| Piłka ręczna / Reprezentacja kobiet
Przed reprezentacją Polski pierwszy mecz z Austrią w eliminacjach MŚ 2021 (transmisja na żywo w TVP Sport oraz online na stronie TVPSPORT.PL. i aplikacji mobilnej). Karolina Kudłacz-Gloc, kapitan biało-czerwonych, opowiedziała, dlaczego nie chciała wylosować akurat Austrii, co jest siłą obecnej kadry i gdzie może zagrać w kolejnym sezonie.
Damian Pechman, TVP Sport: – Wszędzie dobrze, ale w kadrze najlepiej?
Karolina Kudłacz-Gloc: Od zawsze!
– A jak się wraca do reprezentacji po dłuższej przerwie?
– Nie powiem, że ciężko, bo to wielka przyjemność przebywać tutaj, z tymi dziewczynami, w dodatku w naszym kraju. Do tego atmosfera była i jest znakomita. Powrót jest więc łatwiejszy. Pewnych udoskonaleń wymaga jedynie strona sportowa, aby znów poczuć grę.
– Czy coś panią zaskoczyło?
– Jestem już tak długo w tym środowisku, że raczej nie. Znam wszystkie dziewczyny. Cieszę się, że się rozwijają, robią krok do przodu i chcą brać odpowiedzialność. To konieczne, jeśli chce się wygrywać z najlepszymi.
– Wiem, że w trakcie rehabilitacji mogła pani liczyć na Arne Senstada – często dzwonił i wspierał. Czy zapewniał w tych rozmowach, że czeka na panią miejsce w kadrze?
– Kontakt z trenerem miałam cały czas – i przed kontuzją, i po powrocie. To było bardzo miłe. Czy miejsce czekało? Miejsca w kadrze nie dostaje się za nazwisko, ale za jakość gry i to, co się wnosi do zespołu. Myślę, że każda z nas jest tego świadoma.
– Czekała za to opaska kapitańska...
– W ostatnim czasie krążyła od osoby do osoby. Żartowałyśmy sobie, że nie do końca jest to pozytywne, bo ktoś, kto dostawał opaskę, zawsze wypadał na dłużej. Wcześniej nosiłam ją przez wiele lat, więc to nie było dla mnie duże zaskoczenie. To była decyzja trenera i jeśli obdarza mnie takim zaufaniem, to jest to miłe i podejmuję to wyzwanie. Tak naprawdę nie ma znaczenia, kto nosi opaskę kapitańską. Każda z nas zna swoją rolę w zespole. Ja także. Wiem, ile leży na moich barkach i co powinnam dać mojemu zespołowi.
– Przed wami mecze z Austrią w eliminacjach MŚ. Jakie macie oczekiwania?
– Spodziewam się bardzo trudnego boju. Jestem bardzo sceptyczna i nie lubię mówić, na który zespół chciałabym trafić w losowaniu. Tym razem jednak powiedziałam, że z całego koszyka nie chciałabym trafić właśnie na Austrię. Od wiele lat dobija się do czołówki, toczy wyrównane mecze z czołówką... Znam trenera, znam wiele zawodniczek które odgrywają ważne role w swoich zespołach. Czekają nas bardzo trudne mecze. Musimy się do nich dobrze przygotować. Także pod względem mentalnym, że to nie jest tylko Austria, ale aż Austria.
– Czyli nie ma mowy, żeby ten dwumecz rozstrzygnął się już na wyjeździe?
– Absolutnie nie! Zawsze trudno rozgrywa się takie spotkania, także w głowach. Najważniejsze, to wyjść na mecz z myślą, aby go wygrać i walczyć o każdą piłkę. Dwa zwycięstwa zapewnią nam awans.
– Austria to dopiero pierwszy krok w tym roku. Później czekają jeszcze eliminacje ME i – w przypadku awansu – mistrzostwa świata.
– To pierwszy, ale najważniejszy krok, bo bez tego kroku nie będzie kolejnych. Trzeba zostawić na boisku wszystko. Wziąć na siebie odpowiedzialność, bo ona nie może spoczywać na barkach jednej czy dwóch zawodniczek. Pracujemy, żeby każda z nas czuła się dobrze, żeby czuła się ważną częścią reprezentacji. To podstawa w budowaniu atmosfery.
– Pani brak wrócił już do pełnej sprawności?
– Tak, w żaden sposób mnie nie ogranicza. W innym wypadku nie chciałabym przyjechać na zgrupowanie, bo miałabym świadomość, że nie mogę dać drużynie 100 procent.
– Forma też wróciła?
– No nie... Całe życie powtarzam, że zawsze czegoś brakuje i zawsze trzeba nad czymś pracować. Gdybym myślała inaczej, to już dawno zakończyłabym granie w piłkę ręczną. Mimo doświadczenia chcę nadal się rozwijać.
– Swoim doświadczeniem może się pani dzielić z młodszymi koleżankami.
– Też. U nas nie ma jednak żadnego podziału na doświadczenie czy wiek. Spędzamy czas razem, przebywamy ze sobą i rozmawiamy na różne tematy – i sportowe, i pozasportowe. Staram się nie stawiać żadnej granicy między młodszymi a starszymi. Wręcz przeciwnie. Powtórzę: mamy świetną atmosferę. Chciałabym tylko, żeby się to przełożyło na boisko.
– Wiem, że skupia się pani teraz na meczach reprezentacji, ale w najbliższym czasie będzie pani musiała podjąć ważną decyzję odnośnie swojej dalszej kariery.
– To pytanie zadaje mi wiele osób. Nie podjęłam jeszcze żadnej decyzji. I bardzo mi z tym dobrze. Chciałam poczekać i sprawdzić, czy mój bark wróci do sprawności i czy będę w stanie grać na takim poziomie, jakiego oczekuję, a nie tylko odcinać kupony. Teraz wiem, że jestem w stanie grać bardzo dobrze, mój bark mnie nie ogranicza i w najbliższym czasie podejmę decyzję. Na razie, mówię szczerze, jeszcze jej nie podjęłam.
– Czy na stole leży też propozycja z Bietigheim, pani obecnego klubu? I co z ofertami z Polski: Lubin czy Lublin?
– Tak, ale rozmawiam z różnymi klubami. Obecnie najbardziej prawdopodobne są dwie opcje: dalsza gra w Niemczech albo powrót do Polski.
– Jaki wpływ na pani decyzję będzie miała rodzina?
– Moja rodzina jest tak kochana, że zostawia mi prawo wyboru. Czyli tam, gdzie będę się czuła najlepiej i będę mogła grać dobrze w piłkę ręczną. Nie jestem więc ograniczona ze strony rodziny w żadnym elemencie.