Pierwszy mecz kwalifikacji do mistrzostw świata za nami. Remis z Węgrami został przyjęty w Polsce z lekkim rozczarowaniem. A jakie nastroje panują nad Dunajem? O meczu z Polakami mówi węgierski dziennikarz, Tomasz Mortimer.
Mateusz Miga, TVPSPORT.PL: – To był szalony mecz. Jesteś zadowolony z remisu?
Tomasz Mortimer*: – Przed meczem wziąłbym go w ciemno, ale biorąc pod uwagę przebieg spotkania, jestem rozczarowany. Wyglądaliśmy dość pewnie prowadząc 2:0. Gdy w takiej sytuacji, w taki sposób tracisz dwa gole, zawsze będziesz rozczarowany. To wyglądało trochę tak, jakbyśmy nagle oddali ten mecz. Całe szczęście, że nasi piłkarze nie poddali się całkowicie. Mogę łatwo wyobrazić sobie scenariusz w którym oddajemy rywalom pole, tracimy gola w końcówce i przegrywamy. A oni zdołali jednak wrócić do gry i to zrobiło na mnie duże wrażenie.
– Węgry rozpoczęły nisko, oddając Polakom piłkę. Mieliśmy przewagę w posiadaniu i znacznie więcej podań, ale to gospodarze jako pierwsi trafili do siatki. Byłeś zaskoczony takim startem meczu?
– Zupełnie nie. Za kadencji Maro Rossi’ego gramy właśnie tak. Oddajemy rywalom inicjatywę, by poczekać na szansę do szybkiej kontry, gdy uda się odzyskać piłkę.
– Do 60 minuty byliście znacznie bardziej efektywni. Co się nagle stało?
– Nie mam pojęcia. Jeszcze do niedawna taka postawa naszej drużyny zupełnie by nas nie zaskoczyła. Ale w ostatnim czasie nasza reprezentacja nie przyzwyczaiła nas do takich zachowań. Może zmiany w składzie doprowadziły do delikatnego rozmontowania zespołu? A może po prostu zabrakło koncentracji? Bez względu na przyczynę, tak szybka utrata dwóch goli była bardzo rozczarowująca i mam nadzieję, że nasi piłkarze wyciągną z tego wnioski.
– Myślisz, że brak Dominika Szoboszlaia miał duży wpływ na waszą postawę w tym meczu?
– Trudno ocenić. Gdy strzelasz trzy gole, a jednak nie wygrywasz, problemem nie jest ofensywa, a gra obronna. I na tym bym się skupił.
– Jak oceniasz waszą postawę w tym meczu? Kto podobał ci się najbardziej? Ktoś rozczarował?
– Myślę, że to był świetny mecz naszej reprezentacji. Do 60 minuty perfekcyjnie trzymaliśmy się planu na to spotkanie. Po pierwsze – trzymaliśmy Polskę daleko od naszej bramki. Po drugie – dzięki tym dwóm wypadom – wyglądaliśmy na groźniejszą drużynę, mimo że to rywal częściej miał piłkę przy nodze. Oczywiście, wszystko zmieniły dwa szybkie gole strzelone przez Polaków i warto przy tej okazji zwrócić uwagę na Atiilę Szalaiego i Szilvesztera Hangya. Wszystkie trzy gole straciliśmy po waszych akcjach ich stroną (przy trzecim golu w miejsce Hangya grał już Attila Fiola). A rzadko widzi się tak tak łatwo tracone bramki jak drugi gol dla Polaków.
– Ten mecz trochę pokazał charakter Polaków. Jak jest źle (jak przy stanie 0:2), to nagle stać nas na szalony zryw. Co ten mecz mówi o charakterze Węgrów?
– To skomplikowana materia. Ktoś oceni, że zagraliśmy nieco frajersko, bo wypuściliśmy z rąk dwubramkowe prowadzenie. Ale przecież zdołaliśmy raz jeszcze wyjść na prowadzenie, co było pokazem dużej siły mentalnej. A na koniec dajemy Lewandowskiemu mnóstwo miejsca w polu karnym i pozwalamy strzelić trzeciego gola. To już był kryminał. Ten mecz przede wszystkim mówi o braku koncentracji i zdolności reagowania na zmiany w grze.
– To co, walczymy o drugie miejsce? Oczywiście zerkając na Albanię.
– Tak. Od początku czułem, że ten mecz jest jak pierwsze spotkanie barażowe. Macie teraz wielką przewagę w postaci trzech goli strzelonych na wyjeździe.
* Tomasz Mortimer to węgierski dziennikarz. Założyciel portalu HungarianFootball.com.