{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
Energa Basket Liga. Mihailo Uvalin: gdy Zastal zagra na 80 procent tego, co potrafi, nikt nie ma z nimi szans
Jakub Kłyszejko /
W przeszłości prowadził zarówno Zastal, jak i Śląsk Wrocław. Serbski trener Mihailo Uvalin w Zielonej Górze zdobył mistrzostwo Polski i prowadził zespół w Eurolidze. Teraz poświęca się swojej akademii. Specjalnie dla TVPSPORT.PL ocenił przebieg rywalizacji w półfinałach Energa Basket Ligi.
Mihailo Uvalin trafił do Polski już w 2007 roku. Prowadził kluby ze Świecia, Zielonej Góry, Szczecina i Wrocławia. Największe sukcesy odniósł ze Stelmetem. Ma na swoim koncie złoty, srebrny i brązowy medal mistrzostw Polski. Pod jego wodzą zielonogórzanie występowali w Eurolidze i EuroCupie. Dwukrotnie dziennikarze wybrali go najlepszym trenerem sezonu. Od 2014 roku z powodzeniem prowadzi swoją akademię koszykówki.
Jakub Kłyszejko (TVPSPORT.PL): – Śląsk będzie w stanie podnieść się z 0:2 w rywalizacji z Zastalem?
Mihailo Uvalin: – Moim zdaniem nie. Stracili sporą szansę w pierwszym meczu. Są w trudnej sytuacji. Myślę, że wszystko skończy się w następnym spotkaniu. Śląsk dobrze wygląda, walczy, jest bardzo blisko, ale być blisko, a wygrać to duża różnica.
– Ten pierwszy mecz nadal może siedzieć w ich głowach? Grali dobrze, a mimo to rywal w decydującym momencie odrobił duże straty.
– Powiem to jeszcze raz, prowadzenie a zwycięstwo, to dwie zupełnie inne rzeczy. Mecz trwa 40 minut. Za dwa miesiące nikt nie będzie pamiętał, że Śląsk prowadził przez większą część spotkania. Zastal mocno ruszył i Śląsk jeszcze w drugim meczu nie do końca się z tego otrząsnął. Wrocławianie cały czas są blisko, ale w serii jest 2:0. Teraz będzie im ciężko wrócić. Nie mają już miejsca na pomyłkę, bo wtedy rywalizacja się zakończy. Moim zdaniem Zastal wygra 3:0.
– Mówiło się, że Zastal może być zmęczony trudami sezonu, Śląsk ma dłuższą ławkę i w tym upatrywało się delikatnej przewagi wrocławian. Parkiet jednak wszystko zweryfikował…
– Jak możemy mówić, że Śląsk ma jakąś przewagę? To żart. Zastal ma najmocniejszy zespół, najlepszego trenera i gra zdecydowanie najlepiej. Wszystko chodzi tam jak w zegarku. Śląsk może tylko powalczyć. Nie ma żadnej przewagi. Cały sezon mówimy, że Zielona Góra może być zmęczona. Przecież tak miało już być przed Pucharem Polski. Okazało się, że pewnie wygrali.
– To jak musi zagrać Śląsk, żeby przedłużyć swoje nadzieje?
– Dużo zależy od tego, jak... zagra Zastal. Gdy oni pokażą 80-85 procent tego, co potrafią, Śląsk nie ma szans, nawet jak zagra perfekcyjnie. Wrocławianie muszą zaprezentować się dużo lepiej niż dotychczas. W pierwszym spotkaniu wszystko wyglądało świetnie, ale mecz nie trwa 25, 30 czy 35 minut. Możesz budować przewagę, a w końcówce szybko ją stracić.
W tym sezonie Zastal wielokrotnie pokazywał, że nie ma wyniku, którego nie byłby w stanie odrobić.
– Pana zdaniem w koszykówce można jeszcze mówić o bezpiecznym wyniku?
– Nie, bo tak teraz wygląda europejski basket. Oglądam dużo Euroligi i tak się często dzieje. Prowadzenie piętnastoma punktami nie daje ci pewności, że wygrasz mecz. Dwadzieścia lat temu, gdy miałeś +20, to kibice szli już do domów. Teraz nowoczesna koszykówka wygląda inaczej. Nawet jak masz dużą przewagę przed ostatnią kwartą, to nie możesz być pewny zwycięstwa. Zastal cały sezon gra na wysokim poziomie. Regularnie mierzy się z poważnymi drużynami. To daje potem sporą przewagę w najważniejszym momencie. Wiesz, jak musisz zareagować, jesteś przygotowany na boiskowe sytuacje. Po raz kolejny widzimy, jakim atutem jest gra z silnymi rywalami w dobrej lidze. Zastal walczy w mocnej lidze VTB. Tam jest wysoki poziom i wyrównana stawka ekip. Każdy może wygrać z każdym i zawsze, gdy wychodzisz na parkiet, musisz być skoncentrowany na sto procent. To potem procentuje w polskiej lidze. Play-offy mają to do siebie, że później pamiętasz tylko wynik. Potem nie liczy się, kto lepiej wyglądał albo jaką miał przewagę. Najważniejsze jest końcowe zwycięstwo.
– Smaczkiem rywalizacji miała być walka Aleksandra Dziewy i Geoffrey’a Groselle’a. Reprezentant Polski staje na wysokości zadania, mierząc się z MVP ligi?
– Nie lubię oceniać gry pojedynczych zawodników, bo na końcu to nie oni wygrywają mecze. Olek gra na dobrym poziomie, ale najważniejszy jest wynik zespołu. Indywidualności zostawmy do tenisa, golfa oraz innych dyscyplin.
– Seria Legii Warszawa ze Stalą Ostrów może potrwać dłużej?
– Moim zdaniem nie. Nie chcę mówić, że ta rywalizacja się szybko skończy, bo mam ogromny szacunek do trenera Wojciecha Kamińskiego i całej Legii. Porażka w pierwszym meczu może ich dużo kosztować. Ostrów ma lepszy zespół. Drugą kwestią jest gra w swojej hali. Dla mnie jest to niezrozumiałe. "Bańka" nie powinna być zorganizowana w domu jednej z drużyn. Nie ma kibiców, ale popatrz na to inaczej. Cały czas tam trenujesz, czujesz się lepiej, grasz na swoim boisku… Stal ma sporą przewagę i wygra półfinałową rywalizację. Legia będzie w stanie "urwać" może jedno zwycięstwo, ale ciężko będzie jej o coś więcej.
– W ewentualnym finale przeciwko Stali, Zastal nadal będzie faworytem?
– Oczywiście. Będzie bardzo dużym faworytem. Najpierw te drużyny muszą wygrać jeszcze walkę w półfinale. Nie wiem, jak może wyglądać finał, ale nie wydaje mnie się, że ktoś jest w stanie cztery razy wygrać z Zastalem. Po prostu tego nie widzę.
– Na koniec zapytam, nie ciągnie pana do seniorskiej koszykówki? Pojawiały się może oferty pracy w Energa Basket Lidze czy woli pozostać trener przy młodzieży?
– Cały czas mieszkam w Polsce, prowadzę swoją akademię w Zielonej Górze. W ekstraklasie sporo się pozmieniało. Nie byłem zainteresowany dalszą pracą w polskich klubach. Mój projekt świetnie się rozwija. Wszystko idzie w coraz lepszym kierunku i daje mi on sporo satysfakcji. Czuję się bardzo dobrze. Oglądam mnóstwo koszykówki i jestem zadowolony ze swojego życia. Nie chcę pracować w ekstraklasie. Po prostu nie mam już tyle energii, co kiedyś.
Przeczytaj też:
Filip Dylewicz: czuję się spełniony. Dopiero po czasie zdałem sobie sprawę, ile osiągnąłem
Krzysztof Szubarga: nie potrafiłem sam siebie oszukiwać. W tym wieku trzeba patrzeć na zdrowie
Energa Basket Liga: odrodzenie potęg. Legia Warszawa i Śląsk Wrocław po wielu latach przerwy powalczą o medale
Energa Basket Liga. Jakub Garbacz: nie potrafiłem wykorzystać swojego potencjału. Teraz wszystko "zaskoczyło"