Jest najbardziej utytułowaną skoczkinią w historii, choć zaprzecza. Chce latać na mamucie, ale w konkursie, a nie przed mężczyznami. Zagrała w teledysku, który wzbudził kontrowersje. Wyjaśnia, że zrobiła to dla żartu. Norweżka Maren Lundby, która zeszłej zimy powtórzyła wyczyn Adama Małysza, o nieporozumieniach, lotach kobiet i polskich kibicach, którzy jej zdaniem są dużo lepsi od norweskich.
Antoni Cichy, TVPSPORT.PL: – Czy powinienem przedstawić cię jako najbardziej utytułowaną skoczkinię w historii?
Maren Lundby: – Nie, nie sądzę. Myślę, że tak powinieneś powiedzieć o Sarze Takanashi.
– Ale nie jest mistrzynią olimpijską, mistrzynią świata. W ostatnich latach to ty zawsze wygrywasz wielkie imprezy.
– Miło mi, ale zawsze była moją idolką. Ma już 60 zwycięstw w Pucharze Świata i myślę, że to czyni ją najlepszą skoczkinią w historii. Poza tym zdobyła wiele medali. Oczywiście, wciąż brakuje jej złota, jednak jej pozostałe wyniki są niesamowite. Moim zdaniem, jest najwybitniejsza.
– Jak to się dzieje, że przychodzi wielka impreza i zwyciężasz? To kwestia mocnej psychiki?
– W pewnym sensie tak. Miałam w tym roku sporo problemów, żeby odnaleźć formę po kontuzji. Musiałam popracować nad paroma rzeczami. Zdawałam sobie sprawę, że w Titisee-Neustadt, Hinzenbach, właściwie wszędzie, gdzie skakałyśmy, moja technika i przygotowanie fizyczne nie były na takim poziomie, na jakim bym chciała. Wiedziałam, że jeśli to poprawię, będę miała szansę. Moja forma wzrosła w Oberstdorfie, wraz z nią pewność siebie i nie miałam niczego do stracenia. Po prostu weszłam "all in". Pojechałam po medal i go zdobyłam. Byłam bardzo zmotywowana, a w takich trudnych sytuacjach zawsze idzie mi lepiej. Lubię presję.
– Czy teraz procentuje to, że przeszłaś dość długą drogę na szczyt? Nie byłaś jedną z tych dziewczyn, które zachwycają w wieku szesnastu, siedemnastu lat.
– Tak myślę. Miałam trochę wzlotów i upadków w ostatnich latach. Wielu ludzi pamięta tylko trzy ostatnie sezony, kiedy wszystko układało się doskonale. Prawda jest taka, że pięć lat temu czy jeszcze wcześniej zmagałam się z licznymi problemami. Przyzwyczaiłam się do pracy, żeby się nie poddawać, radzić sobie w złych sytuacjach, kiedy mi nie idzie. Ta siła i doświadczenie pozwalają mi przetrwać w gorszych momentach.
– Jesteś jedną z dwóch postaci w historii skoków, która trzy razy z rzędu zdobywała Kryształową Kulę. Druga to Adam Małysz. Nie robi ci się przykro, że czasem ludzie na myśl o tym wyczynie wymieniają Małysza, a o tobie trochę zapominają, bo to Puchar Świata kobiet.
– Myślę, że w Norwegii już bardziej zwraca się uwagę na wyniki kobiet. Sama nie wiem, co powiedzieć. To, czego dokonał Małysz, było fantastyczne.
– Ale pewnie ci miło, że powtórzyłaś wyczyn takiej legendy.
– Oczywiście! To było dla mnie wielkie wydarzenie. Dorastałam, oglądając Małysza w telewizji. Samo spotkanie, przebywanie z nim na skoczni to wielka sprawa, więc dokonanie tego, co on, było niczym spełnienie marzeń. Mam szczęście, że dołączyłam do tego klubu! Widziałam też listę skoczków, którzy zdobyli cztery medale w jednych mistrzostwach. Był na niej Martin Schhmitt, Thomas Morgenstern, Rune Velta, teraz Karl Geiger, Stefan Kraft. Znaleźć się w tym gronie, to coś świetnego.
Konkurs na dużej skoczni to wielki krok. Następnym będą loty narciarskie kobiet. Mam nadzieję, że dojdzie do tego już przyszłej zimy w Vikersund. Wiem, że norweski związek już o to wnioskuje.
– Spodziewałabyś się jeszcze pięć lat temu, że twoja kariera tak się rozwinie?
– Nie... Marzyłam o tym, ale nigdy nie wiesz, co przyniesie przyszłość. Ciężko pracowałam, wkładałam w to serce i dzięki temu zaszłam tak daleko. Wiedziałam, że to możliwe, jasne, ale nie wystarczy pójść na skocznię i to zrobić.
– Kto sprawił, że zaczęłaś skakać? Inspirowały cię Anette Sagen, Line Jahr czy raczej skoczkowie, których widziałaś w telewizji?
– Mój brat! Jest ode mnie o trzy lata starszy. To on zaczął skakać na nartach. Kiedy przebywałam razem z nim na skoczni, też chciałam spróbować, a miałam jedynie trzy lata. A później oglądaliśmy już konkury w telewizji. Były tylko zawody mężczyzn, więc to nie Sagen czy Jahr wciągnęły mnie do skoków. Najpierw brat, później transmisje. Pamiętam Janne Ahonena, Primoża Peterkę, Mattiego Hautamaekiego, te wszystkie legendy. Byli moimi idolami.
– I dołączyłaś do nich, też zapisałaś się historii. Zaszłaś na szczyt. A jak daleko twoim zdaniem zaszły kobiece skoki? W Oberstdorfie miałyście już zawody na dużej skoczni.
– Oczywiście, to że nasz sport się rozwija, bardzo mnie bardzo motywuje. Konkurs na dużej skoczni to wielki krok. Następnym będą loty narciarskie kobiet. Mam nadzieję, że dojdzie do tego już przyszłej zimy w Vikersund. Wiem, że norweski związek już o to wnioskuje. Cieszę się, będąc częścią tego rozwoju, a loty byłyby spełnieniem marzeń.
– Nigdy nie miałaś szansy polatać? Podobno były plany, żebyś skakała w Vikersund jako przedskoczkini?
– Mogłabym, ale chcemy mieć zawody. Myślę, że zasługujemy na to, by startować w konkursie, a nie jako przedskoczkinie przed mężczyznami.
– Nie obawiasz się, że część skoczkiń jeszcze nie jest gotowa do lotów? W Oberstdorfie na dużej skoczni do drugiej serii wystarczyło około 100 metrów, Ania Twardosz mówiła, że na razie nie skoczyłaby na mamucie, bo jej technika nie jest wystarczająco dobra.
– To prawda. Myślę, że może na początku piętnaście najlepszych dziewczyn na świecie powinno spróbować lotów. Jeśli chcesz latać, możesz to zrobić. Z tego co wiem, bo rok temu po sezonie pytałam we wszystkich zespołach, przynajmniej 25-30 dziewczyn chciałoby wziąć udział w lotach. Wszystkie muszą wziąć odpowiedzialność, zdecydować, czy to zrobią. Najpierw, powiedzmy, piętnaście skoczkiń. Zdobędziemy doświadczenie i po roku wrócimy silniejsze. Tak trzeba to rozwijać.
W tym roku raczej nie powinniśmy niczego mówić, skoro Norwegowie nie zorganizowali choćby jednego konkursu. To dla nas bardzo przykra sytuacja.
– Kiedy odwołano choćby Raw Air, wszyscy zastanawiali się, gdzie przenieść konkursy mężczyzn. Te kobiet najczęściej po prostu znikały z kalendarza, działacze mówili, że to nieopłacalne. Pewnie trochę smutne dla skoczkiń.
– To prawda, ale najbardziej złości mnie, że odwołano zawody w Norwegii. W tym roku raczej nie powinniśmy niczego mówić, skoro Norwegowie nie zorganizowali choćby jednego konkursu. To dla nas bardzo przykra sytuacja. Wielki szacunek dla organizatorów, którzy chcieli tej zimy przeprowadzić zawody kobiet. Chcemy na poważnie brać temat równouprawnienia, ale tej zimy sytuacja była trudna, ciężko było nad tym pracować. Mam nadzieję, że w przyszłym roku norweski związek przeprowadzi przynajmniej jakieś dodatkowe zawody.
– Mówiąc o trudnej sytuacji, pewnie masz też na myśli Oberstdorf. Kiedy okazało się, że Halvor Egner Granerud ma koronawirusa, chyba siedziałyście jak na szpilkach.
– Dzień przed tym, jak podano tę informację, miałyśmy test antygenowy. Byłyśmy tam piętnaście minut po Halvorze. On miał pozytywny wynik, cała reszta negatywny. Pojechałyśmy na kwalifikacje, otrzymałyśmy wiadomość, że musimy być ostrożne. Tuż po kwalifikacjach pojechałyśmy na test PCR, żeby się upewnić, czy jesteśmy zdrowe. Obudziłyśmy się z wiadomością o kolejnym pozytywnym wyniku Halvora. Miałyśmy szczęście, bo u nas wyszły negatywne, ale i tak to był trudny dzień. Musiałyśmy go spędzić w pokojach, uważać, żeby nie zrobić czegoś nieodpowiedniego i móc startować. Otrzymałyśmy wiele telefonów od służb medycznych z Norwegii. Pytano, co robiłyśmy przez ostatnie dni, czy miałyśmy bliski kontakt z Halvorem. Gdybym go przytuliła czy długo z nim przebywała, trudno byłoby mi startować w zawodach. Na szczęście tak się nie stało.
– Bałaś się, że możesz nie wystartować?
– Oczywiście. Nie znałam dokładnie przepisów, ale wiedziałam, że Słowenki skakały kilka dni wcześniej, mimo że trener miał koronawirusa. Uznałam więc, że to możliwe. Ale musiałam wyjaśnić wszystko telefonicznie, opowiedzieć, jak bliski kontakt miałyśmy z Halvorem. Na szczęście, dostałam zgodę na start.
– No właśnie, pytałaś, jak to się stało, że Słowenki skakały, a kilka dni później znalazłaś się w podobnej sytuacji. Wiele osób przypominało twoje słowa. Patrząc z perspektywy czasu, to było nieroztropne?
– Tak... Mogę tylko przeprosić. Nie znałam dobrze przepisów, widziałam, że przytulały się, więc spytałam, dlaczego na przykład Włoszki musiały pojechać do domu? Uznałam, że skoro jeden zespół wyleciał, inny też powinien. Takie miałam zdanie o przepisach. Na szczęście i one, i my mogłyśmy startować. Nie chciałam, żeby musiały jechać do domu. Na pewno nie to miałam na myśli, jeśli ktoś tak sądził, to przepraszam.
– Czy nie sądzisz, że jest jakiś problem, skoro zawodnicy nie do końca wiedzą, czego się spodziewać? Znamy historię Marity Kramer z Rasnova, reprezentacja Polski omal nie straciła Turnieju Czterech Skoczni.
– To prawda, ale kiedy Halvorowi wyszedł pozytywny wynik, poznałam przepisy dzięki norweskiej służbie zdrowia. To wyjaśniało, dlaczego Słowenki mogły skakać, dlaczego my mogłyśmy skakać. To była dla nas dobra lekcja, już wiemy, co oznacza bliski kontakt. Nie miałam pewności, jak działają te reguły.
Ten clip to tylko żart! Może ludzie nie do końca rozumieją. Moim zdaniem, to wynika z różnic kulturowych. W Norwegii wszyscy się z tego śmiali, uznali, że zrobiłam to dla zabawy. Ale kiedy dochodzi do tego tłumaczenie, inna kultura, łatwo o nieporozumienie.
– Ten sezon może być wyczerpujący mentalnie. Test za testem, nigdy nie wiadomo, co przyniesie kolejny.
– Na pewno. Dochodzi dodatkowa ekscytacja, nigdy nie wiesz, czy nagle musisz jechać do domu, czy będziesz mogła skakać w zawodach. Ale jest, jak jest. Mam szczęście, że jeszcze nie przeszłam koronawirusa. I mam nadzieję, że tak zostanie.
– Skoki skokami, ale sezon niedługo się skończy. Już masz jakieś plany? Może kolejny występ w teledysku?
– Nie haha! To był jednorazowy występ, już mi nie dali kolejnej szansy! Na pewno nie zagram w filmie ani teledysku. Wrócę do domu, pojadę na narty, może pogram w piłkę, pobawię ze znajomymi.
– Grasz w piłkę?
– Tak, dla zabawy! Ale do szesnastego roku życia grałam, a jako dziecko chciałam być piłkarką! Bardzo lubię piłkę.
– To w takim razie kto jest lepszy, Erling Haaland czy Robert Lewandowski?
– Ha ha bez komentarza!
– Dlaczego piłka nożna? Chyba nie jest najbardziej popularną dyscyplina sportu w Norwegii, do tego kobieca w kobiecym wydaniu.
– Być może... Ale w Norwegii to norma, że dzieci grają w piłkę nożną albo ręczną. Myślę, że te dwa sporty są najbardziej popularne wśród najmłodszych.
Następne
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1009 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.