| Siatkówka / Reprezentacja

"Gwiazdorstwo" i ciemna strona złota. Mariusz Wlazły: nie potrafiłem sobie z tym poradzić. Ból był niesamowity

Mariusz Wlazły
Mariusz Wlazły został mistrzem świata 2014 i MVP turnieju (fot. PAP)

Mariusz Wlazły przeżył wiele w reprezentacji Polski siatkarzy. Zdobył nie tylko mistrzostwo i wicemistrzostwo globu, ale również doświadczenie w najtrudniejszych treningach w karierze. – Szliśmy na śniadanie koło 8:30, a o 9:00 był trening. Trwał on mniej więcej do 12:00. Jak konkretnie wyglądał? Dwie godziny spędzone na siłowni pełne bardzo ciężkiej pracy. Szliśmy następnie na stadion i biegaliśmy przez pół godziny tak, aby tętno nie spadło poniżej 160. Kończyliśmy i po chwili mieliśmy obiad. Nie mieliśmy siły, by wrócić ze stołówki w Spale do naszych pokojów – opowiedział o treningach Raula Lozano w TVPSPORT.PL.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ
Reprezentantka Polski: kobiety są trochę gorzej traktowane

Czytaj też

Martyna Grajber z kibicami na meczu kadry

Reprezentantka Polski: kobiety są trochę gorzej traktowane

Sara Kalisz, TVPSPORT.PL: – Czy kiedyś poczułeś, że jesteś w Polsce gwiazdą?
Mariusz Wlazły: – Osobiście gwiazdą się nie czuję. Choć nie ukrywam, że spotkało mnie wiele miłych sytuacji, w związku z rozpoznawalnością, którą dała mi gra w siatkówkę.

– Wydajesz się niesamowicie prywatną osobą. Cyzelujesz swoją obecność w mediach. Jak poradziłeś sobie z rozpoznawalnością?
– Z biegiem lat najwyższa klasa rozgrywkowa w Polsce się zmieniała. Stawała się coraz bardziej popularna, rozwijał się marketing klubów, a także opieka nad samymi zawodnikami. Za tym szła otoczka medialna. Po sukcesie w Japonii nastąpił "boom” na siatkówkę. Dzięki transmisjom było na nią zapotrzebowanie. Przyszli kibice. Widzieli nas co drugi dzień w telewizji, więc na ulicy również nas rozpoznawali.

Gianlorenzo Blengini: to Polska jest faworytem igrzysk olimpijskich
Wchodząc w ten świat, nie mieliśmy doświadczenia z mediami. Niektóre były bardziej przyjazne, a inne mogły wykorzystywać pewne słowa przeciwko nam. Sam musiałem się nauczyć pracy i życia z dziennikarzami. "Niemy" okres w mojej karierze w tym kontekście chyba był potrzebny ze względu na to, że pewne rzeczy wymknęły się spod kontroli. Dziennikarze dopowiadali sobie różne historie, dlatego uznałem, że muszę to uciąć.

Granie w siatkówkę niesie ze sobą zarówno bardzo fajnie rzeczy, jak i trudniejsze. Bardzo cenię sobie moją prywatność i wiem, że przez to, co robię może ona być nadszarpnięta. Bywało tak, że dostawałem w całym roku dwa, trzy dni wolnego i jechałem na wakacje, by spędzić czas z rodziną. Chciałem się poświęcić wyłącznie jej, ponieważ wiedziałem, że więcej okazji przez kadrę czy klub do tego nie będzie. W momencie kiedy podchodził do mnie człowiek i prosił o zdjęcie, przepraszałem i mówiłem, że chciałbym ten czas spędzić z najbliższymi. Oczywiście często skutkowało to obrazą.

– "Wlazły gwiazdorzy".
– Dokładnie. Doskonale rozumiem kibiców, którzy są oddani swoim klubom i drużynom. My też jednak potrzebujemy zrozumienia w drugą stronę, w końcu jesteśmy tylko ludźmi.

– Ile czasu najwięcej poświęciłeś na rozdawanie autografów po meczu?
– Kilka godzin. Jestem cierpliwy do momentu, w którym nikt nie musi na mnie czekać. Często kibic nie wie, że po meczu musimy uciekać na konferencję czy kontrolę antydopingową.

– W odniesieniu do kibiców i trudnej strony popularności, najbardziej bolały komentarze po zawieszeniu kariery reprezentacyjnej?
– Decyzja o rozbracie z reprezentacją była wynikiem trudów funkcjonowania w niej. Niejednokrotnie ryzykowaliśmy swoim zdrowiem. W momencie doznania trwałej kontuzji, która eliminowałaby nas z dalszej kariery, w ogóle nie byliśmy zabezpieczeni. Nie da się grać bez uszczerbku na zdrowiu praktycznie przez dwanaście miesięcy w roku. Jesteśmy tylko ludźmi, a nie maszynami. W tamtym momencie, gdyby któremukolwiek z nas stałoby się coś złego, zostalibyśmy bez środków do życia.

Kiedy to zrozumiano i podejście do zawodnika się zmieniło, ze spokojem mogłem wrócić do reprezentacji. Dlaczego? Ponieważ ubezpieczone zostały nasze umowy klubowe. Było to racjonalne rozwiązanie. Dzięki temu mieliśmy środki do tego, by w przypadku kontuzji doprowadzić organizm do pełnego zdrowia. To była dla sportowca wielka sprawa.
ZAKSA Kędzierzyn-Koźle jest w finale Ligi Mistrzów! Zenit Kazań odpadł z rywalizacji
– Ile lat zajęło ci dogadanie się z Mirosławem Przedpełskim (były prezes Polskiego Związku Piłki Siatkowej – przyp. red.) po tamtej sytuacji?
– Pewnie parę lat, ale wiele sytuacji odeszło w niepamięć. Naprawiono kluczowe elementy systemu i dziś możemy się cieszyć ze wspólnie osiągniętych wyników.

– Wracając jeszcze do tamtego okresu, przez jak długi czas twoje ciało sprawiało wtedy problem? Mówiło się między innymi o niewiadomego pochodzenia przykurczach.
– Organizm reagował na przeciążenie ciągłym graniem. Wiele rzeczy musiałem zmienić w moim życiu. Dochodziłem do odpowiednich wniosków przez okres około dwóch lat. Zmiany oparłem na opiniach lekarzy, dietetyków. Sprawdzałem ciało pod kątem specyficznej pracy i jej efektów długoterminowych.

– Co się zmieniło?
– Nie mogę pracować tak jak większość zawodników. Kiedyś podejście do siatkarzy było ogólne – wszyscy robili to samo, różniąc się wyłącznie używanymi ciężarami. Teraz na gracza patrzy się indywidualnie. Mnie wcześniej było dość trudno wdrożyć pewne rzeczy i wyjaśniać, że nie chce ich robić nie dlatego, że po prostu nie mam na to ochoty, ale dlatego, że chcę mieć większą korzyść z mojego organizmu. W końcu udało się znaleźć złoty środek. Teraz z każdym trenerem rozmawiam na temat treningu i jego specyfiki tak, aby moje ciało mogło być jak najbardziej efektywne i wytrzymałe. Mówię, co może mi zaszkodzić, czego mogę spróbować, jak się czuję po określonych ćwiczeniach. Wypracowujemy system na początku i później dokładamy tylko obciążenia.

Przyznaję, wcześniej miałem problemy z drobniejszymi urazami, które mogły przerodzić się w coś dużo gorszego. Między innymi było to niemalże całkowite zerwanie więzadła właściwego rzepki. Pół roku spędziłem na rehabilitacji. Wtedy Polska została mistrzem Europy. Ja jednak od momentu, kiedy skończyliśmy ligę, do października codziennie się rehabilitowałem. Uraz wynikał z tego, że przez jakiś czas nie miałem momentu odpoczynku i chwili, by zająć się kontuzją. Pracowałem na niego dwa lata. Groziła mi operacja i zabieg. Zawsze jednak, jeśli mogę swoim organizmem coś sam wypracować, staram się to robić.

Praca z własnym ciałem nie jest łatwa. Świadomość ile od niej zależy w połączeniu z tym, że zawsze coś może się nie udać, daje do myślenia.

Reprezentantka Polski: kobiety są trochę gorzej traktowane

Czytaj też

Martyna Grajber z kibicami na meczu kadry

Reprezentantka Polski: kobiety są trochę gorzej traktowane

Mariusz Wlazły z synem
Mariusz Wlazły z synem podczas meczu reprezentacji Polski siatkarzy (fot. PAP)
Kariera mistrza w cieniu walki: brałem dużo leków

Czytaj też

Mateusz Mika

Kariera mistrza w cieniu walki: brałem dużo leków

– Co przykładowo sobie myślałeś?
– Mając 24 lata i doznając kontuzji, która przekreśliłaby prawie całe życie, zaczyna się zastanawianie, czy dalsze przekraczanie granic będzie bezpieczne.

– Jak często o tym myślałeś?
– Za każdym razem, kiedy pojawiało się zagrożenie. Najgroźniejsze urazy to te, które wynikają z drobniejszych kontuzji, które człowiek lekceważy. Problemy się nawarstwiają do momentu, w którym jest już za późno, by obyło się bez inwazyjnego leczenia. Co wtedy myślałem? Że z dnia na dzień moje życie może się zmienić.

– Kiedy najbardziej ciało zawiodło?
– Z perspektywy 18 lat grania nie wypadłem z treningu na dłużej niż miesiąc w czasie sezonu. W porównaniu do wielu młodszych zawodników, którzy borykali się często z półroczną rehabilitacją po poważnych kontuzjach, mam powody do optymistycznego patrzenia na przebieg sportowej kariery. Patrząc pod tym kątem, chyba mnie ciało nie zawiodło i służy do dziś.

Oskar Kaczmarczyk o Lidze Narodów: dla mnie pomysł bańki jest tragiczny
– Usłyszałeś kiedyś, że zostaniesz kaleką, jeśli nic nie zmienisz?
– Usłyszałem wielokrotnie.

– Nie dziwię się więc, że walczyłeś o ubezpieczenie.
– Fajne w tej sytuacji jest to, że po trudnych latach, zarząd PZPS wyciągnął wnioski. Szkoda, że cała atmosfera wokół zagadnienia była taka, a nie inna i wszystko zostało postawione na ostrzu noża. Dla mnie jednak liczy się efekt. Skorzystałem na tym nie tylko ja, ale ogół zawodników, którzy ryzykowali swoim zdrowiem, by grać na najwyższym poziomie. Ostatecznie wyszło coś dobrego.

– Po wicemistrzostwie świata 2006 sytuacja Raula Lozano w kadrze była trudniejsza. Miesiące ciężkich treningów bardzo męczyły. Były one najintensywniejszymi, jakich doświadczyłeś?
– Raul przyszedł do kraju trenować kadrę w ciekawym momencie. Dzięki niemu nasza dyscyplina nabrała rozmachu i się zmieniła. Nie był tyranem, ale pracowaliśmy bardzo ciężko.

– Co to oznacza?
– Wstawało się rano na ostatnią chwilę, ponieważ człowiek ledwo żył. Szliśmy na śniadanie koło 8:30, a o 9:00 był trening. Trwał on mniej więcej do 12:00. Jak konkretnie wyglądał? Dwie godziny spędzone na siłowni pełne bardzo ciężkiej pracy. Szliśmy następnie na stadion i biegaliśmy przez pół godziny tak, aby tętno nie spadło poniżej 160. Kończyliśmy i po chwili mieliśmy obiad. Nie mieliśmy siły, by wrócić ze stołówki w Spale do naszych pokojów. Zazwyczaj lądowaliśmy w łóżkach na drzemce, budziliśmy się na ostatnią chwilę i szliśmy na podwieczorek. Po tym znów trening. Trwał do trzech godzin i składał się z wielu ćwiczeń oraz powtórzeń. Nie wytrzymywaliśmy na nogach dłużej niż do 21:00. Tak wyglądał każdy nasz dzień.

Pracowaliśmy dla siebie. Z każdym sprawdzianem meczowym czuliśmy, że jesteśmy lepsi. Nagle Serbia czy Brazylia, które nie były w zasięgu naszych rąk, stawały się do pokonania. Wygrywaliśmy niezależnie od tego jak duże zmęczenie czuliśmy, wychodząc na parkiet.
Znamy skład reprezentacji Polski siatkarzy na sezon 2021
– Ktoś powiedział Raulowi kiedyś "nie"?
– Nie. W tym całym szaleństwie bardzo szanowaliśmy go za to, co robił. Był specyficzny i trudny, ale na tamten okres taki właśnie musiał być. Bez niego wielu z nas nie osiągnęłoby sukcesów, które później przyszły.

– Był czasem ludzki?
– Tak, kiedy lecieliśmy do Argentyny. (śmiech) Raul zawsze dbał o to, w jakich warunkach śpimy i co jemy. Troszczył się o dobrze skomponowane potrawy i choćby o odpowiedniej długości łóżka, byśmy mogli się wyspać. To było nasze paliwo do przekraczania granic. Jeśli coś było nie tak, był pierwszy do wszczynania awantur. A co do wyjazdu do Argentyny, to powiedzmy, że przymykał oko na wszystko, co odbiegało od normy. Pozwolił na przykład napić nam się wina wieczorem, co nie było zazwyczaj dla niego dopuszczalne. Byliśmy tak zmęczeni, że nawet odrobina alkoholu wpakowała nas później do łóżek. Na więcej szaleństw nie mieliśmy siły. Wielokrotnie wstawaliśmy z Michałem Winiarskim i pierwsze kilka minut przytomności spędzaliśmy na mówieniu o tym, jak bardzo nam się nie chce. Kiedy jednak już się ruszaliśmy, graliśmy w fajne gierki na rozgrzewkę, chciało się dalej pracować.

– Trafiłam na twój wywiad chyba z 2004 roku, w którym przyznałeś, że jedną z pierwszych rzeczy, którą sobie kupiłeś, gdy zacząłeś porządnie zarabiać, było autko do składania. Jak więc wyglądało twoje wcześniejsze zaplecze finansowe, że aż tak bardzo doceniałeś drobne codzienne radości?
– Rodzice otaczali mnie miłością i troską, ale nie mogli spełniać wszelkich zachcianek dorastającego chłopca. Starali się jednak wszystko poskładać tak, bym mógł spełniać swoje marzenia. W wieku 17 lat podjąłem decyzję, że będę chciał się utrzymywać ze sportu, co w tamtym czasie nie było aż tak oczywiste. Kontrakty nie były wysokie. Całe szczęście siatkówka nie była kosztownym sportem. Większość zajęć prowadzona była w szkole w ramach SKS. Wielu ludzi robiło rzeczy z pasji, nie wszyscy otrzymywali za to wynagrodzenie. Wydatki do siatkówki były ograniczone w dużej mierze do dobrego obuwia.

– To był duży wydatek?
– Kosztowały 200-300 złotych, co w tamtym czasie było ogromnym wydatkiem. Długo zbierało się pieniądze, by je kupić. Moja ówczesna sytuacja finansowa spowodowała, że bardzo doceniałem to, co miałem, nawet mały samochodzik, na który mnie było stać. To było spełnienie dziecięcych marzeń. Fantastyczne było to, że mogłem sobie wybrać jakikolwiek chciałem. Nie było istotne czy kosztuje sto złotych czy tysiąc. Było mnie na to stać i mogłem pozwolić sobie na spełnienie marzenia. To jednak nie zawsze jest dobrym połączeniem, bo pod wpływem emocji można podjąć wiele pochopnych decyzji. (śmiech) Wiedziałem, że muszę wykorzystać to, co się dookoła mnie działo, bo miałem świadomość, że zarabiać na sporcie będę tylko jakiś czas. Zacząłem więc racjonalizować wydatki.

– Wychodziłeś ze sklepu z torbami pełnymi ubrań?
– Zdarzało się. (śmiech)

Kariera mistrza w cieniu walki: brałem dużo leków

Czytaj też

Mateusz Mika

Kariera mistrza w cieniu walki: brałem dużo leków

Reprezentacja Polski siatkarzy na podium
Reprezentacja Polski siatkarzy na podium mistrzostw świata 2014 (fot. PAP)
Heynen o braku lidera w kadrze: nie sądzę, by był gotowy

Czytaj też

Vital Heynen

Heynen o braku lidera w kadrze: nie sądzę, by był gotowy

– Sam zarobiłeś na wymarzone buty?
– W części finansowali to rodzice, a w części ja dzięki swoim świadomym decyzjom. Grając w klubie mieliśmy do dyspozycji diety na wyżywienie. Nasz trener Leszek Pałyga chciał nauczyć nas gospodarności, co z biegiem czasu bardzo doceniam. Miał grupę 12-letnich chłopców i zaufał nam na tyle, by podczas wyjazdów powierzać nam pieniądze na obiady. Każdemu dawał tyle samo i mówił, że musimy sami podjąć właściwe decyzje tak, by wybrany przez nas posiłek był syty, zdrowy i wystarczał nam na cały dzień. Zabraniał tylko fast foodów.

Dostawaliśmy 20 albo 30 złotych. Za dziesięć można było zjeść wtedy porządny obiad, więc reszta pieniędzy zostawała w kieszeni. Traktowaliśmy to jak nasze kieszonkowe. Nie żyłem w domu, w którym  mogłem dowolnie prosić rodziców o pieniądze na swoje potrzeby. Trener nauczył nas więc jednej z fajniejszych rzeczy – perspektywicznego myślenia o finansach. Dzięki temu mogliśmy zaoszczędzić pieniądze i zbierać na nasze marzenia.

Milion złotych za drużynę. Jacek Kasprzyk o szczegółach organizacji Ligi Narodów
Buty były moim pierwszym poważnym zakupem, który zrealizowałem dzięki tamtym oszczędnościom i pomocy rodziców. Nie były one jednak pierwszymi w mojej karierze. Wcześniej dostałem jedne za wypadek przy pracy, po którym stwierdziłem, że piłka nożna nie jest dla mnie. Miałem wtedy chyba 11 lat. Pewna grupa dzieciaków w naszej szkole uprawiała każdy sport. Graliśmy razem po lekcjach i próbowaliśmy sił w każdej dyscyplinie. Zostało to zauważone, więc reprezentowaliśmy naszą szkołę we wszystkim, co tylko się dało. Biegaliśmy, graliśmy w piłkę nożną i ręczną oraz koszykówkę. Podczas jednego z meczów stałem na bramce i przy pierwszej akcji sam na sam kolega z przeciwnej drużyny rzucił się w moją stronę. Dostałem kolanem w głowę obudziłem się jakiś czas później w szpitalu. Trener Pałyga był cały blady. (śmiech) Miałem wstrząs mózgu, spędziłem tydzień na oddziale, a później przez miesiąc nie mogłem obciążać głowy skokami. Cała drużyna podjęła więc decyzję, że za to, że przeżyłem taką traumę, kupią mi buty do siatkówki. Doceniam ten gest do dziś.

– Kim z zawodu są twoi rodzice?
– Mama jest księgową, a tata "złotą rączką" z wykształceniem elektromechanicznym. Potrafi naprawić wszystko.

– Twój trener powiedział kiedyś, że to mama brała większy udział w budowania zaplecza twojej kariery. Dlaczego?
– Zapewne decyzje podejmowali razem, ale to mama brała na siebie większy ciężar codziennego zajmowania się mną. Woziła mnie na treningi, mecze, także do Zduńskiej Woli. Tata w tym czasie pracował i wiedział, że mama jest najlepsza osobą, by zadbać o moją karierę.

– Drogę i most zbudujesz?
– Jestem wykształcony w zakresie budowy dróg i mostów, ale niepraktykujący. Drogę pewnie zbuduję, ale na most wolałbym nie wjeżdżać. (śmiech)

– Technikum to był inny wybór niż wielu siatkarzy. Większość z nich poszła do Spały. Ty nie. Czułeś się przez to inaczej?
– Znaliśmy się z większością, więc przy późniejszej współpracy nie byłem im całkowicie obcy. Z perspektywy czasu cieszę się, że nie byłem w SMS-ie.

– Dlaczego?
– Bo jestem zdrowszy. (śmiech) Żartuję oczywiście. Poważnie mówiąc, to w Spale wszystko było podporządkowane pod siatkówkę. W wieku 15-16 lat człowiek skazywał się na zamknięcie. Dzięki temu, że poszedłem do technikum, mogłem żyć normalnym życiem nastolatka.
Jacek Nawrocki: nie wiem, ile to będzie jeszcze trwało. Kuriozalna sytuacja
– Jedna z rzeczy, która pojawiała się kilkukrotnie w doniesieniach medialnych, to to, że z domu wyniosłeś również szacunek do wiary. Trudno się o tym mówi?
– Wyniosłem przede wszystkim, szacunek do ludzi. Będąc chrześcijaninem i wierząc w Boga, szanuję także inne religie. Każda z nich jest na swój sposób ważna.  

– Kiedy wiara ci najbardziej pomogła?
– Zawsze jest dobrze wiedzieć, że ktoś nad nami czuwa. Miałem babcie i dziadka, którzy byli bardzo wierzący. Wiele mi na ten temat opowiadali. Wypatrywali różnych znaków i w nie wierzyli. Mnie to bardzo ciekawiło, ponieważ jestem człowiekiem, który wiele rzeczy rozbiera na czynniki pierwsze.

– Wiara dała odpowiedź na to, co stało się z Arkiem Gołasiem?
– Wiara nigdy nie wytłumaczy, dlaczego ktoś odchodzi za wcześnie.

– To prawda, że nazwałeś syna konkretnie po nim?
– Osoba Arka nie była jedyną składową wyboru. Znam kilka wyjątkowych osób, które nazywają się tak samo i dlatego właśnie wybrałem to imię.

– Jak stawało się na podium mistrzostw świata w koszulce z jego numerem?
– Tragedia, która się wydarzyła, miała miejsce rok wcześniej. Każdy z nas pamiętał, ile Arek wniósł do kadry, jakim był sportowcem i przede wszystkim człowiekiem. Zarażał wszystkich uśmiechem i żartem. Myślę, że nie mogło być inaczej. Musieliśmy w ten sposób oddać mu hołd. Był częścią tego srebrnego medalu.

– Jeśli ktoś powiedziałby ci w 2011 roku, że w 2014 zdobędziesz złoto w Polsce, to uwierzyłbyś?
– Wiedziałem, że z polską reprezentację stać na wiele. Nie zdziwiłoby mnie, gdyby w końcu wywalczyła złoto mistrzostw świata. Nie zgadłbym jednak, że zrobi to w Polsce. (śmiech)

– Czy jest jakakolwiek ciemna strona złota?
– Zostawiliśmy na boisku dużo zdrowia, dodając do tego wielki ładunek emocjonalny.  Winiar przypłacił to kontuzją pleców, która skróciła jego karierę. Wielu z nas grało z bólem, ale nikt się nie użalał tylko zaciskał zęby i walczył. Mało kto wie, że zmagałem się w decydującej fazie turnieju z ostrym zapaleniem spojówek. Nie mogłem normalnie funkcjonować.

– A mecze?
– Było bardzo trudno. Nie potrafiłem sobie z tym poradzić. Cały czas kropiono mi oczy. Ból był niesamowity.

Heynen o braku lidera w kadrze: nie sądzę, by był gotowy

Czytaj też

Vital Heynen

Heynen o braku lidera w kadrze: nie sądzę, by był gotowy

Kubiak: prezent? Ferrari. Może wywiozę do Polski
Michał Kubiak
Kubiak: prezent? Ferrari. Może wywiozę do Polski

– Co się dzieje w dzień po zdobyciu złotego medalu?
– Cały czas spałem. Turniej był wyczerpujący przez to, że dzień w dzień graliśmy o 20:30. Z hali niejednokrotnie wychodziliśmy po 23:00, kolacja była po północy, a wizyty u fizjoterapeutów kończyły się o 3:00-4:00. Później powrót do pokoju, tabletka na sen i wstawanie o 10:00-11:00. To była nasza dwutygodniowa rutyna. Byliśmy wykończeni.

– Wieści o waszej imprezie po zdobyciu tytułu obeszły całe Katowice.
–  Ci co mieli resztę sił celebrowali sukces. Pamiętam, że ja wypiłem dwa piwa i padłem. Następnego dnia była wizyta u pani premier, a kolejne dni świętowaliśmy w gronie rodziny.

– Długo w głowie był plan odnoszący się do zakończenia kariery?
– Decyzja ta została podjęta już na pierwszej rozmowie ze Stephanem Antigą. Chciałem pomóc, dać z siebie to co najlepsze i pożegnać się z boiska.

– Został jeden rozdział – klubowy. Rozmawialiśmy już wcześniej o rozstaniu ze Skrą. Zadam więc pytanie, które przez wiele lat nurtowało niektórych kibiców. Ty ustalałeś w Bełchatowie skład?
– Wiem kto tam go ustala I to nie byłem ja. Nie ja jestem od decydowania z kim gram w zespole i nie ja decydowałem o tym, kogo się zatrudnia i zwalnia. Nie dołożyłem nawet pół procenta do tego, czy ktoś ma podpisać kontrakt lub tego nie robić. To nie ja.

– Trenersko tak samo?
– Dokładnie tak. Każdy kto pracuje, robi to na własny rachunek. Jeśli kiedykolwiek musiałem zabrać głos, to była to reakcja na stawiane zarzuty.  

– Tak wspaniała historia jak twoja i Skry nie zdarza się często. Ciekawi mnie obrazek, który zapamiętałam z meczu o piąte miejsce dwa lata temu. Finalnie zajęliście szóste. Stałeś sam w rogu, z dala od drużyny. Co wtedy czułeś?
– To był moment, w którym zdałem sobie sprawę z tego, że nie jestem w stanie nic zrobić. Będąc w składzie, nie mogłem grać, bo mój bark nie funkcjonował tak, jak bym tego oczekiwał. Lekarz mi wtedy powiedział, że mam się przyzwyczaić do bólu, bo lepiej nie będzie. To była sportowa złość, smutek i żal.

– Nadal masz swój dom z bali?
– Tak.

– Masz tam kominek?
– Mam.

– Jak przed nim siadasz, to o czym myślisz?
–  Marzę o podróżach. Myślę o przyszłości, zastanawiam się, jak będzie wyglądać życie moich synów. Chciałbym, by wyrośli na szczęśliwych i dobrych ludzi.

– Jak ich go uczysz?
– Sami muszą dojść do wszystkiego. Zawsze im z żoną jednak pomożemy. Jeśli sami będą o siebie walczyć, odbiorą najlepszą naukę.

– Też dajesz im 30 złotych na obiad?
– Nie, ale Arek dostaje pieniądze, którymi uczy się dysponować. Płaci za swoje zajęcia dodatkowe i przyjemności. Chcę, by był odpowiedzialny.

– Kończąc zadam pytanie, które bardzo chciałam zawsze zadać. Pamiętasz jeszcze smak szamponu?
– No co ty, to dawno było! (śmiech)

Czytaj też:
Vital Heynen o Lidze Narodów: nie widzę innej drogi do przygotowania drużyny do igrzysk
Kat, magik i trener, który miał problem. Hubert Jerzy Wagner
Igor Grobelny: moja kariera dopiero się zaczyna

Igrzyska i japońskie prezenty. Kurek: wyjazd do Tokio? Znam swoją wartość
Bartosz Kurek
Igrzyska i japońskie prezenty. Kurek: wyjazd do Tokio? Znam swoją wartość

Zobacz też
Trzeci występ siatkarzy w Lidze Narodów. Kiedy mecz Polska – Turcja?
Trzeci mecz polskich siatkarzy w Lidze Narodów. Kiedy zagrają z Turcją? (fot. PAP)

Trzeci występ siatkarzy w Lidze Narodów. Kiedy mecz Polska – Turcja?

| Siatkówka / Reprezentacja 
Kiedy mecze reprezentacji Polski siatkarzy w 2025 roku? [TERMINARZ]
Reprezentacja Polski siatkarzy (fot. Getty Images)

Kiedy mecze reprezentacji Polski siatkarzy w 2025 roku? [TERMINARZ]

| Siatkówka / Reprezentacja 
Kiedy mecze polskich siatkarzy w Lidze Narodów 2025? Sprawdź terminarz
Liga Narodów siatkarzy 2025 – kiedy mecze reprezentacji Polski? [TERMINARZ]

Kiedy mecze polskich siatkarzy w Lidze Narodów 2025? Sprawdź terminarz

| Siatkówka / Reprezentacja 
Na którym miejscu Polacy? Sprawdź tabelę Ligi Narodów siatkarzy!
Reprezentacja Polski siatkarzy (fot. Getty Images)

Na którym miejscu Polacy? Sprawdź tabelę Ligi Narodów siatkarzy!

| Siatkówka / Reprezentacja 
Niesamowity set Polaków! Kolejna wygrana w Lidze Narodów
Siatkarze reprezentacji Polski (fot. Volleyball World)

Niesamowity set Polaków! Kolejna wygrana w Lidze Narodów

| Siatkówka / Reprezentacja 
Polska medalistka Ligi Narodów zawieszona za doping!
Kamila Witkowska (na środku) została zawieszona za stosowanie dopingu (fot. Getty)

Polska medalistka Ligi Narodów zawieszona za doping!

| Siatkówka / Reprezentacja 
Fenomenalny debiut i prośba od Grbicia. "Było trochę wzruszenia"
Kewin Sasak i Jakub Nowak (fot. PAP)

Fenomenalny debiut i prośba od Grbicia. "Było trochę wzruszenia"

| Siatkówka / Reprezentacja 
Świetny początek. Polska ze zwycięstwem w Lidze Narodów
Siatkarze reprezentacji Polski (fot. Volleyball World)

Świetny początek. Polska ze zwycięstwem w Lidze Narodów

| Siatkówka / Reprezentacja 
Rywale Polaków postawili na zmiany. "Spotkanie nie będzie oczywiste"
Rywale reprezentacji Polski siatkarzy postawili na zmiany (fot. PAP)

Rywale Polaków postawili na zmiany. "Spotkanie nie będzie oczywiste"

| Siatkówka / Reprezentacja 
Polscy siatkarze zaczynają grę w Lidze Narodów! O której mecz z Holandią?
Polska – Holandia na żywo relacja w TVP. O której mecz reprezentacji siatkarzy w Lidze Narodów (11.06.2025)?

Polscy siatkarze zaczynają grę w Lidze Narodów! O której mecz z Holandią?

| Siatkówka / Reprezentacja 
Polecane
Najnowsze
Artur Szalpuk: mam apetyt na więcej [WIDEO]
Artur Szalpuk: mam apetyt na więcej [WIDEO]
| Siatkówka / Reprezentacja 
Artur Szalpuk (fot. TVP SPORT)
Były szkoleniowiec Realu Madryt zgłosił się do PZPN-u!
Carlos Queiroz wyraził chęć poprowadzenia reprezentacji Polski (fot. Getty Images)
nowe
Były szkoleniowiec Realu Madryt zgłosił się do PZPN-u!
FOTO
Wojciech Papuga
Barcelona o krok od sprowadzenia bramkarza!
Joan Garcia (fot. Getty Images)
Barcelona o krok od sprowadzenia bramkarza!
| Piłka nożna / Hiszpania 
Trasy Tour de Pologne kobiet i mężczyzn zaprezentowane
Triumfatorem zeszłorocznego Tour de Pologne był Jonas Vingegaard (fot. Getty Images)
Trasy Tour de Pologne kobiet i mężczyzn zaprezentowane
| Kolarstwo / Tour de Pologne 
"To, jak Probierz postąpił z Lewandowskim, to kryminał"
Robert Lewandowski i Michał Probierz (fot. Getty Images)
"To, jak Probierz postąpił z Lewandowskim, to kryminał"
| Piłka nożna / Reprezentacja 
Legenda nie zawodzi w próbie generalnej przed Tour de France
Tadej Pogacar (fot. Getty Images)
Legenda nie zawodzi w próbie generalnej przed Tour de France
| Kolarstwo / Kolarstwo szosowe 
Kolarstwo. Prezentacja trasy Tour de Pologne 2025 [ZAPIS]
Kolarstwo. Prezentacja trasy Tour de Pologne 2025. Transmisja online na żywo w TVP Sport (13.06.2025)
Kolarstwo. Prezentacja trasy Tour de Pologne 2025 [ZAPIS]
| Kolarstwo / Tour de Pologne 
Do góry