Reprezentacja Polski od remisu 3:3 z Węgrami rozpoczęła rywalizację w eliminacjach do mistrzostwa świata w 2022. Biało-czerwonych w kolejnych dniach czekają spotkania z Andorą (28 marca) i Anglią (31 marca). – Marzy mi się zwycięstwo na Wembley. Nie można jednak zapomnieć o remisie. To też będzie coś nieprawdopodobnego. "Kop psychiczny" przed wyjazdem na mistrzostwa Europy – powiedział Jan Tomaszewski. Transmisje spotkań w Telewizji Polskiej, w TVPSPORT.PL oraz w aplikacji mobilnej TVP Sport.
W czwartek rozpoczęły się zmagania w grupie I eliminacji mistrzostw świata. Reprezentacja Polski przegrywała już w Budapeszcie z Węgrami 0:2 i 2:3, ale ostatecznie wyrwała remis 3:3. To minimum, które musieli wywalczyć biało-czerwoni w debiucie Paulo Sousy w roli selekcjonera.
Jedną z bramek zdobył najlepszy strzelec poprzednich eliminacji. Robert Lewandowski ustalił wynik. Wcześniej trafiali Krzysztof Piątek oraz Kamil Jóźwiak.
W niedzielę znów nie zagra Mateusz Klich. Powodem jest pozytywny wynik na obecność koronawirusa. Po tym, jak gorzej poczuł się Łukasz Skorupski, dodatkowo został powołany został młody Karol Niemczycki. Co nieco przed kolejnymi meczami powiedział były bramkarz biało-czerwonych, Tomaszewski.
Filip Kołodziejski, TVPSPORT.PL: – Jest zadowolenie po pierwszym spotkaniu kadry pod wodzą nowego selekcjonera?
Jan Tomaszewski, były bramkarz reprezentacji Polski: – Przez ostatnie dwa tygodnie przewidywałem, że taktycznie zawodnicy spełnią wszelkie zadania. Spełnili je. Życzyłem Sousie, żeby trafił dobrą wyjściową jedenastkę. Niestety, tak się nie stało. Byłem jedyny, który miał takie obawy. Gdyby od 1. minuty wyszli Jóźwiak i Rybus, to myślę, że gładko wygralibyśmy to spotkanie. Dopóki nie było zmian, nie mieliśmy "zasilana" z boku. Dlatego właśnie należą się brawa do Sousy.
– Wyciągnął lekcję?
– Nieprawdopodobnie dobrze odczytał grę. Wykonał zmiany i stało się. Trzy bramki padły przecież dzięki Jóźwiakowi.
– Jakie jeszcze błędy trzeba wykluczyć przed kolejnym meczem?
– Na pewno wprowadzić od początku Kamila Glika. To podpora psychiczna. Wtedy defensywa jest stabilniejsza. Selekcjoner wystawił... Michała Helika. Szczerze? Nawet nie wiem, kto to jest. To był duży błąd. Mecz z Węgrami miał bardzo duże znaczenie. Gdy wcześniej traciliśmy bramkę zazwyczaj przegrywaliśmy. Teraz straciliśmy dwie bramki i się odbiliśmy. Drużyna w siebie uwierzyła. Niektórzy dziennikarze mówili, że w pierwszej połowie zagraliśmy beznadziejnie. A mieliśmy przecież 65 procent posiadania piłki. Pojawiały się indywidualne błędy, ale raczej więcej ich nie zobaczymy, na tak dużą skalę.
– Więcej plusów niż minusów.
– Naturalnie. Jestem przekonany, że jeśli nastąpią korekty w składzie, to możemy wyjść na mecz z Anglię i walczyć jak równy z równym. To nie daje szans na zwycięstwo, ale wtedy nie będziemy chłopcami do bicia. Kiedy słyszę, że Anglicy to jacyś herosi, mam ochotę przypomnieć, co niektórym dziennikarzom, że oni przegrali w Lidze Narodów nie tylko z Belgią, ale i Danią! Przepraszam... co to ma być? A Węgrzy? Są na fali wznoszącej. Nie przegrali kilku spotkań z rzędu, wywalczyli awans do mistrzostw Europy. To był bardzo groźny zespół. Pokazali to. Nie można jednak pisać, że Robert Lewandowski jest droższy niż cała kadra rywali. To nic nie daje na dłuższą metę.
– Nic?
– Mam do tych wszystkich mądrali jedno pytanie. Dlaczego Francja zremisowała 1:1 z Ukrainą, jeśli Kylian Mbappe jest warto więcej niż... Bank Ukraiński? Pieniądze nie grają. Podkreślałem już wcześniej, że gdy wywalczymy w tych trzech spotkaniach pięć punktów, to będzie coś wspaniałego i będzie szansa na grę o pierwsze miejsce.
– Na kim się pan zawiódł?
– Najbardziej na Arkadiuszu Miliku. Grał w pomocy, nie w ataku. Występował za Mateusza Klicha. Gdyby nie ten pieprzony koronawirus, byłoby lepiej... Byłaby także inna gra Jakuba Modera, gdyby pojawił się przy Klichu, nie Miliku. Można teraz jednak tylko się zastanawiać. Mateusz w tym momencie nie pomoże już kadrze, a szkoda. Sousa wie coraz więcej o zawodnikach. Może sprawdzać różne warianty przed Anglią.
– A Wojciech Szczęsny?
– Zawinił przy pierwszej bramce. Stał na szesnastym metrze, gdy ich atakowaliśmy. Potem zaczął się cofać... Pierwszy raz zobaczyłem, że "nie trafił" do bramki. Nie wiedział, gdzie się znajduje. Później grał lepiej. Dawał radę na przedpolu, ale mógł to robić oczywiście lepiej. Szczęsny nie był jeszcze zgrany z nowym obrońcą. Przecież Manuel Neuer też popełnia błędy...
– Jak zapatruje się pan na rywalizację z Andorą?
– Nie no... Nie żartujmy. Powinniśmy z nimi zagrać pierwszym składem, żeby się zgrywać i doskonalić. To inna kadra niż za Jerzego Brzęczka. Wtedy najczęściej graliśmy na czterech obrońców. Tu zaczęliśmy na trzech. W momencie, w którym prowadzilibyśmy dwoma-trzema golami, można by robić zmiany.
– Nowe ustawieniu panu pasuje?
– Nie mi ma pasować. Niektórzy mówią, że gdy się bronimy jest czterech obrońców, gdy atakujemy robi się ich trzech. To jednak nie o to w tym wszystkim chodzi. Dziennikarze często nie mają zielonego pojęcia o profesjonalnej piłce. Dzielą i mielą ustawienia. Na całym świecie gra się jednak dwoma systemami. Albo 1-3-6-1, albo 1-4-5-1. Sousa powiedział na konferencji, że chodzi o trzy elementy gry. O to, kiedy jesteśmy przy piłce i jak gra każdy zawodnik. O to, kiedy oni są przy piłce i jak zachowują się nasi. Kiedy robimy pressing i jak to wygląda. Dochodzą jeszcze stałe fragmenty, ale to temat poboczny. Możemy grać nawet w ustawieniu 1-10, byle tylko spełniać założenia trenera.
– Trudno będzie się skoncentrować na meczu z Andorą?
– Nie. Doskonalmy po prostu zachowania piłkarzy z pierwszego składu, potem zmieńmy pięciu zawodników. Trener wie co robić. Dobrze czyta grę. Przyznał się do błędu, za co ma u większości duży plus. Koryguje decyzje. Nie rozkładał bezradnie rąk. Działa.
– Co się marzy przed kolejnymi meczami?
– Marzy mi się zwycięstwo na Wembley. Nie można jednak zapomnieć o remisie. To też będzie coś nieprawdopodobnego. "Kop psychiczny" przed wyjazdem na mistrzostwa Europy. Oby był tylko pozytywny wynik!