16 mar 2021 | Siatkówka / Reprezentacja

Milion złotych za drużynę. Jacek Kasprzyk o szczegółach organizacji Ligi Narodów

Koszt udziału jednej drużyny w Lidze Narodów? Milion złotych — Reprezentacja Polski siatkarzy (fot. Getty)

32 drużyny w jednym miejscu. Miesiąc grania i siatkarska bańka. Tak będzie wyglądać kolejna edycja Ligi Narodów siatkarzy. – Jesteśmy gotowi na wszystko. Jedyne co nas zastanawia, to to, ilu zawodników finalnie pojedzie. Zarówno Vital Heynen, jak i Jacek Nawrocki skłaniają się na ten moment do osiemnastu – mówi w TVPSPORT.PL Jacek Kasprzyk, prezes Polskiego Związku Piłki Siatkowej.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

Selekcjoner reprezentacji Polski grzmi: to kuriozum

Czytaj też

Selekcjoner reprezentacji Polski grzmi: to kuriozum

Sara Kalisz, TVPSPORT.PL: – Jak przyjął pan informację, że Polska nie będzie gospodarzem Ligi Narodów?
Jacek Kasprzyk: – Lekki zawód był, ale mówiliśmy od razu, że "duża bańka" jest dla nas nie do zrealizowania, tym bardziej, że nie znaliśmy warunków. We Włoszech układ jest czysto biznesowy. Zmagania w Rimini organizować będzie firma niezwiązana z siatkówką, przedsiębiorstwo eventowe. My zaproponowaliśmy inną formę, ale wygrali Włosi. Do rozgrywek zgłaszamy dwa zespoły – kobiet i mężczyzn. Zobaczymy, czy to samo zrobią wszyscy.

– A mogą nie zgłosić?
– Koszt dla jednej drużyny wynosi około miliona złotych. Może być rzecz jasna mniejszy w zależności od długości pobytu we Włoszech. My zakładamy maksymalną liczbę dni i zawodników.

Skrócenie ligi a reprezentacja Polski. Vital Heynen: straciłem trzy dni – Ile płaci się, gdy Liga Narodów jest w standardowym formacie?
– Bywa różnie. Cena zależy od długości pobytu, przelotów, kraju, hoteli. Na pewno kwota jest nieco mniejsza plus doliczyć można zwroty z biletów. Tym razem tak nie będzie.

– Wie pan, co się stanie, jeśli w bańce wykryta zostanie zakażona osoba?
– Jeśli ktoś już trafi do bańki, będzie musiał w niej zostać do końca. Jeżeli wyjedzie, to już do niej nie wróci. Jest to jasno określone w regulaminie. Czekamy jeszcze na manual, który pewnie dostaniemy, ale zapewne zostanie przysłany dopiero w momencie, gdy znana będzie liczba uczestniczących drużyn. Niewykluczone, że nie wszystkie zespoły się zgłoszą.

– Które znaki zapytania odnoszące się do Ligi Narodów są dla pana najważniejsze?
– Jesteśmy gotowi na wszystko. Jedyne co nas zastanawia, to to, ilu zawodników finalnie pojedzie. Zarówno Vital Heynen, jak i Jacek Nawrocki skłaniają się na ten moment do osiemnastu. Panowie przygotowują się do igrzysk i muszą rozegrać jakieś mecze. Dla kobiet imprezą docelową będą mistrzostwa Europy. Bardzo liczymy na ich dobry występ. Muszą szlifować formę, rywalizując z najlepszymi kadrami.

Zawsze było tak, że Liga Narodów dla dziewczyn była poligonem łapania doświadczenia. Grało się jednak w niej pod presją, bo cały czas pozostawaliśmy w grupie zespołów pływających. Coraz bliżej nam jednak do tego, by w tych rozgrywkach być na stałe.
Marcin Janusz: spróbuję przekonać do siebie Vitala Heynena. Nie mam nic do stracenia – Czy wystosowaliście pismo do organizatorów w sprawie zobowiązań i umów zawiązanych z lokalnymi sponsorami?
– Były to umowy troszeczkę łączone z mistrzostwami Europy. Do każdego z tych dokumentów zapewne wykonany zostanie aneks, który będzie dotyczył terminów. Jeżeli w tym roku nie zrealizujemy całości świadczeń, to prawdopodobnie w kolejnym. Jeśli nie, będziemy dyskutować. Póki co wystosowaliśmy pismo, że Liga Narodów w Polsce się nie odbędzie. Miasta zostały poinformowane. Przed nami wyjazdy i rozmowy.

– W mediach można było usłyszeć, że możliwe, że kadrowicze i kadrowiczki będą mogli wziąć ze sobą rodziny do rimini. Co pan sądzi o tym pomyśle?
– Raczej będą decydowali o tym trenerzy. Nie chcemy jako federacja na to wpływać. Chyba jest też zalecenie, by nie jechać z rodzinami. Duże zgromadzenie ludzi mimo obostrzeń niesie ze sobą jakieś niebezpieczeństwo transmisji wirusa. Nie wiadomo też, czy rodziny mogłyby być w ośrodku do końca. Nie podano jeszcze takiej informacji. Mogę zdradzić, że z rozmów z trenerami wynikało to, że raczej zawodnicy i zawodniczki pojadą sami. Możliwe, że bliscy będą mogli dołączyć na jakieś zgrupowanie w Polsce.

– Mówi pan w "ośrodku". A chyba będzie ich kilka?
– Nie wyobrażam sobie, by wszyscy byli w jednym miejscu. Znając nadmorskie Rimini, są tam bardzo duże hotele. Jeśli zostanie wydzielonych ich kilka, to jest to do ogarnięcia. Problem jest inny – liczby hal i siłowni do przeprowadzania treningów. Większość kadr grających w Lidze Narodów przygotowywać się przecież będzie również do igrzysk. Muszą mieć gdzie trenować. Jesteśmy uzbrojeni w sprzęt. Część rzeczy na pewno zawieziemy do Włoch, by chłopcy mogli z nich korzystać na co dzień.

– Pan planuje pojechać do Włoch?
– Nie. Jest 25 miejsc na ekipę i nie mam zamiaru zabierać jednego z nich.

Czytaj też:
Finał PlusLigi skrócony. Kryspin Baran i Sebastian Świderski o decyzji. "Genezą problemu są federacje światowe i kontynentalne"
Kat, magik i trener, który miał problem. Hubert Jerzy Wagner
Igor Grobelny: moja kariera dopiero się zaczyna

Selekcjoner reprezentacji Polski grzmi: to kuriozum