Rodzina była zbyt biedna, żeby kupić nowy motor. Przez dziesięć lat nawet nie wiedziałem, co znaczy nowy crossowy motor – wyznaje w rozmowie z TVPSPORT.PL Artiom Łaguta. W końcu dostał szansę na żużlu i ją wykorzystał. Dziś należy do światowej czołówki i chce zdobyć z Betard Spartą Wrocław mistrzostwo Polski.
Antoni Cichy, TVPSPORT.PL: – W piątek jedziecie po raz pierwszy. Jakie jest twoje nastawienie, twoje oczekiwania?
Artiom Łaguta, Betard Sparta Wrocław: – Na pewno chcemy powalczyć o zwycięstwo. Wszyscy w drużynie mamy jeden cel: wygrać.
– A w perspektywie całego sezonu? Z tak mocnym składem jesteście w gronie ścisłych faworytów.
– Każdy wie, dlaczego tutaj przyszedłem. Chcę zaprezentować się w drużynie z jak najlepszej strony. Oczywiście, będziemy walczyć o play-offy, a później zostanie do zrealizowania już tylko jeden cel.
– Pojechać po mistrzostwo?
– Tak!
– Miałeś już okazję sprawdzić tor. Jak się czujesz po ostatnich treningach?
– Bardzo dobrze. Jest fajnie przygotowany, można się ścigać. Wszystko mi pasuje, jestem naprawdę zadowolony.
– Chyba lubisz ten tor. Rok temu wygrałeś tutaj Grand Prix.
– Tak, wygrałem! Ale niejeden raz tu przyjeżdżałem i czułem, że Stadion Olimpijski mi leży. Sama geometria toru mi odpowiada. Jest szeroki, można szybko pojechać.
– Kiedy podejmowałeś decyzję o przenosinach do Wrocławia, to miało jakieś znaczenie, że tak dobrze ci tutaj idzie?
– Nie, już wcześniej prowadziliśmy rozmowy z Betardem Spartą Wrocław. To było parę lat temu. Może wcześniej nie byłem jeszcze gotowy, żeby przyjść do tak mocnej drużyny. Ale teraz czuję, że ten krok wpłynie pozytywnie na moją przyszłość, rozwój.
– Wybrałeś wtedy Grudziądz. Dlaczego nie Spartę?
– To było trochę inaczej. Odszedłem z Tarnowa do Grudziądza i po prostu co roku przedłużałem kontrakt. Mieliśmy cel, żeby awansować do play-offów, ale przez sześć lat się nie udało. Dlatego postanowiliśmy odejść. Chcę powalczyć o play-offy.
– Szansa na play-offy była kluczowa? Zobaczyłeś mocny skład z Taiem Woffindenem, Maciejem Janowskim?
– Tak, patrzę na to, kto będzie jeździł. A tutaj są sami młodzi chłopcy, w tym wieku co ja. Każdy z nas chce dobrze punktować i dojechać do finału. Wiadomo, finał to finał, ale ja przez ostatnich sześć lat nie byłem nawet w play-offach. Chciałbym w nich pojeździć!
– Cieszysz się, że teraz możesz porozmawiać z kimś w parku maszyn po rosyjsku? Zostałeś w końcu klubowym kolegą Gleba Czugunowa.
– Akurat tego mi nie brakowało, żeby porozmawiać z kimś po rosyjsku. Mogę w domu z żoną! Miałem w Grudziądzu fajnych kolegów, jak Krzysztof Buczkowski, mój najlepszy przyjaciel z czasów startów w GKM. Rosyjski nie miał więc znaczenia.
– Mówiłeś, że twoim idolem jest Tomasz Gollob. Miałeś trochę okazji, żeby z nim porozmawiać.
– Oczywiście. Jeździliśmy razem w Grudziądzu przez dwa lata, zanim doszło do tej tragedii. No a później po tym wypadku już nie mógł z nami jeździć.
– Skąd pasja do motocrossu wśród żużlowców?
– U mnie to nie pasja, ja jeździłem zawodowo w motocrossie. Pasją stał się raczej żużel. Nigdy nie myślałem, że zamienię motocross na speedway, bo na początku mnie nie kręcił. Nie ma skoków, nie ma zakrętów, nie ma hamulców. Nie za bardzo chciałem jeździć na żużlu.
– Dlaczego w takim razie przesiadłeś się na motor żużlowy?
– W motocrossie jest bardzo wielu zawodników, bardzo wielu chce być wśród najlepszych na świecie. A tych może być piętnastu. Wystarczy tylko sprawdzić, ile licencji na motocross kupuje się w samych Niemczech. Pięć tysięcy! A ile na żużlu? W Grand Prix jedzie nas piętnastu. Większość tych samych bierze udział w różnych ligach. A tu w samych Niemczech pięć tysięcy! Nawet nie sposób zliczyć, ilu zawodników zebrałoby się na świecie. W motocrossie jest dużo trudniej. Do tego trzeba włożyć w ten sport sporo pieniędzy. Są małe szanse na dobry kontrakt, w ogóle na jakikolwiek kontrakt. Moi rodzice nie byli na tyle bogaci, bym startował w zawodach. Jeździłem tylko w Rosji. Gdyby była możliwość, ktoś by mnie popchnął, pojawił się jakiś sponsor, dał pieniądze i mógłbym się rozwijać, miał sprzęt, kto wie, czy nie zostałbym zawodnikiem.
Musisz zaryzykować, jeśli chcesz coś osiągnąć. Wiadomo, może dojść do wypadku, coś może się stać, ale tak samo na drodze. Nigdy nie wiesz, co zdarzy się na autostradzie. Niektórzy zawodnicy mówią, że motocross to niebezpieczny trening. Skoro nie jest bezpieczny, niech nie jeżdżą. Nawet najlepszemu na świecie może się coś stać. Ale co począć? Takie życie...
– Żużel dawał większą szansę, żeby startować, utrzymać się w sporcie?
– Wydaje mi się, że żużel nie jest tak ciężki jak motocross. Tam jedziesz kilkadziesiąt minut, to wymagające. Najlepsi w motocrossie są niesamowicie mocni. Tak się życie ułożyło... Ale kiedy tylko mam wolny czas, lubię pojeździć crossem.
– Rodzice od początku wspierali pasję do motocrossu, potem żużla?
– U nas wszystko było rodzinne. Najpierw starszy brat, Sasza, później Grisza. Już nawet nie pamiętam, jak jeździł ten starszy, byłem zbyt mały. A rodzice nas wspierali, zawsze tata pomagał, szukał sponsorów. Rodzina była zbyt biedna, żeby kupić nowy motor. Przez dziesięć lat nawet nie wiedziałem, co znaczy nowy crossowy motor. Jeździłem na pięcio-, sześcioletnim. Ale rodzice nie mogli sobie pozwolić na taki zakup. Dopiero kiedy zacząłem jeździć na żużlu i podpisałem kontrakt, wszystko dawał mi klub. Cały sprzęt, silniki. W motocrossie tego nie było.
– Przy starym motorze pewnie musiałeś trochę pogrzebać. Dobrze poznałeś tajniki techniczne?
– Tata mi pomagał, Grisza też, naprawiali te motory crossowe. Ale nie mieliśmy aż takich kłopotów. Wiadomo, jak trzeba było wymienić silnik, to sami tego nie robiliśmy, oddawaliśmy komuś. Trochę roboty jest przy nie najlepszym motorze!
– Rodzice nie bali się o ciebie i o braci, kiedy wyjeżdżałeś na tor?
– Wydaje mi się, że nie. Chcieli, żebyśmy zostali dobrymi zawodnikami. Zresztą, czego się bać?
– Zdarzają się wypadki. Sam wiesz po Tomaszu Gollobie...
– No tak, zdarzają się, ale kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana!
– Lubisz ryzyko?
– Tak! Nawet, jak jechaliśmy, to mówiłem menedżerowi: nie ryzykujesz, nie pijesz szampana! Musisz zaryzykować, jeśli chcesz coś osiągnąć. Wiadomo, może dojść do wypadku, coś może się stać, ale tak samo na drodze. Nigdy nie wiesz, co zdarzy się na autostradzie. Niektórzy zawodnicy mówią, że motocross to niebezpieczny trening. Skoro nie jest bezpieczny, niech nie jeżdżą. Nawet najlepszemu na świecie może się coś stać. Ale co począć? Takie życie... Ja się nie boję. Kocham to. Wyjeżdżam, trenuję. Nie myślę przed treningiem, że coś mi się stanie.
– Prędkość i adrenalina potrafią uzależnić?
– Skoki! To mnie najbardziej pociąga, tam jest największa adrenalina. A w żużlu? Na początku marca, kiedy zaczynamy treningi, prędkości zdają się ogromne. Ale w trakcie sezonu, trochę jej już brakuje. Chciałoby się szybciej, a nie można. Gdyby tak w żużlu wprowadzili skoki... byłoby jeszcze lepiej! Nie no, żartuję!
– Czasami czujesz monotonię, skręcając tylko w lewo?
– Kiedy zaczynałem, było trochę nudno, ale teraz już mi się nie nudzi. Ścigam się z najlepszymi na świecie, z każdym chcę wygrać. Po to się ustawiamy na starcie, żeby ukończyć bieg na pierwszym miejscu. Ale jest trochę inaczej niż w motocrossie.
Przez dziesięć lat nawet nie wiedziałem, co znaczy nowy crossowy motor. Jeździłem na pięcio-, sześcioletnim. Ale rodzice nie mogli sobie pozwolić na taki zakup. Dopiero kiedy zacząłem jeździć na żużlu i podpisałem kontrakt, wszystko dawał mi klub. Cały sprzęt, silniki. W motocrossie tego nie było.
– Co jest najważniejsze na torze? Na pewno cały czas rozwijasz sprzęt.
– Wszystko jest ważne. Teraz bez sprzętu nic nie zrobisz. Nawet gdybyś był świetnie przygotowany fizycznie, bez silników nie dasz rady. Musisz mieć dobre. I wierzyć w ludzi, ufać, że przygotują ci dobry sprzęt. Tak to wygląda.
– Znalazłeś takie osoby w Bydgoszczy?
– Tak, mam menedżera Rafała Lewickiego, także mechanika z Bydgoszczy, bardzo dobrego tunera silników Ryszarda Kowalskiego. Krok po kroku idziemy do przodu. Zobaczymy, co z tego wyjdzie na końcu kariery. Wydaje mi się, że przede mną jeszcze trochę lat ścigania.
– Skąd baza w Bydgoszczy?
– W 2012 roku podpisałem kontrakt z klubem z Bydgoszczy...
– ...ale potem był Grudziądz, dzisiaj Wrocław. Nie myślałeś, żeby się przenieść?
– Jak już tam przyjechałem, kupiłem mieszkanie, to nie myślałem o przenosinach. Podobało mi się też, że mam niedaleko na prom, blisko do Niemiec, jakoś tak po środku. Przypasowała mi Bydgoszcz. Nie rozważałem przeprowadzki. Dom mam we Władywostoku.
– Czyli dwa domy, Władywostok i Bydgoszcz?
– Tak.
– A teraz trzeci, czyli stadion olimpijski we Wrocławiu?
– Ha ha! Zobaczymy, na razie przede mną pierwszy sezon. Ale wszystko jest w porządku.
– Czułeś, że motocross, żużel dały ci szansę na lepsze życie? Przeprowadziłeś się do Polski, lepiej zarabiasz.
– Tak naprawdę to nie myślałem o tym, czy zostanę żużlowcem. Byłem zawodnikiem motocrossu, rodzice chcieli, żebym jeździł jak najlepiej. Nie rozmawialiśmy o żużlu. Ale tak się ułożyło, że rosyjski klub z Władywostoku, gdzie się urodziłem, zaproponował mi kontrakt. Jeszcze nie jeździłem na żużlu, a już mnie chcieli. Powiedziałem: przecież nie wiadomo, jak mi będzie szło. Ale mnie wzięli. I tak jakoś wyszło. Pojechaliśmy na zgrupowanie do Polski, pierwszy rok miałem trudny, a potem szło coraz lepiej, aż trafiłem do Ekstraligi.
– Duża jest różnica między polską a rosyjską ligą? Nie mówię nawet o poziomie, bo Ekstraliga to absolutny top. Jak to wygląda organizacyjnie w Rosji?
– To przepaść... Ale w porównaniu z polską ligą każda to przepaść. Nawet nie wiem, co powiedzieć. Wszystko, po prostu wszystko jest tutaj inne.
– Jak wygląda życie żużlowców w Rosji? Nie ma takiego profesjonalizmu?
– To nie tak, każdy chce być profesjonalistą. I każdy z młodzieżowców we Władywostoku wie, że kiedyś tam jeździliśmy z Griszą, a sami doszliśmy do Ekstraligi. Wszyscy chcieliby trafić do Ekstraligi, być popularni, choć nie wiem, czy to dobre słowo.
– Jak trafiłeś do Polski? Kiedy cię wypatrzyli?
– W pierwszym sezonie we Władywostoku podpisał ze mną kontrakt Lokomotiv Daugavpils. Jeździli w I lidze, zacząłem startować w Polsce, znaczy się, w Polsce na wyjazdach, a w domu na Łotwie. I tak szedłem krok po kroku. W zasadzie jeszcze nie doszedłem, mam nadzieję, że idę dalej.
– Po tytuł mistrza świata?
– Oczywiście! Każdy chce zostać mistrzem świata i robi wszystko, co może, żeby tak się stało. A wybór drużyny z Wrocławia powinien mi w tym tylko pomóc. Tutaj są zawodnicy, którzy startują w Grand Prix jak Tai Woffinden czy Maciej Janowski.
Rozmawiał Antoni Cichy
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1009 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.