Kamil Glik? Prezes Cracovii porównał go do starej Skody. Teraz zagrał mecz numer 80
Kamil Glik rozegrał w kadrze 80 meczów, w których zdobył sześć bramek (fot. Getty)
Mateusz Miga
Kamil Glik pojawił się na boisku w Budapeszcie w 58. minucie meczu Węgry – Polska w eliminacjach MŚ 2022. To jego osiemdziesiąty występ w reprezentacji Polski!
Jak spisywały się zespoły Sousy w jego debiutach? Zmienne szczęście Portugalczyka
Roczna dyskwalifikacja
Nim w wieku 22 lat zadebiutował w reprezentacji Polski, a na długo zanim ugruntował w niej swoją pozycję, Kamil Glik musiał pokonać wiele zakrętów. Miał 16 lat, gdy Wydział Dyscypliny Śląskiego Związku Piłki Nożnej zdyskwalifikował go na rok. Glik został wezwany na posiedzenie w charakterze świadka, a wyszedł z karą. Przesłuchującym go działaczom nie spodobał się sposób, w jaki odzywał się do nich młody piłkarz.
– Kilkadziesiąt lat pracuję jako działacz, ale nie przypominam sobie podobnej sprawy. Chłopak bez przerwy wszystkim przerywał. Zachowywał się prowokująco i cynicznie się uśmiechał. Wydział Dyscypliny miał prawo do takiej kary. Jeśli stwierdzimy poprawę w jego zachowaniu, po pół roku ma szansę na jej zawieszenie – komentował na łamach autobiografii Glika (spisanej wspólnie z Michałem Zichlarzem) ówczesny wiceprezes ŚZPN Grzegorz Termiński.
W młodym Gliku krew się gotowała. – Trochę się zdenerwowałem, bo widziałem, że chcą mnie uwalić. Skończyło się na rocznej dyskwalifikacji. Choć chyba i tak potraktowano mnie ulgowo, bo grałem wtedy w reprezentacji Śląska juniorów. Różnie mogło być. Przez to zawieszenie mogłem przecież w ogóle przestać grać. Ostatecznie jakoś odbębniłem pół roku, a potem mnie odwieszono – wspominał po latach.
Rok później 18-letni Glik trafił do… ligi okręgowej. W Silesii Lubomia spędził tylko pół roku. Janusz Pontus próbował znaleźć mu nowy klub, Glika jednak nie chciała wtedy ani Cracovia, ani Lech Poznań, ani nawet Odra Wodzisław. W ten sposób Glik trafił do Hiszpanii – najpierw był czwartoligowy klub UD Horadada, a potem młodzieżowe zespoły Realu Madryt. Do kraju wrócił w 2008 i zakotwiczył w Piaście Gliwice. W drugim sezonie Piastunki spadły z ligi tracąc 50 goli w sezonie.
Ale wtedy Glika chciało już kilka klubów. Było zainteresowanie ze strony Wisły Kraków, a z Lechem piłkarz negocjował już nawet warunki kontraktu. Ale o transfer nie było łatwo. Piast chciał za swojego obrońcę milion złotych. Janusz Filipiak porównał go wtedy – jak czytamy w autobiografii piłkarza – do starej Skody.
Stara Skoda wyjechała z Polski i całkiem nieźle zaprezentowała się na włoskich autostradach. Glik stał się ważnym ogniwem Torino, a potem pierwszym zagranicznym kapitanem w historii klubu. Jednym z kluczowych zawodników reprezentacji Polski stał się za kadencji Adama Nawałki, w trakcie kwalifikacji do mistrzostw Europy w 2016 roku. Na boiskach we Francji, wraz z Michałem Pazdanem, stworzył już chyba legendarny duet stoperów. Nawet Niemcy nie znaleźli sposobu na sforsowanie tej defensywy.
Jego kontuzja w 2018 roku też jest już legendarna. Drużyna Adama Nawałki szykowała się do zakończenia zgrupowania w Arłamowie przed mistrzostwami świata w Rosji, gdy gruchnęła wieść o kontuzji Glika. Piłkarz AS Monaco – oficjalnie podczas gry w siatkonogę – uszkodził bark i początkowo wydawało się, że do Rosji może pojechać jedynie w roli kibica. Twardziele tak łatwo się jednak nie poddają. Glik poleciał z zespołem, a już na drugą kolejkę był gotowy do gry. Co jednak z tego, skoro biało-czerwoni byli w 2018 roku wyjątkowo łatwi do ugryzienia.
W 2018 jechał z drużyną na mundial, choć nikt do końca nie wiedział, w ilu meczach będzie mógł wystąpić. Po prostu nikt też nie wyobrażał sobie tej drużyny bez niego. I tak samo było także pod koniec zeszłego roku. Gdy zbliżało się spotkanie o punkty Jerzy Brzęczek wpisywał go do składu w zasadzie automatycznie. Rok 2020 zamykaliśmy duetem stoperów Glik – Jan Bednarek i wydawało się, że długo się to nie zmieni. Glik spokojnie odhaczał kolejne występy, aż dotarł do liczby 79.
A jednak tak spokojnie dziś nie jest. Zimą zmienił się selekcjoner reprezentacji Polski, a wraz z nim taktyka. Wszystko wskazuje na to, że w czwartkowy meczu z Węgrami Glika zabraknie w podstawowym składzie. Paulo Sousa chce stawiać na grę trójką obrońców. W tej taktyce potrzebni są szybcy, mobilni obrońcy z umiejętnościami rozegrania piłki. Wiele wskazuje na to, że te właśnie cechy Sousa postawi ponad doświadczeniem, którego Glikowi mogą pozazdrościć nawet Bartosz Bereszyński i Jan Bednarek. O Pawle Dawidowiczu czy Michale Heliku nie wspominając. Po pierwszych treningach można wnioskować, że Sousa szuka obrońców z nowej szkoły, którzy pomogą mu w utrzymaniu małych przestrzeni między poszczególnymi formacjami. "Oldschoolowy" Glik może trafić do zamrażarki. Mecz z Węgrami zaczął na ławce, a na boisko wszedł w 58. minucie...