| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Lech Poznań wygrywa mecze w PKO Ekstraklasie i z matematycznego punktu widzenia wrócił na właściwe tory. Odpowiedź na to, czy Kolejorz faktycznie wychodzi z kryzysu, da między innymi niedzielne spotkanie z Piastem Gliwice. Jedno jest pewne – zespół powoli podnosi się mentalnie.
Obecny sezon nie zapisze się raczej pozytywnie w niemal 99-letniej już historii Lecha. Jeden z głównych kandydatów do mistrzostwa Polski wielokrotnie zawodził i tracił punkty. W pewnym momencie niebezpiecznie zbliżył się nawet do strefy spadkowej.
Możliwy koszmar nie stanie się jednak faktem, bowiem Lech wygrał trzy ostatnie mecze ligowe – ze Śląskiem (1:0), Wartą (2:1) i Pogonią (1:0). Gdyby Kolejorz przedłużył w niedzielę swoją serię, będzie tracił do ligowego podium ledwie pięć punktów.
Odżywają zatem nadzieje na awans do europejskich pucharów, choć największym optymistą w tym temacie wydaje się trener. – Dopóki są matematyczne szanse, na pewno nie odpuścimy i będziemy w to wierzyć – powiedział Dariusz Żuraw przed meczem z Piastem.
Byli lechici nie mają wątpliwości – teraz trzeba już po prostu wygrywać. – Jeśli Lech chce jeszcze o coś powalczyć, to nie może już się nigdzie potknąć. Dużo powie najbliższy mecz – podkreśla Bartosz Ślusarski. – Zostało 10 kolejek, więc Lech musi wygrywać. Kluczem będą dwa najbliższe spotkania: z Piastem i Jagiellonią u siebie. Potem są jeszcze bezpośrednie mecze z Rakowem i Legią. Lech po prostu musi punktować, ale też liczyć na rywali. Nie jest bowiem uzależniony tylko od siebie – dodaje Ryszard Rybak.
Czy jednak można mieć realne nadzieje na to, że Lech zanotuje podobną serię do tej z ubiegłej wiosny? Poznaniacy wygrali w trzech kolejnych meczach, lecz do części z nich można mieć sporo zastrzeżeń. Śląsk bowiem zagrał fatalne spotkanie, natomiast z Wartą lechici szczęśliwie wymęczyli trzy punkty. Z Pogonią było już nieco lepiej. Lech przeważał przez większość spotkania, dobrze się bronił i ostatecznie wygrał na bardzo trudnym dla siebie terenie, i to z aktualnym wiceliderem.
– Już były zalążki dobrej gry. Widać, że coś drgnęło. Widziałem wybiegany i agresywny zespół, a w poprzednich meczach pod tym względem ustępował. Na tej podstawie należy sądzić, że po zwycięstwie drużyna nabierze pewności siebie. Mam nadzieję, że wszystko co najgorsze jest już za Lechem – uważa Rybak.
Nieco bardziej krytyczny jest Ślusarski. – Po ostatnim meczu można zauważyć poprawę, ale jeszcze to nie jest to, zostało jeszcze bardzo dużo pracy. Być może jest jakiś progres, ale nadal trzeba poprawiać grę i nie można stwierdzić po jednym meczu, że jest wszystko w porządku – mówi były reprezentant Polski.
Lech przeżywa nie tylko kryzys sportowy, ale i mentalny. Otwarcie przyznał to trener Żuraw, który przed meczem z Pogonią zaordynował krótkie zgrupowanie w podpoznańskiej Opalenicy. Jak podkreślił, równie ważne jak trening były rozmowy i integracja. Nic tak jednak nie poprawia humorów, jak zwycięstwa. W Poznaniu daleko jest do euforii – akurat kibice z tego miasta doskonale wiedzą, jak to jest zaprzepaścić udaną serię. Mimo to ostatnie wyniki mogą napędzić piłkarzy na ostatnią część sezonu.
– Wyniki poprawiają nastawienie i powodują pewność siebie u każdego zawodnika, obojętnie w jakim stylu, nawet wygrywając 1:0 w kilku meczach. Nastroje są lepsze, gdy zdobywa się punkty i wygrywa mecze. W Lechu widać to w ich radości po meczach. Cały czas męczy ich odpadnięcie z pucharu i wcześniejsze słabe wyniki. Te bramki są jednak jakoś zdobywane, a po końcowym gwizdku jest ulga. Być może z Piastem zagrają już z lżejszą głową – mówi Ślusarski.
– Nie zgadzałem się z trenerem Żurawiem, gdy mówił, że potrzebne jest tylko jedno zwycięstwo. Nie o to chodziło, bowiem zespół po prostu źle wyglądał w zasadzie pod każdym względem. Wyglądało to tak, jakby przylecieli z Turcji z fajnych boisk na płyty, które ich zaskoczyły. Teraz, po rozegraniu kilku spotkań, Lech powoli zaczyna wchodzić na właściwy poziom – podkreśla z kolei Ryszard Rybak.
Dobrą informacją jest bez wątpienia powrót do pełnych treningów Wasyla Krawecia, Antonio Milicia, Lubomira Satki i Mikaela Ishaka. Najbardziej wyczekiwany jest ten ostatni, choć akurat jego zastępca spisywał się całkiem dobrze. Sprowadzony już po wznowieniu rozgrywek Aron Johannsson w swoich dwóch pierwszych meczach strzelił dwa gole.
– To bardzo pracowity, ambitny napastnik, nieźle wyszkolony. Miał bardzo dobry początek, podobnie zresztą jak Ishak. Czas pokaże, czy podtrzyma skuteczność – mówi Ślusarski. Były napastnik uważa, że pomimo kontuzji wyżej stoją akcje Ishaka. – Myślę, że Ishak ma mocniejszą pozycję w Lechu. Zobaczymy, jak trener zdecyduje się grać. Słyszałem gdzieś, że może spróbuje dwójki napastników, ale raczej tak nie będzie i w meczu z Piastem jeden zmieni drugiego – podsumowuje.