Orest Lenczyk dawno nie zabierał głosu w dyskusji na temat stanu polskiej piłki. Dla nas uczynił wyjątek. Jak doświadczony trener ocenia mecz z Anglią? Dlaczego uważa, że Jerzy Brzęczek nadal powinien być selekcjonerem. I czym zajmuje się dziś 79-letni szkoleniowiec?
Mateusz Miga, TVPSPORT.PL: – Porozmawiajmy o meczu z Anglią.
Orest Lenczyk: – O Anglikach. Jedno zdanie. Nie spodziewałem się, że tak słabo zagrają, szczególnie biorąc pod uwagę to, co wiem o Liverpoolu, Tottenhamie, Chelsea itd. Chociaż wytłumaczenie jest bardzo proste – w tych klubach gra bardzo wielu obcokrajowców.
– Na nas ta słaba gra wystarczyła.
– To jest teoria po meczu. Uda się zdobyć bramkę lub nie i od razu powstają artykuły, wygłaszane są opinie. Jednego trenera z błotem zmiesza, a drugiemu daje koronę. Spokojnie. To jest piłka. Najgłupszy sport jaki istnieje.
– Pierwsza połowa bardzo słaba w wykonaniu Polaków.
– Bardzo słaba w wykonaniu Anglików. Polacy grali tak, by nie przegrać. A w takiej sytuacji najczęściej jednak przegrywasz.
– Z Robertem Lewandowskim wyglądałoby to diametralnie inaczej czy niekoniecznie?
– Nie mam pojęcia. Anglicy na początku grali bardzo twardo. Może upolowaliby Roberta i później nie byłby już sobą? Tym bardziej, że już w poprzednich meczach nie wszystko było u niego ze zdrowiem w porządku. Mecz z Anglią był w pewnym sensie eksperymentem. Przecież takiego składu nikt by nie odgadnął. A więc, skoro już miało się robić eksperymenty, to lepszym momentem był mecz z Andorą. To wtedy można było zagrać bez Lewandowskiego i oszczędzać go na Anglików. No bo to już są jaja, że potrzebujemy Roberta, by zbawił nas w meczu z Andorą. Cofnę się o dwa miesiące. Uważam, że Jerzy Brzęczek powinien być selekcjonerem do końca Euro i kwalifikacji do mistrzostw świata. Zmianę trenera tłumaczono tym, że chciała tego opinia publiczna. A ja pytam, kto to jest opinia publiczna? To prawdopodobnie doradcy jednego człowieka, który się bardziej martwi o swoje koryto niż o polską piłkę. Jerzy Brzęczek zasłużył, by do końca pracować z tą kadrą. A potem słyszałem jeszcze, że opinia publiczna domaga się, aby na stanowisko wrócił poprzednik Jurka.
– Na Wembley przekonaliśmy się, jak może wyglądać przyszłość bez Lewego?
– Chyba tylko ktoś niespełna rozumu opiera reprezentację na jednym człowieku. Czy z polskiej drużyny, która grała w środę z Anglią, trener rywali wziąłby kogoś do siebie?
– Myślę, że Wojtek Szczęsny pewnie miałby miejsce.
– A po co? Przecież mają dobrego bramkarza.
– Według mnie jest lepszy niż Nick Pope.
– Nie chodzi o to, kto jest lepszy. Anglicy mają swoich niezłych bramkarzy. Kto jeszcze?
– …
– Niech pan weźmie więcej wdechów, bo będzie miał pan problem. Uważam natomiast, że trener polskiej drużyny wziąłby każdego z Anglików.
– To jaki jest polski piłkarz? Ograniczony. Nie potrafi grać tak odważnie, jakbyśmy chcieli.
– Co my możemy chcieć? Trzeba realnie oceniać szansę. Przecież do dziś jest gwarno i hucznie o przypadkowym remisie na Wembley w 1973. Robi się z tego spotkania sensacje, mówi o nim jak o zwycięstwie. Ja tamten mecz oglądałem X razy. I powiem wprost – gdyby nie Jasiek Domarski, którego miałem kiedyś przyjemność trenować, to pewnie byśmy nie zremisowali.
– Wróćmy do 2021. Piotr Zieliński to piłkarz, z którym wiążemy duże nadzieje. A na Wembley bardzo dużo strat w groźnym sektorze, na własnej połowie.
– Oceniając występ danego piłkarza zawsze biorę pod uwagę to, z kim mierzył się w swoim sektorze boiska. Albo dajesz sobie radę z najbliższym rywalem, albo nie. Lewy pomocnik Anglików nieźle rozrabiał i śmiało wjeżdżał w naszą szesnastkę. Który z Polaków zagrał tak samo? Sam nasz prawy obrońca to było za mało, a wyjątkowo mu się chciało. A gra typowych oskrzydlających to już była kompletna klapa. Pod koniec wszedł Grosicki. To trochę jakby życie wspomnieniami. Kiedyś strzelił dwa gole to dajmy go na ten mecz. Jurek Brzęczek wiedział wszystko o tej drużynie i o kandydatach do gry. Uważam, że powinien być do końca trenerem.
– Zmian w składzie ciągle jest bardzo dużo. Paulo Sousa szuka i odważnie postawił m.in. na Michała Helika. Ale mecze z Węgrami i Anglią mu nie wyszły.
– Nie można na kogoś stawiać, jak się miało cztery, pięć treningów. Jurek wiedział wszystko na ten temat. Żył tym! Pod koniec zeszłego roku mocno nim poniewierano. Bardzo mi było przykro, tym bardziej, że znam go osobiście. To bardzo porządny człowiek. Ale ma jedną wadę – został trenerem. A ja ciągle powtarzam i do końca życia zdania nie zmienię, że zawód trenera to zawód dla idioty. Jak można wykonywać zawód, gdzie w najważniejszych momentach nie ma się żadnego wpływu na rozwój sytuacji? Wynik każdego meczu zależy w dużej części od szczęścia, a później media robią z tego dumę narodową i niesamowity wynik. Dziś jest mi żal Igi Świątek, która po wygraniu Rolland Garros musi mierzyć się z ogromnymi oczekiwaniami. Gdyby to było krok po kroczku, a nie od razu taki sukces, to może miałaby łatwiej. Ja jednak zawsze będę jej kibicem. Wszyscy w domu uważamy, że to jest bardzo fajna, ładna, mądra dziewczyna. Takie ładne dziewczyny na kortach to rzadkość.
– W czerwcu przed nami Euro.
– Ja nawet nie wiem z kim grają.
– Myślę, że trener dobrze wie. Hiszpania, Szwecja, Słowacja.
– Proszę powtórzyć.
– Hiszpania
– Kto to jest! Dalej.
– Szwecja.
– Kto to jest! Dalej.
– Słowacja.
– Mogę powiedzieć kto to jest, bo też pamiętam wynik 0:1 z 2009 roku. Czyli co? Co chce pan powiedzieć? Że Polska jest faworytem? Jeśli pan tak twierdzi, chciałbym usłyszeć dlaczego.
– Daleki jestem od takich słów.
– Ja grałem dwa mecze ze Szwedami. W Pucharze Europy – po raz pierwszy prawie 35, a drugi pięć lat temu. I dostałem łupnia dwa razy.
– Nie wspomina pan dobrze tych rywalizacji.
– Uważam, że Szwedów – szczególnie w reprezentacji – stać na wiele. Zdrowy naród. Prawie wiking.
– A Hiszpania...
– A to nie ma o czym gadać. Wygramy z Hiszpanią? To będzie zupełny przypadek.
– Paulo Sousa eksperymentuje na żywym organizmie?
– Nie chcę go oceniać, bo go nie znam.
– Ale może pan ocenić jego decyzje. To eksperymentowanie?
– Zawsze tak jest, jak się przychodzi 15 minut przed eliminacyjnymi meczami. Ja byłby bardziej zainteresowany, co po takich meczach mówi prezes PZPN. Bo to wszystko jest na jego głowie. A dywagacje na temat powołań, składu, zmian nie mają sensu. Sousa przyjechał do Polski ze swoimi trenerami, tak?
– Tak
– To on ich słucha? A co oni wiedzą o polskiej drużynie?
– Myślę, że podpowiada mu także ktoś z Polski, ale nie wiadomo kto.
– To zamiast do Lenczyka proszę dotrzeć do tej osoby i ją zapytać o decyzje trenera.
– Możemy chwilę porozmawiać o panu?
– Proszę mnie zostawić w spokoju.
– Słyszę, że trener w dobrym nastroju i kondycji.
– A ktoś mówił lub pisał inaczej?
– Nie. Chciałem się jednie upewnić. Trener mieszka w Krakowie?
– To niedelikatnie z pana strony, że ja po 42 latach pobytu w Krakowie pan się pyta, czy ja tu mieszkam. Niedawno na Rynku Głównym spotkała mnie żona pewnego trenera – mieszkali w Krakowie osiem miesięcy, bo potem mąż stracił pracę. Zobaczyła mnie i pyta zaskoczona: "To pan też mieszka w Krakowie?"
– Pomyślałem, że może trener uciekł w Bieszczady, w rodzinne strony.
– Za daleko pan zaszedł z tymi Bieszczadami. Ja pochodzę z Sanoka i powiedzmy, że jest to ostatnia metropolia przed Bieszczadami. Ja jeździłem w te góry sześćdziesiąt lat temu i wtedy byłem w nich zakochany. Brało się dziurawy namiot, a potem człowiek szedł 10 kilometrów i nie spotkał żywej duszy. Teraz tam nie ma po co jechać. Człowiek na człowieku.
– Czym się trener teraz na co dzień zajmuje?
– Wnukami i działką. I na tym zakończmy.