Wiemy już, kto zagra w półfinale Ligi Mistrzów. Zanim jednak zaczniemy szykować się do walki o wyjazd na mecz w Stambule, przypomnijmy sobie, kto zachwycił nas najbardziej w poprzedniej fazie rozgrywek.
BRAMKARZ
Keylor Navas (Paris Saint-Germain)
Dużo mówi się po dwumeczu z Bayernem Monachium o technicznych popisach Neymara, wizji Angela Di Marii czy dynamice Kyliana Mbappe, ale nie graliby paryżanie w półfinale, gdyby nie fenomenalny Kostarykanin. Szczególnie dużo pracy miał w spotkaniu na Allianz-Arena, bo właściwie sam zatrzymał wiele szarż obrońców trofeum. Przede wszystkim popisywał się niesamowitym refleksem i grą na linii. Z nim za plecami obrońcy mogą być spokojni o to, że nawet jeśli przydarzy się im jakaś pomyłka, 34-latek powinien sobie poradzić.
OBRONA
Nacho (Real Madryt)
To, co najbardziej przerażało fanów Realu przed meczami z Liverpoolem, to obsada linii defensywnej. Zinedine Zidane nie mógł bowiem skorzystać z usług Sergio Ramosa i Raphaela Varane'a, więc postawił na eksperymentalny duet zbudowany z Nacho i Edera Militao. I trzeba przyznać, że ci dwaj z obowiązków wywiązywali się znakomicie. Hiszpan od zawsze jest opcją awaryjną w drużynie, ale trzeba mu oddać, że nigdy nie zawodzi. To synonim solidności, który potrafi wejść i pokazać się z dobrej strony zarówno w meczu ligowym z Cadiz, jak i w spotkaniu Ligi Mistrzów z Liverpoolem. Wymarzony żołnierz Zinedine'a Zidane'a.
Lucas Hernandez (Bayern Monachium)
Dziwna jest jego sytuacja w stolicy Bawarii. Jest w tym sezonie w najlepszej formie spośród monachijskich obrońców, a i tak gra dość rzadko. Problemy zdrowotne przetrzebiły jednak skład zespołu Hansiego Flicka przed dwumeczem i ten sięgnął po byłego piłkarza Atletico Madryt. Mistrz świata z 2018 roku odpłacił mu się znakomitą grą i można się tylko zastanawiać, dlaczego Hernandeza tak rzadko widujemy na placu.
Ben Chilwell (Chelsea)
Latem The Blues zapłacili za niego 50 milionów euro, co jest niezwykle dużą sumą jak na lewego obrońcę. Anglik długo nie potrafił udowodnić, że na wysupłanie tej kwoty z kieszeni zasługiwał. Zwłaszcza w pierwszym meczu z Porto pokazał jednak, że może być bardzo mocnym punktem drużyny. Do solidnej gry w defensywie dołożył bardzo ładnego i nie mniej ważnego gola po brawurowym rajdzie w końcówce.
POMOC
Casemiro (Real Madryt)
To piłkarz, który na boisku niekoniecznie błyszczy efektownymi zagraniami, bezczelnymi dryblingami oraz efektownymi strzałami. Niezwykle sumiennie wykonuje jednak swoją pracę w defensywie. Łata dziury zostawione przez kolegów, wybija z rytmu rywala, przechwytuje jego podania i rozpoczyna kontry. Bezcenny w układance francuskiego trenera.
Toni Kroos (Real Madryt)
Maestro w środku pola. Generał drugiej linii Królewskich, któremu w dużej mierze kibice ze stolicy Hiszpanii zawdzięczają awans do półfinału. W wygranym 3:1 meczu z The Reds regulował tempo gry, uruchamiał długimi piłkami piłkarzy z bocznych sektorów i miał duży udział w bramkach zdobytych przez Viniciusa oraz Marco Asensio.
Jude Bellingham (Borussia Dortmund)
Warto docenić tego chłopaka, choć jego zespół pożegnał się z Champions League. Jeszcze rok temu występował w rozgrywkach mających w nazwie słowo "champions", z tym że było to Championship – zaplecze angielskiej ekstraklasy. Nie widać jednak po nim ani presji, ani problemów z odnalezieniem się w zupełnie innej piłkarskiej rzeczywistości. W dwumeczu z Manchesterem City zagrał chyba najrówniej z piłkarzy BVB, brylował w środku pola i zdobył piękną bramkę. Być może to spotkanie potoczyłoby się inaczej, gdyby po jego zagraniu na Etihad Stadium arbiter nie odgwizdał faulu na Edersonie, po którym Anglik strzelił gola.
Phil Foden (Manchester City)
Złote dziecko angielskiej piłki. Niezwykły luz na boisku, swoboda w ruchach, umiejętność dryblingu i wizja gry. Wśród piłkarzy ściąganych za setki milionów euro czuje się jak ryba w wodzie i znakomicie pasuje do gry kombinacyjnej Pepa Guardioli. Strzelił dwa bardzo ważne gole: w obu meczach pieczętujące zwycięstwo The Citizens.
ATAK
Neymar (Paris Saint-Germain)
Dla takich piłkarzy włączamy telewizor. Brazylijczyk bywa kontuzjowany, czasem "odetnie mu prąd" i dostanie głupią czerwoną kartkę. Ale potrafi też dać kapitalne show, jak w obu meczach z Bayernem Monachium – a w szczególności tym drugim. Ośmieszał przeciwników, mijał ich z brazylijską gracją i wdziękiem, był wszędobylski i niezwykle efektowny. Do pełni szczęścia zabrakło mu gola, ale nawet i bez niego należy do głównych architektów sukcesu paryżan.
Kylian Mbappe (Paris Saint-Germain)
Nie ma sposobu na powstrzymanie tego zawodnika, o czym dobitnie przekonali się obrońcy Bayernu Monachium. Gdy oddalali się od własnej bramki, Mbappe po chwili znajdował się za ich plecami i gonił z piłką. Gdy decydowali się z kolei grać niżej, on wdawał się w pojedynki i bez trudu je wygrywał. Strzelił dwie bramki na Allianz-Arena i niezliczoną liczbę razy przyprawiał monachijskich kibiców o palpitację serca. Dynamit w nogach.
Vinicius (Real Madryt)
Nie da się ukryć, że często ten chłopak kibiców Królewskich irytuje. Jest dynamiczny i przebojowy, ale również czytelny i schematyczny. Potrafi uciec dwóm lub trzem obrońcom, by na koniec akcji niecelnie dośrodkować lub zmarnować wyśmienitą okazję. W dwumeczu z The Reds wzniósł się jednak na wysoki poziom. Nie tylko strzelił dwa kluczowe dla awansu do półfinału gole, lecz też pomagał kolegom w defensywie.
19:00
Paris Saint-Germain/Aston Villa
19:00
Bayern Monachium/Inter Mediolan
19:00
Arsenal/Real Madrid
19:00
Barcelona/Borussia Dortmund
19:00
Zwycięzca SF 2