Z tego, co udało mi się dowiedzieć, czekają nas trzy dni grania, a później kolejne trzy odpoczynku. Liga Narodów w wydaniach wyjazdowym i "bańki" w kwestii przygotowania zespołu zanadto się nie różni. Jeśli na coś trzeba będzie uważać, to na kłopoty mentalne – mówi w TVPSPORT.PL Jacek Nawrocki, trener reprezentacji Polski siatkarek. Selekcjoner skomentował decyzje odnoszące się do Ligi Narodów, a także niezmienną przynależność kadry do grupy "pływającej".
- Sara Kalisz, TVPSPORT.PL: – Liga Narodów nie odbędzie się w Polsce. Czy w dobie pandemii i siatkarskiej "bańki" ma to dla was znaczenie?
Jacek Nawrocki: – Zawsze lepiej grać w Polsce niż gdziekolwiek indziej. "Bańka" odbędzie jednak we Włoszech.
– To będzie prawie wioska, którą znamy z igrzysk olimpijskich. Wiadomo już cokolwiek na temat warunków?
– Jeśli chodzi o sprawy związane z procedurami i regulaminami, to nadal na to czekamy. 32 zespoły w jednym miejscu. Nie wiem, jak pogodzić treningi, siłownie różnych kadr na tak dużą skalę. To będą prawdziwe "igrzyska"!
Specyfika tak dużych imprez, gdzie nagromadzonych jest wielu sportowców ze świata, nakazuje podejście analityczne pod kątem organizacyjnym. Jest to doświadczenie, z którym sportowcy bardzo rzadko mają styczność – zazwyczaj właśnie podczas wspomnianych igrzysk. Dodatkowo mówimy o siatkówce, czyli o sporcie zespołowym. Każdy trener w tych specyficznych warunkach będzie musiał dobrze prowadzić codzienne życie zespołu.
Według komunikatu, który dostaliśmy, będzie można zorganizować zespoły siedemnasto, osiemnastoosobowe. Co do długości Ligi Narodów, to nie różni się ona bardzo od pierwotnie planowanej formuły.
– O co gracie?
– Liga Narodów jest to rodzaj zawodów, który zupełnie inaczej polaryzuje w naszym kraju na reprezentację męską, a inaczej na żeńską. Ostatnie dwie edycje to było coś, co nas wywindowało. Rozgrywki te dały nam kontakt z najlepszymi reprezentacjami na świecie. Brak tej relacji powoduje regres każdej kadry. Będziemy starali się walczyć w pierwszej kolejności o utrzymanie, bo ciągle jesteśmy w "grupie pływającej" (grupie, z której można spaść – przyp. red.).
– Ile w niej jeszcze zostaniecie?
– Nie wiem, ile to będzie jeszcze trwało. Kuriozalna sytuacja. Byliśmy w Final Six w ostatnim sezonie i zajęliśmy wcześniej dziewiąte miejsce. Niezależnie od wszystkiego będziemy walczyć o jak najlepszy wynik. Traktuję ten turniej jako weryfikację miejsca, w którym jesteśmy. Jest on tym ważniejszy, że w zeszłym roku okresu reprezentacyjnego nie było.