Puchar Polski to przepustka do europejskich pucharów. Zarówno Arka Gdynia, jak i Piast Gliwice w półfinale rozgrywek zagrały tak, że w Europie na niewiele by się to zdało. Do wyłonienia zwycięzcy potrzebne były rzuty karne. W nich górą był pierwszoligowiec z Gdyni.
Arka Gdynia to drużyna, która zwykła mieszać w rozgrywkach Pucharu Polski. Choć w ligowych rozgrywkach zwykle bywało różnie, to w turnieju tysiąca drużyn Arkowcy dochodzili daleko, w 2017 roku wygrywając nawet te rozgrywki, a rok później przegrywając w finale. I tym razem zespół Dariusza Marca, który na co dzień walczy o awans do Ekstraklasy, chciał powtórzyć to osiągnięcie. Na drodze stanął Piast Gliwice, który w całej historii nigdy nie zdobył Pucharu Polski. I był to pierwszy klub z najwyższej klasy rozgrywkowej, na którego w tej edycji wpadła Arka.
Po pokonaniu Górnika Polkowice, Górnika Łęczna, Korony Kielce i Puszczy Niepołomice poprzeczka zawieszona została wyżej. I już w 7. minucie Piast powinien był prowadzić. Po zamieszaniu w polu karnym strzał do opuszczonej przez Kacpra Krzepisza bramki oddał Dominik Steczyk, lecz świetną interwencją na linii bramkowej popisał się Adam Danch. W trzecim kwadransie dogodne okazje na zdobycie bramek mieli Jakub Świerczok i Jakub Czerwiński. Ich strzały minimalnie minęły słupek bramki Arki. Jedyną odpowiedzią w pierwszej części spotkania było uderzenie Macieja Rosołka, które nogą zatrzymał Frantisek Plach.
W drugiej części spotkania to gospodarze wyglądali na bardziej pragnących awansu, lecz nie potrafili udokumentować przewagi. W 78. minucie dobrą okazję miał rezerwowy Marcus da Silva, lecz i tym razem dostęp do siatki nogami zagrodził Plach. Chwilę później koszmarny błąd popełnił Haris Memić. W dogodnej sytuacji znalazł się Świerczok, który uderzył płasko z około piętnastu metrów. Krzepisz popisał się kapitalną interwencją i wybił piłkę na rzut rożny. Coraz bardziej zanosiło się na dogrywkę. I tak też się stało, choć mogło być inaczej, gdyby Mateusz Winciersz w doliczonym czasie gry z metra trafił do bramki. Zamiast tego nie trafił w piłkę.
W dogrywce jako pierwsi zaatakowali ekstraklasowicze. Jakub Świerczok raził jednak nieskutecznością. Bliski zemszczenia się był Rosołek, lecz po kapitalnym przerzucie Memicia ustrzelił Placha zamiast gola. W drugim dodatkowym kwadransie kolejną kapitalną okazję miał Winciersz. Młodzian tym razem trafił w piłkę, ale pocelował nią Krzepisza. Dogodną okazję na gola w 112. minucie miał też Patryk Lipski, lecz jego rzut wolny z 17 metrów był kompletnie chybiony. Karne zbliżały się z minuty na minutę. I Arkowcy jakby tylko na nie czekali – i się doczekali.
�� Za nami ponad 1⃣2⃣0⃣ min. gry, które nie przyniosły bramek. O zwycięstwie zadecydują rzuty karne❗��
— Arka Gdynia (@ArkaGdyniaSA) April 7, 2021
***
120' #ARKPIA 0:0 pic.twitter.com/TnUUZLgPVD
14:00
Ruch Chorzow/Legia Warszawa