Choć w sobotnim starciu z Werderem Brema Robert Lewandowski trzykrotnie obił obramowanie bramki, a boisko opuścił przed końcem meczu, to i tak pokonał Jiriego Pavlenkę. Dzięki trafieniu z 67. minuty został drugim najlepszym strzelcem w historii Bundesligi. Przed nim pozostaje już tylko Gerd Mueller, którego inny rekord – 40 bramek w sezonie – kapitan reprezentacji Polski spróbuje pobić już w tym roku.
Lewandowski przeciwko Werderowi trafił po raz 32. w tym sezonie. Do niedoścignionego osiągnięcia legendarnego napastnika brakuje mu już tylko ośmiu goli. Na ich strzelenie ma jeszcze dziewięć kolejek Bundesligi.
W sobotnim starciu "Lewy" mógł jeszcze bardziej zbliżyć się do Gerda Muellera. Trzykrotnie był bliski pokonania Pavlenki, ale za każdym razem trafiał w obramowanie bramki. Gol z 67. minuty wystarczył jednak do pobicia kolejnego rekordu.
Lewandowski awansował na drugie miejsce w klasyfikacji strzelców wszech czasów w Bundeslidze. Dzięki trafieniu numer 268 w lidze niemieckiej dogonił Klausa Fischera. – Czy będę drugi, czy trzeci, nie ma to dla mnie większego znaczenia. I tak nie mogę już tego zmienić – mówił były piłkarz Schalke 04.
– Tym bardziej, że moim rywalem jest Lewandowski. On nigdy nie jest kontuzjowany. A dlaczego? Bo jest ciągle w formie! To coś, co wyróżnia wielkich piłkarzy. Na boisku są jak skała. Dlaczego Lionel Messi czy Cristiano Ronaldo rzadko zmagają się z urazami? Bo dbają o swoje ciało. To jest ich kapitał, dla którego zrobią wszystko – dodawał w rozmowie ze sport1.de 71-latek.
Fischer wciąż jest drugim najlepszym strzelcem Bundesligi. Ex aequo z Lewandowskim. Taki stan rzeczy może nie utrzymać się jednak długo. Polak dąży do pobicia rekordu Gerda Muellera, który w jednym sezonie strzelił czterdzieści goli. Były gwiazdor reprezentacji Niemiec, z 365 golami, jest też liderem klasyfikacji strzelców wszech czasów.
Lewandowski w 24 meczach tego sezonu Bundesligi zdobył 32 bramki. Do wyrównania rekordu brakuje mu już tylko ośmiu trafień, do pobicia – dziewięciu. W ostatnim spotkaniu najlepszy piłkarz świata opuścił jednak boisko już w 79. minucie.
– "Lewy" wie, jak ważny jest dla drużyny. Wie, że zawsze musi dawać z siebie wszystko – mówił Thomas Mueller, zapytany o to, czy Lewandowski czuł frustrację po zejściu z boiska. – Walczy o kolejne gole w każdym spotkaniu. Jednak gdy trener mówi: "zmiana", "Lewy" biegnie do linii i schodzi z boiska. To coś, co wyróżnia Bayern Monachium. Gdyby wokół jego zejścia pojawił się w szatni jakiś smród, to nie zostałby on dobrze przyjęty przez resztę zespołu – skwitował najlepszy asystent poprzedniego sezonu.
Lewandowski, pomimo gwiazdorskiego statusu, musi współpracować z zespołem. Bez podań partnerów będzie mógł zapomnieć o tegorocznych wyzwaniach. Bayern, bez jego goli, będzie musiał za to przestać marzyć o tytule mistrzowskim. Drugi w tabeli RB Lipsk jest tuż za jego plecami.
Symbioza Polaka i Bayernu wydaje się być więc idealna. Im więcej goli strzela Lewandowski, tym lepiej spisuje się cały zespół. A bramki to coś, czego Polakowi potrzeba. Nie tylko, by pobić rekord trafień Muellera w jednym sezonie, ale i – być może – dogonić go w klasyfikacji wszech czasów.