Na Holmenkollen 17 marca najpierw pierwszy raz w życiu wygrał Adam Małysz, a po latach Piotr Żyła. Sportowi synowie Jana Szturca w Oslo zaczęli swoje przygody życia – różne, kręte, ale na swój sposób podobne. Tak jak 20 lat temu przy wjeździe do Wisły wisiały banery z podobizną Adama, teraz burmistrz powiesił: "Piotrze, dziękujemy. Wisła odŻyła"
Najpierw był 1996 i różowy kombinezon Małysza. Adam, już po zajęciu trzech miejsc na podium Pucharu Świata, tyle że niższego stopnia, przyjechał na finał sezonu do Oslo. Tam jako wciąż początkujący skoczek miał przede wszystkim godnie pożegnać swojego idola. To Jens Weissflog, którego Polak naśladował na podwórku jako dzieciak, do finałowej serii był na ustach wszystkich. Ale potem publiczność obejrzała spektakularny lot na 121,5 metra. I nie, nie w wykonaniu legendarnego Niemca. To, jak skoczył pupil Pavla Mikeski, okazało się po latach osławioną "zmianą warty". I biletem wstępu na pożegnalny konkurs pokazowy Jensa, z którego nasza delegacja przedwcześnie się ulotniła, bo było jej wstyd, że nie ma dla starego mistrza żadnego prezentu.
W 2013 na tej samej Holmenkollen był różowy kombinezon Żyły. Albo "malinkowy", jak pieszczotliwie mówiło się na ten materiał w ekipie Kruczka. I na tym podobieństwa obu karier się nie kończą.
Moment, w którym na dobre urodził się Piotr Żyła-osobowość medialna
Adam, który wtedy w Norwegii walczył domowymi sposobami z zapaleniem okostnej, atakował z piątej pozycji. Piotr na półmetku był trzeci. Małysz wygrał na Holmenkollen w pojedynkę, bijąc największego z wielkich. Żyła z jego młodszym odpowiednikiem podzielił się miejscem na stopniu podium. A potem obaj z Gregorem Schlierenzauerem zdziwieni pozowali do kamer. Gregor dziwił się, że los związał go na chwilę z takim oryginałem, oryginał zaś – że to wszystko dzieje się naprawdę.
– Przez myśl mi nie przeszło, że mógłbym tu wygrać. A wygrałem. Nie wiem, co mam więcej powiedzieć, haha! Wygrałem po prostu! – Żyła aż kipiał przed kamerą TVP Sport, a Polska kolejny raz pamiętnej zimy zobaczyła w nim postać medialną, jakiej jeszcze w naszym sporcie nie było.
– Jakieś świętowanie w planie jest? – spytał reporter.
– No! Pewnie. Głupio pytasz! – padła odpowiedź. I o ile czasami w spisywanych wypowiedziach dodaje się tzw. "śmiech w nawiasie", w przypadku Piotra teraz wydaje się to zbyteczne. Wtedy bowiem urodził się zawodnik, który śmiechu w wypowiedziach używa zamiast kropki. I dla którego luźne usposobienie dopiero później wiele razy miało stać się łatką od krytyków, ale zbawienną niekiedy maską dla niego samego.
Żyła wygrywał, gdy akurat rodziła się drużyna
Mimo że obie słynne wygrane Polaków w Oslo dzieli raptem 17 lat, to dla skoków w naszym kraju mowa o różnicy epok. A porównanie obu sukcesów to jakby najpierw era brązu, a następnie silników odrzutowych.
Za Adama i jego Holmenkollen w naszych skokach nie było żadnej drużyny. 17 marca 1996 roku Adam opuszczał wybieg skoczni sam. Mikeska, gdy otrzymał pracę w PZN, starał się jakoś naszych pozbierać, ale postęp przebiegał z marnym skutkiem. Dość powiedzieć, że w tym samym Oslo dwa dni wcześniej Aleksander Bojda, Wojciech Skupień i Marek Gwóźdź ledwo przekraczali linię 90. metra. I mimo jednego dobrego Małysza Polacy skończyli drużynówkę jedynie przed Amerykanami.
A w 2013 drużyna była. Taka świeżo brązowa na MŚ w Predazzo, taka świeżo skonsolidowana po słynnej naradzie kryzysowej z Kuusamo, na której Kruczek położył swoją głowę pod topór, ale skoczkowie kazali mu ją zabrać. Żyła przeszedł do historii skoków w najlepszym (wówczas) momencie tej dyscypliny w Polsce. Momencie, gdy rzeczywiście urodziła się jakaś jedność; taka nawet z mostem pomiędzy słynnymi obozami beskidzkim i tatrzańskim. I w ogóle nie dziwiło, że zaraz po jego lądowaniu w finale podbiegli Maciej Kot i Dawid Kubacki. A gdy chwilę później swoją próbę popsuł Kamil Stoch, tylko przez moment kręcił głową, bo tuż po odpięciu nart cieszył się do kamery i pokazywał palcem: – E tam ja. Patrzcie tam, to jest dziś wasz nowy bohater!
Etapy oswajania idola
Żyła miał prawo zazdrościć Kamilowi. I pewnie nawet zazdrościł, szczególnie tego sezonu-przełomu, gdy Stoch zaczął wygrywać, a Piotr walczył o powrót w łaski związku. Natomiast to, że jego rówieśnik zaczął coś znaczyć, nie rozmyło obrazu idola. Bo Piotr od dziecka chciał być właśnie jak Małysz. W 2001 roku, gdy kamera TVP przyjechała do Wisły robić materiał o korzeniach mistrza, 14-letni Piotrek cedził do mikrofonu: – Kiedyś to wzorowałem się na Kazuyoshim Funakim, ale teraz to Małysz. I jego odbicie.
Na innym nagraniu z tych czasów, gdy cała Wisła przychodziła na deptak oglądać konkursy Pucharu Świata na telebimie, widać, jak Piotrek też odbija się jak Adam. Z emocji, w pierwszym rzędzie. A potem w wakacje – też dla Adama – skakał w pokazowych zawodach na Jonidle przebrany w sukienkę. Wtedy chyba po raz pierwszy jego próbę zapowiedział Włodzimierz Szaranowicz, który akurat prowadził tamtą imprezę.
W 2007 roku Adam i Piotr byli już jednym zespołem, startowali w tej samej klubowej drużynie. Na mistrzostwach Polski w Szczyrku zdobyli razem złoto, a dzień później Żyła stanął ze swoim idolem na podium zawodów indywidualnych. Tak rodziła się znajomość, która trwa do dziś. Tak "pan Adam" stawał się po prostu Adamem.
Etap, w którym już sam został idolem
Pewnie można żałować, że kariery obu potoczyły się tak różnie. I że Piotr nie od razu ustawił się na właściwych torach. Sam przyznał, że po 2013 latami nie radził sobie z "żyłomanią", która po 2013 tak go przytłoczyła, że w końcu – nie umiejąc odmawiać – oddał telefon żonie. Z Piotrem był generalnie notoryczny kłopot poznawczy: z jednej strony mówili, że ma moc jak nikt inny, z drugiej, że jest pracusiem jak cholera, ale z trzeciej i czwartej, że to po prostu człowiek nieobliczalny. Hannu Lepisto był jednym z pierwszych na długiej liście nazywających Piotra dużym dzieckiem. Dzieckiem, które gdy tylko dorośnie – jeśli dorośnie – może przenosić w skokach góry.
– I co, to już chyba teraz jest ten moment? – pytaliśmy Małysza w 2017 roku, gdy Żyła w wieku dopiero 30 lat został pierwszy raz w karierze medalistą MŚ w Lahti. Co znamienne, na tej samej skoczni, gdzie 16 lat wcześniej pierwszy medal MŚ... odbierał jego idol. – No nie wiem – śmiał się dyrektor. Ani Lepistoe, ani on sam nie mieli prawa jeszcze przypuszczać, że wieczorem da się zostać mistrzem świata, od rana do popołudnia budując w telefonie Pjeter City. I mając 34 lata, czyli najwięcej ze wszystkich mistrzów w dziejach skoków.
Więc może jednak u Żyły nie ma co żałować, że do sukcesu dojrzał później od innych?
Do mnie chyba nadal nie dotarło, że Piotr Żyła jest mistrzem świata :) Natomiast w #Wisła już przetrawili. Fajne wideo, szczególnie trener Jan Szturc miał chyba wtedy miły wieczór - nikt się z Pjeterem tyle nie naużerał :) #skijumpingfamily #skokoholicy https://t.co/GA0xzX6leW
— Michał Chmielewski (@chmiielewski) March 15, 2021
1
302.8
2
277.4
3
275.1
4
274.0
5
259.5
6
256.3
7
256.0
8
255.1
9
255.0
10
253.9
11
252.6
12
242.6
13
242.3
14
241.6
15
232.4
16
231.6
17
226.8
18
221.0
19
218.1
20
212.8
207.0
22
206.6
23
205.5
24
203.5
25
201.0
26
196.8
27
196.6
28
191.2
29
186.1
30
173.2
1
154.1
2
140.2
3
136.6
4
133.1
5
132.2
6
132.0
7
131.5
8
131.4
9
130.7
10
130.0
11
128.0
12
120.8
13
119.6
14
119.1
15
117.2
16
115.7
17
114.4
18
113.5
19
110.4
20
107.7
21
107.6
22
106.8
23
103.1
24
102.6
25
101.7
26
100.6
27
100.0
28
99.0
29
98.1
30
97.2
214.5
199.2
191.2
188.5
187.9
182.3
181.4
176.6
169.4
10
167.6
11
166.4
12
162.4
13
158.3
14
157.8
155.7
16
155.6
17
154.7
153.5
19
152.8
147.9
21
147.6
144.6
23
143.9
24
143.5
25
140.0
139.7
27
138.0
28
136.1
29
133.6
132.3
214.5
199.2
191.2
188.5
187.9
182.3
181.4
176.6
169.4
10
167.6
11
166.4
12
162.4
13
158.3
14
157.8
155.7
16
155.6
17
154.7
153.5
19
152.8
147.9
21
147.6
144.6
23
143.9
24
143.5
25
140.0
139.7
27
138.0
28
136.1
29
133.6
132.3
1
129.0
2
126.5
3
125.8
4
102.9
93.9
93.6
7
70.0
8
51.1
37.2
33.5
11
23.6
12
20.3