Reprezentacja Polski zremisowała z Węgrami 3:3 na początek walki w eliminacjach mistrzostw świata. Nowy selekcjoner Paulo Sousa dokonał dużych zmian w podstawowym składzie, a biało-czerwoni popełnili wiele błędów w obronie. – Te pomyłki były dziecinne – skomentował w rozmowie z TVPSPORT.PL Tomasz Kłos, były stoper kadry.
Maciej Rafalski, TVPSPORT.PL: – Paulo Sousa przekombinował z zestawieniem wyjściowej jedenastki?
Tomasz Kłos: – Byłem bardzo zdziwiony brakiem Kamila Glika. To był błąd. Nie wiem, czym kierował się nowy selekcjoner. Widać było, jak osobowość Glika wpływa na zespół. Jan Bednarek prezentuje się zupełnie inaczej u jego boku, a inaczej z Michałem Helikiem. Zastanawiam się, czy Sousa aż tak dobrze zna charakterystykę tych zawodników, że zdecydował się na tak odważną zmianę w taktyce. Teraz nie ma na to przecież czasu. Rozumiem, że pojawił się nowy trener, który chce sprawdzić inne warianty. Gdy jednak podpisywał kontrakt to musiał zdawać sobie sprawę, w jakiej sytuacji jest drużyna.
– W czwartek miejsce Glika na środku obrony zajął Michał Helik. W reprezentacyjnym debiucie nie wypadł zbyt dobrze...
– Musiał wejść "w buty" tak doświadczonego piłkarza jak Glik. Być może gra dobrze w Anglii, ale taką decyzją zrobiono mu krzywdę. Można było dać mu szansę w meczu z Andorą, mniej wymagającym rywalem. Teraz został rzucony na głęboką wodę. Jeden, drugi czy trzeci błąd może mocno skomplikować jego karierę w kadrze. Skoro "wygryzł" ze składu Glika, to rozumiem, że daje zespołowi coś więcej. To z kolei sprawia, że nie ma dla niego żadnej taryfy ulgowej. Można było wprowadzić go do drużyny w bardziej rozsądny sposób.
– Sousa jest kolejnym trenerem, który próbuje systemu z trójką obrońców. Znów przynosi to słaby efekt. Dlaczego?
– Selekcjonerzy od lat chcieli wprowadzić taką taktykę w kadrze. Za każdym razem kończyło się to niepowodzeniem. Uważam, że jesteśmy przystosowani do gry w systemie z czterema defensorami. Może niektórzy nasi piłkarze w klubach grają trójką w obronie. Tam mają jednak więcej czasu na zgranie się z kolegami, treningi są codziennie. Reprezentacja to inna specyfika. Powinniśmy wrócić do systemu z czterema obrońcami i zabezpieczyć tyły.
– Co było największym problemem w defensywie?
– Brak asekuracji i odpowiedzialności. Przy pierwszym golu Jan Bednarek i Michał Helik byli za daleko od siebie. W dodatku ten pierwszy większą uwagę zwrócił na pilnowanie rywala niż kontrolowanie, gdzie jest piłka. To sprawiło, że podanie przeszło między obrońcami, a rywal znalazł się przed Wojciechem Szczęsnym. Stoperzy źle się ustawiali, przy trzecim golu jeden z Węgrów był zupełnie niepilnowany i przedłużył tor lotu piłki do swojego kolegi. Na koniec zagapił się tam Arkadiusz Reca. Takie pomyłki są niedopuszczalne. Było ich zbyt wiele.
– Słabo wyglądali też nasi wahadłowi...
– Powinni napędzać ataki, a w ofensywie zrobili niewiele. Nie byli również wielkim wsparciem w obronie, ale to także kwestia defensywnego pomocnika. Grzegorz Krychowiak w Lokomotiwie ma mniej defensywnych obowiązków i w kadrze również "ciągnie go" do przodu. Przez to nie zawsze wypełnia się z obowiązków w destrukcji. Straciliśmy trzy gole z przeciętnym zespołem. Przecież to nie była drużyna klasy Anglików.
– W najbliższych spotkaniach najlepszym rozwiązaniem będzie powrót do gry czterema obrońcami?
– Jest za mało czasu na to, by piłkarze wypracowali automatyzmy do gry trójką. Potrzebujemy punktów w eliminacjach, a za parę miesięcy czekają nas mistrzostwa Europy. Jeśli teraz chcemy budować coś zupełnie od zera, to może skończyć się źle. Eksperymenty nie są nam teraz potrzebne.