiktorią Kiszkis? Przyszła na wypożyczenie i… zniknęła?
– Niestety, mamy małe problemy formalne. Wiktoria pojechała z dziewczynami do Łodzi, normalnie z nimi trenuje i funkcjonuje, ale jak dotąd nie została uprawniona do gry. Może być tak, że w tej rundzie nie zobaczymy jej na boisku.
– Z czego wynikają te problemy?
– To formalności na poziomie federacji brytyjskiej, polskiej i FIFA. Przeprowadzenie transferu zawodniczki-amatorki z jednego kraju do drugiego nie jest wcale takie proste i czasami potrafi trwać bardzo długo. To tak naprawdę nasz główny kłopot: Wiktoria w świetle angielskich przepisów nie jest profesjonalną piłkarką, tylko amatorką. Niemniej cały czas jest z nami, trenuje i wiem, że chce zostać we Wrocławiu na kolejny sezon. Ale póki co jesteśmy na etapie załatwiania formalności.
– A propos transferów, rzucę jeszcze jednym nazwiskiem: Ola Rompa (Sikora) wróciła do Polski. Nie chcieliście sprowadzić jej do Śląska?
– Rozmawialiśmy z nią. I były to dobre rozmowy. Zastanawiała się jednak nad kilkoma klubami i ostatecznie zdecydowała, że będzie grała w Gdańsku. Nie gniewamy się, wręcz przeciwnie – cieszymy się, że wróciła do kraju. To z pewnością uatrakcyjni rozgrywki. Życzymy więc powodzenia, trzymamy kciuki i nigdy nie zamykamy drzwi.