{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
Skąd się wzięła przyjaźń polsko–węgierska? Już pierwszy mecz zwiastował bliskie relacje
Piotr Kamieniecki /
Polak, Węgier, dwa bratanki... Ale skąd wzięło się to powiedzenie? Już sto lat temu oba kraje rozegrały pierwszy mecz pomiędzy sobą. Media dostrzegały wtedy przyjaźń obu narodów. Transmisja spotkania Polska – Węgry w Telewizji Polskiej.
Węgrzy cieszą się z absencji "Lewego". Trener zabrał głos
Historia przyjaciół
Polak, Węgier, dwa bratanki, i do szabli, i do szklanki. Ileż razy słyszalne było to hasło. Nie inaczej jest przy okazji meczów Polska – Węgry. – Znam to zdanie, naturalnie! Muszę powiedzieć, że uczyłem się go nawet po polsku. Naturalnie to sprawka pana rodaków, z którymi występowałem, a kilku ich było – przyznaje Gabor Kiraly, kiedy pytamy go o słynne hasło. – Tomasz Kuszczak, Artur Wichniarek, Bartosz Karwan, Piotr Reiss. Polaków spotykałem przede wszystkim w Hercie Berlin. Zawsze byli przyjaznymi ludźmi, z którymi mogliśmy porozmawiać o rzeczach łączących nasze narody. Ujmowała mnie ich bezpośredniość i stąd jestem przekonany, że wspomniane hasło ma w sobie wiele prawdy – twierdzi były bramkarz, który występował w charakterystycznych szarych spodniach dresowych.
Stosunki polsko–węgierskie sięgają nawet czasów średniowiecza. Instytut Historii Polskiej Akademii Nauk w jednym ze swoich opracowań twierdził, że słynne hasło powstało, bo oba narody zawsze żywiły do siebie sympatię. Miała to być kwestia przekonania o podobieństwie charakterów przedstawicieli narodów.
Słynne zdanie ma pochodzić z końca osiemnastego wieku, kiedy konfederacja barska upadła. Wielu przywódców powstania antyrosyjskiego mogło liczyć na azyl polityczny na terenach ówczesnej Austrii. Rozkwit stosunków obu narodów jest także upatrywany w panowaniu Stefana Batorego. W jego czasach armia konna była organizowana na wzór węgierski. Znacznie później, polski rząd emigracyjny popierał powstanie, które odbyło się w latach 1848–1849.
Węgrzy byli też jedynym krajem w regionie, który oferował Polsce wsparcie wojskowe w trakcie wojny z bolszewikami w 1920 roku. Ostatecznie nie doszło do tego, jak i przekazania transportów broni. Wszystko przez fakt, że rząd Czechosłowacji nie zgodził się na przepuszczenie wojskowych, jak i ładunku mającego wspomóc Polaków. Amunicję dostarczono ostatecznie przez tereny rumuńskie. W latach 1919–1921 rząd węgierskiego królestwa przekazał Polsce blisko 100 milionów pocisków karabinowych, a także inne materiały wojenne oraz sprzęt.
Bardzo istotnym elementem relacji obu państw jest wspomniane powstanie w połowie XIX wieku. Węgrzy walczyli wtedy z władzami austriackiego cesarstwa. Józef Wysocki sformował wówczas legiony polskie, które walczyły między innymi w bitwach pod Szolnokiem, Hatvan czy Vac. Odrębnie działał generał Józef Bem. Jego oddział w ciągu czterech miesięcy wyparł Austriaków z okolicznych terenów. Jego zasługi na Węgrzech są uznawane do dziś za heroiczne. Bem uważany jest za bohatera narodowego – do dziś wiele jest ulic jego imienia, a w Budapeszcie znajduje się pomnik.
Na Puskas Arenie, gdzie w marcu doszło do meczu Węgry – Polska, znalazło się wiele symboli związanych z przyjaźnią obu narodów. Pojawiły się barwy, a także transparent z podobizną Bema i hasłem w dwóch językach: Zwyciężymy! Wszak Bem naszym wodzem, Mistrz wolności, ludów obrońca. Blaskiem zemsty pulsuje przed nami, Ostrołęki gwiazda krwawiąca.
Parlamenty obu krajów w 2007 roku zdecydowały o ustanowieniu Dnia Przyjaźni Polsko–Węgierskiej. Nie było głosów przeciwnych czy wstrzymujących się. Święto obu narodów obchodzone jest 23 marca.
Wyjątkowy mecz?
Przyjaźń obu narodów nie przechodzi niezauważona przez węgierską federację. Z tej okazji stworzyła ona koszulki nawiązujące do relacji krajów. Nie bez znaczenia jest też fakt, że blisko sto lat temu, Polska rozegrała swój pierwszy międzynarodowy mecz właśnie z Węgrami. Akcję promują gracze, którzy w przeszłości występowali w PKO Ekstraklasie: Gergo Lovrencsics oraz Nemanja Nikolić.
Polska po raz pierwszy rozegrała mecz międzynarodowy 18 grudnia 1921 roku w Budapeszcie. Na Węgry udała się wówczas kadra, w której znalazło się siedmiu graczy Cracovii, dwóch Polonii Warszawa oraz po jednym z Pogoni Lwów i Warty Poznań. Biało–czerwonymi dowodził Imre Pozsonyi, Węgier mający za sobą pracę w Cracovii. Gospodarze wygrali 1:0 po bramce Szabo Jeno.
– Sukces polskiego sportu – głosił Przegląd Sportowy, który opisywał wyprawę biało–czerwonych. – Trenera, któremu celnicy czynili wstręty z powodu pełnego kosza żywności przeznaczonej dla drużyny, wyratowali z opresji gracze, którzy hurmem wpadli do komory celnej, gotowi zjeść od razu wszystkie zapasu, byle nie zostały w rękach sąsiadów – tak wyglądały początki wyprawy do Budapesztu.
Podróż na Węgry trwała 36 godzin. Polacy nie byli specjalnie wyspani przed rywalizacją. – W szatni nastrój wśród graczy przygnębiony. Kałuża w gorączce, Gintel z bólami żołądka, reszta znużona i zdenerwowana. Deszcz, który przez parę minut padał przed meczem, uczył boisko, z natury już wspaniałe, elastycznym – głosiła relacja ze stolicy Węgier.
Miejscowi od początku spotkania atakowali i mieli przewagę, ale wynik nie był wcale zły dla Polaków, którzy dopiero zbierali doświadczenie na arenie międzynarodowej. Dziennikarze wskazywali, że goście wykazywali się wielką ambicją i ofiarnością. – Charakterystyczną rzeczą dla naszych graczy, bardzo pochlebną, jest fakt, że wszyscy byli w wysokim stopniu niezadowoleni z siebie i ze swojej gry. Jeśli mimo to uzyskali wynik tak zaszczytny, to możemy z tego wysnuć śmiało wniosek, że nasz sport nie stoi znów o wiele niżej od sportu w środkowej Europie – podsumowywali dziennikarze, którzy potem wraz z całą drużyną udali się potem na bankiet z zaprzyjaźnionym narodem węgierskim.
Do tej pory Polska grała z Węgrami w 33 spotkaniach. Osiem razy wygrywali biało–czerwoni, pięć razy padały remisy, a 20 spotkań zapisano na korzyść rywali. W ostatnim spotkaniu, w ramach eliminacji MŚ 2022 było 3:3.