10 kwi 2021 | Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa

Maciej Skorża. Butelki w szatni już nie fruwają. Lekcja od Arsene'a Wengera

Maciej Skorża ponownie poprowadzi Lecha Poznań (fot. PAP/Bartłomiej Zborowski) — Maciej Skorża ponownie został trenerem Lecha Poznań (fot. PAP/Bartłomiej Zborowski)

Bogusław Cupiał chciał uczynić go swoim sir Alexem Fergusonem. Dariusz Dudka nieomal nie oberwał od niego butelką. Maciej Skorża wraca do gry. Jako trener Wisły Kraków kiepsko radził sobie z porażkami, ale zdarzały się rzadko. W Pogoni Szczecin do porażek musiał się przyzwyczaić, ale teraz wraca do Lecha, by znów poczuć smak wygranych. W niedzielę Kolejorz, jeszcze bez Skorży na ławce, zagra z Legią (transmisja w TVP Sport).

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

"TRUSKAWKOWY ZACIĄG". MACIEJ SKORŻA W OGNIU PYTAŃ [ARCHIWUM TVP]

Sentyment zwyciężył. Lech Poznań ma nowego trenera

Czytaj też

Maciej Skorża, nowy trener Lecha Poznań (fot. Getty Images)

Sentyment zwyciężył. Lech Poznań ma nowego trenera

Walka o autorytet

Gdy Maciej Skorża wszedł do szatni Wisły Kraków miał 35 lat i bał się o swój autorytet. Z pewnością czuł ciężar spojrzeń Radosława Sobolewskiego, Arkadiusza Głowackiego, Kamila Kosowskiego i reszty. Wiedział, że nie może się cofnąć nawet o centymetr. Podczas jednego z pierwszych treningów wyrzucił z boiska Marcina Baszczyńskiego. Gdy w trakcie pierwszego sezonu Cleber machnął ręką w kierunku trenera, zaraz nie było go na boisku. Piotr Brożek też raz źle przyjął reprymendę od młodego trenera.

– Jak grasz?! – krzyknął Skorża do Brożka.
– Sam wejdź i graj – odpowiedział piłkarz.
Zaraz siedział już na ławce.

Piłkarze Wisły szybko kupili Skorżę, bo ten zrobił na nich świetne wrażenie szczególnie wiedzą taktyczną. Co najważniejsze – zespół zaczął od razu wygrywać i już praktycznie w październiku było pewne, że zgarnie tytuł mistrzowski. Skorża ciągle uważał, by autorytet nie ucierpiał. Życie w 2008 było słodkie. W kwalifikacjach do Ligi Mistrzów Skorża ograł Barcelonę prowadzoną przez Pepa Guardiolę. Oczywiście, w pierwszym meczu Biała Gwiazda przegrała 0:4 i wygrana 1:0 w Krakowie nie dawała wiele. Ale wynik ten wspominany jest do dziś. Jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że w Europie muszą cieszyć nas i małe sukcesy.

Sentyment zwyciężył. Lech Poznań ma nowego trenera

Czytaj też

Sentyment zwyciężył. Lech Poznań ma nowego trenera

W Białymstoku odetchnęli. Niemiłe powroty Probierza

Czytaj też

W Białymstoku odetchnęli. Niemiłe powroty Probierza

Lekcja od Wengera

Z Wisłą zdobył dwa tytuły mistrzowskie – w pierwszym sezonie przegrał tylko jedno spotkanie – w kwietniu z Legią w Warszawie. Z boiska już w pierwszej połowie wyleciał wtedy Dariusz Dudka, który był wtedy bliski transferu do Blackburn. W przerwie Skorża był mocno wkurzony.

– Idź już do tego Blackburn! – krzyczał na piłkarza, a pewnym momencie zamachnął się w jego kierunku butelką. W ostatniej chwili zmienił kierunek rzutu i poleciała w inną stronę, ale i tak powiało grozą. Teraz spotykają się w Lechu – Dudka był w sztabie szkoleniowym Dariusza Żurawia.

W drugim sezonie porażek było już więcej. Skorża odciął się od mediów i drażniło go praktycznie każde pytanie od dziennikarza. Źle znosił przegrane. Fundował drużynie "ciche dni" co w pewnym momencie stało się męczące dla wszystkich. Dwa mistrzostwa Polski sprawiły, że kredyt zaufania u Bogusława Cupiała miał bardzo duży.

Właściciel klubu zaprosił kiedyś trenera do limuzyny i mówił mu, że będzie jego sir Alexem Fergusonem. Potem jednak przyszła kompromitująca porażka z Levadią Tallinn. Na bankiecie pomeczowym Cupiał w towarzystwie najbliższych współpracowników stwierdził, że Skorża to "dupa, a nie trener". Trener pozostał jednak na stanowisku, ale tylko pół roku. Najpierw pracę stracił dyrektor sportowy (Jacek Bednarz), potem prezes (Marek Wilczek), wreszcie trener. W końcowym okresie Skorża wziął na siebie dużą część odpowiedzialności za transfery. Nie wyszło to dobrze.

W Wiśle Kraków widać było, że praca mocno go spala. Po Levadii był cieniem samego siebie. W Legii było podobnie. Z warszawską ekipą dwukrotnie sięgnął po Puchar Polski, ale zabrakło najważniejszego – mistrzostwa. Podczas pracy w Legii dowiedział się, jak ważne jest umiejętne radzenie sobie z presją. By czasem spojrzeć na sprawę z boku, odetchnąć, złapać dystans. Lekcji udzielił mu… Arsene Wenger.

– Graliśmy z Arsenalem na otwarcie stadionu Legii. Przed meczem z Markiem Jóźwiakiem zaprosiliśmy Wengera kawę. Widział, że jestem młodym trenerem i udzielił mi takiej rady: "Najważniejsze, żebyś miał czas na relaks, żebyś zachował balans. Pracujesz w dużym klubie, więc zewsząd będziesz słyszał, że musisz wygrać. Wszyscy ci to będą mówić. A przecież ty wiesz, że masz wygrać. Nie musisz tego codziennie słuchać. To niepotrzebne, męczące. Musisz mieć balans". Bardzo podkreślał, że trener musi się trzymać swojej wizji – mówił Skorża w sierpniu zeszłego roku w rozmowie z portalem Sport.pl.

W Białymstoku odetchnęli. Niemiłe powroty Probierza

Czytaj też

W Białymstoku odetchnęli. Niemiłe powroty Probierza

Lech czy Legia: kto wygra niedzielny hit Ekstraklasy?

Lech czy Legia: kto wygra niedzielny hit Ekstraklasy?

Lech czy Legia? Oglądaj hit PKO Ekstraklasy!

Czytaj też

Lech Poznań – Legia Warszawa. transmisja na żywo meczu tv i online live stream (11.04.)

Lech czy Legia? Oglądaj hit PKO Ekstraklasy!

Katastrofa w Pogoni

Po pracy w Legii po raz pierwszy wyjechał na Bliski Wschód, by wrócić w 2014 i objąć stanowisko trenera Lecha Poznań. Z Kolejorzem zdobył tytuł mistrzowski, ale początek kolejnego sezonu ligowego był katastrofą. Lech wylądował na ostatnim miejscu w tabeli i w październiku Skorża stracił pracę. Nie uratował go nawet awans do fazy grupowej Ligi Europy. Koniec był więc smutny, ale wcześniej był wielki sukces – Lech do dziś czeka na kolejny tytuł mistrzowski.

Potem jednak była praca w Pogoni. Tam sukcesu nie było. Od razu była katastrofa. Skorża znów wylądował na dnie tabeli. Po czternastu kolejach Pogoń miała na koncie 11 punktów. Gdy tracił pracę, Portowcy mieli za sobą serię ośmiu meczów bez wygranych, na którą składało się aż sześć porażek. Skorża przyciągnął do Szczecina trenera przygotowania fizycznego Paulo Terziottiego. Włoch pracował z nim już wcześniej, ale wszędzie jego metody wywoływały kontrowersje.

– Bardzo sympatyczna osoba, lecz nie ma co ukrywać, że powstał tu pewien problem. Nie stosował metod, jakie nam odpowiadały. A skutki jego działań były po prostu negatywne. Wydolność niektórych zawodników gwałtownie malała. W którymś momencie sobie podziękowaliśmy – wspominał na łamach "Weszło" prezes Pogoni, Jarosław Mroczek. Najpierw pracę stracił więc Włoch, a dopiero potem Skorża.

– Po czasie dowiedziałem się o tym, że w szatni zdarzyła się historia, która być może doprowadziła do tego, że siła przekonywania trenera Skorży dość drastycznie spadła. Tak bym to delikatnie określił. A mówimy przecież o aspekcie kluczowym. Kwestia motywowania, wiara zawodników w to, czego oczekuje trener. To rzecz absolutnie podstawowa dla odpowiedniego funkcjonowania zespołu. Wydaje mi się, że na tym polu nastąpił jakiś rozdźwięk. Próbowaliśmy to jakoś uleczyć, ale bez skutku – mówił Mroczek.

Skorża twierdzi, że w Pogoni chciał za szybko włączyć się do walki o mistrzostwo. I efekt był przeciwny. – Wydawało się, że po świetnym meczu w Pucharze Polski przeciwko Lechowi jesteśmy na właściwej drodze, a czas to zweryfikował. Porażki wytworzyły atmosferę, w której trudno było cokolwiek budować. W Formule 1 mówi się wtedy, że to bardziej ograniczanie strat niż wypracowywanie czegoś – tłumaczył w rozmowie ze Sport.pl. Skorża to wielki fan Formuły 1.

Lech czy Legia? Oglądaj hit PKO Ekstraklasy!

Czytaj też

Lech czy Legia? Oglądaj hit PKO Ekstraklasy!

Kto wygra szlagier? "Magazyn sportowy" przed Lech – Legia

Magazyn sportowy (Polskie Radio RDC) na żywo online

Kto wygra szlagier? "Magazyn sportowy" przed Lech – Legia

Kłopoty Hyballi. Piłkarze Wisły rzucili się do gardeł

Czytaj też

Wisła - Raków. Maciej Sadlok w starciu z Urosem Radakoviciem (fot. 400mm.pl)

Kłopoty Hyballi. Piłkarze Wisły rzucili się do gardeł

Niewytłumaczalna niemoc

Mateusz Miga, TVPSPORT.PL: – Dlaczego przygoda Skorży z Pogonią tak źle się skończyła?
Łukasz Załuska, wówczas bramkarz Pogoni: – Oczekiwania były bardzo duże, a Pogoń wyrosła na kandydata do pucharów. Poprzedni sezon spokojnie zakończyła na ósmym miejscu, więc gdy pojawił się trener z takim nazwiskiem, oczekiwania jeszcze poszły w górę. W drugiej kolejce wygraliśmy na wyjeździe z Piastem, ale potem zaczęło się… W każdym meczu mieliśmy mnóstwo pecha. My w poprzeczkę, rywale do bramki. Niemal w każdym meczu musieliśmy gonić wynik. Atmosfera robiła się coraz bardziej napięta i nikt nie potrafił tych wyników wytłumaczyć. W pewnym momencie sytuacja stała się krytyczna i mieliśmy kilka punktów straty do bezpiecznego miejsca. Po drodze pojawiło się kilka zgrzytów, ale mi z trenerem współpracowało się bardzo dobrze. Dopadła nas niemoc, którą trudno wytłumaczyć nawet teraz, po latach.

– Jak wyglądały te zgrzyty? Było rzucanie butelkami?
– Zapewniam, że takich sytuacji nie było. Trener często zapraszał na rozmowy w cztery oczy. Były też długie odprawy pomeczowe w trakcie których próbowaliśmy znaleźć przyczyny tych porażek. Nasz dorobek za trenera Skorży był skandaliczny i w pewnym momencie zaczęliśmy naprawdę bać się, że dokonamy historycznego wyczynu i spuścimy Pogoń z ligi. Jechaliśmy przez całą Polskę tylko po to, by w zasadzie oddać mecz bez żadnego sztycha. Koniec końców, spokojnie się utrzymaliśmy, bo wraz z nadejściem nowego trenera praktycznie od razu zaczęliśmy punktować.

– Jak trener próbował ratować sytuację?
– Było dużo rozmów, w pewnym momencie pojawiło się też kombinowanie ze składem, szukanie nowych nazwisk. Trener chciał pobudzić zespół, więc czasem wstawił do składu kogoś z rezerw. Ale to nie działało. A jeśli już to tylko w złą stronę.

– Jakieś inne metody? Spotkania integracyjne?
– Tak, byliśmy na gokartach. Trener chciał nas odblokować mentalnie, ale i to nie pomogło. Rozmawiałem niedawno z Maćkiem Sadlokiem o tej fatalnej passie Wisły Kraków. Po tylu meczów bez wygranej wchodzisz do szatni jak za karę. Grobowa cisza. Każdy na każdego patrzy bykiem, wytykanie błędów... Dzięki Bogu udało się utrzymać, a na koniec sezonu była duża impreza.

– Trener miewał ciche dni po porażkach?
– Przyszedłem do klubu w tym samym momencie co on, więc chyba z racji tego często wzywał mnie do pokoju na rozmowy. Myślę, że to nie był ten trener z czasów Wisły, gdy musiał to wszystko przetrawić w środku. W Pogoni szukał rozwiązań, ale nie potrafił ich znaleźć. Sam nie wiem do tej pory, co wtedy nie wypaliło.

Kłopoty Hyballi. Piłkarze Wisły rzucili się do gardeł