| Piłka nożna / Ekstraliga kobiet

Ola Rompa: w Norwegii za długie trzymanie piłki przy nodze wiązało się z narażaniem zdrowia

Aleksandra Rompa (fot. Anna Langowska)
Aleksandra Rompa (fot. Anna Langowska)

Aleksandra Rompa (Sikora) wróciła do kraju i od początku roku reprezentuje barwy AP Lotos Gdańsk. W rozmowie z TVPSPORT.PL opowiedziała o niedawnej grze w Norwegii, kulisach zmiany klubów i emocjach towarzyszących ponownej grze w Ekstralidze.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

Dawid Brilowski, TVPSPORT.PL: – Jak się podoba w Polsce? Nie licząc meczów kadry trochę cię tu nie było.
Aleksandra Rompa (Sikora): – Czuję się bardzo dobrze. Po latach spędzonych za granicą pojawiła się we mnie chęć powrotu. Miło znów tu być i zobaczyć, jak zmienił się poziom ligi.

– Nim o nim porozmawiamy, cofnijmy się o kilka miesięcy: do momentu, w którym zamieniłaś Juventus na Klepp. Dziś uważasz, że była to dobra decyzja?
– Uważam, że pół roku w Norwegii było bardzo wartościowe. Miałam możliwość gry w kolejnej lidze zagranicznej. Czuję lekki niedosyt związany z opieką medyczną w klubie, co znacznie wydłużyło okres powrotu do pełni zdrowia. Z tego powodu opuściłam kilka meczów. Dzięki pobycie w Skandynawii nabyłam jednak nowe doświadczenie. Wzbogaciłam się jako człowiek.

– Gdy wyjeżdżałaś, mówiłaś mi, że musisz zmienić środowisko. Rozumiem, że chciałaś spróbować czegoś poza Półwyspem Apenińskim. Jakie kierunki oprócz Norwegii wchodziły w grę?
– W grę wchodziła Norwegia lub pozostanie we Włoszech. Po krótkiej analizie postanowiłam, że chcę poznać nowe miejsce. Jestem osobą lubiącą zmiany. Gdy zaczęłam myśleć o możliwości gry w Skandynawii poczułam ciekawość. Byłam podekscytowana możliwością poznania nowego klimatu i kultury oraz przede wszystkim ligi i tamtejszego stylu gry. Stąd decyzja o wyjeździe.

– Jak wygląda norweski styl gry?
– Zdecydowanie różni się od włoskiego, gdzie jest wyraźnie wyższa kultura gry, a drużyny koncentrują się na różnych wariantach budowania ataku pozycyjnego. Norwegia to przede wszystkim eksponowanie przygotowania motorycznego, większa siła. Mimo wszystko poziom jest wysoki, ale pojawia się większa agresja, walka i pokazywanie charakteru.

– Trzeba uważać na nogi?
– Pewnie, że tak. Niektóre piłkarki przekraczały normy, do których byłam przyzwyczajona w Polsce i we Włoszech. Zmuszało to do znacznie szybszej gry. Trzeba było skrócić czas operowania piłką, na co bardzo dużą uwagę zwracali nasi szkoleniowcy podczas treningów. Długie trzymanie piłki przy nodze wiązało się z narażaniem zdrowia.

– Nie żałujesz?
– Nigdy wcześniej nie miałam styczności z tego typu grą. Uznaję więc, że te pół roku pozwoliło mi się zaadoptować do nowego stylu gry, co z kolei zwiększyło moje umiejętności. Poza tym miałam okazję poznania pięknego kraju. Jeśli chodzi o fiordy, wodospady czy inne urokliwe miejsca, Norwegia jest fenomenalna.

– O jakim regionie mowa?
– Kleppe leży 20-25 minut jazdy samochodem od Stavanger, trzeciego największego miasta w Norwegii. Okolica nie jest jednak wielkomiejska. Mają plaże, zieleń, sporo natury. Lubię taki klimat. Starałam się zwiedzać tak dużo, na ile pozwalały obostrzenia. Zachwyciła mnie wycieczka do Preikestolen. Oczywiście, sporo zależało od pogody. Gdy pada, polecam wodospady. Siła z jaką spada woda jest wtedy zdecydowanie większa. Tych najpiękniejszych widoków warto poszukać jednak w przyjemniejszej aurze.

– Pod względem widoków Norwegia – Włochy 1:0?
– Nie oceniam tego w ten sposób. Włochy też są bardzo atrakcyjne, a przy tym zupełnie inne niż Norwegia.

– Który klimat bardziej ci pasował?
– Ten cieplejszy. Jeśli miałabym przeprowadzić się gdzieś na dłużej, zdecydowanie wybrałabym Włochy. Podoba mi się tamtejsza mentalność, podejście do świata i do ludzi – taki towarzyski sposób bycia.

Aleksandra Rompa (fot. Anna Langowska)
Aleksandra Rompa (fot. Anna Langowska)

– Możemy dziś rozmawiać o wielu miejscach dzięki temu, że odważyłaś się wyjechać: najpierw z Polski do Włoch, a następnie z Włoch do Norwegii. Co było trudniejsze?
– Nie ma trudniejszej decyzji od tej, żeby wyjechać z ojczystego kraju. Gdy nagle musisz odnaleźć się w nieznanym miejscu, między obcymi ludźmi. Być może dlatego późniejsze przenosiny do Norwegii nie wywarły na mnie aż takiego wrażenia. Po prostu: przeanalizowałam oferty, wybrałam, wsiadłam w samolot i poleciałam – bez zbędnych emocji. Wiedziałam już, że zmiana otoczenia to nic strasznego. Wręcz przeciwnie: spodobało mi się doświadczanie nowych rzeczy. Czułam, że czeka mnie coś ciekawego.

– Za to językowo z pewnością było trudniej. Włoski nie jest najgorszy, ale norweski…
– Włoski bardzo mi się podoba. Trzy lata pobytu na Półwyspie Apenińskim nauczyły mnie komunikowania się w tym języku. Natomiast norweski to zdecydowanie wyższy poziom trudności. Na szczęście większość dziewczyn mówiło po angielsku. Trener, podobnie jak jego asystent, był Szkotem. Jedynym problemem było więc rozszyfrowanie ich akcentu.

– Z nikim nie rozmawia się po angielsku tak źle, jak ze Szkotami.
– Rzeczywiście, łatwiej było mi zrozumieć Norweżki mówiące po angielsku niż Szkotów.

– Jak wygląda transfer w kobiecej piłce od kuchni? Powiedzmy szczerze: lecisz do klubu, którego nigdy nie miałaś okazji oglądać. Możesz sobie coś wygooglować. A poza tym?
– Rzeczywiście, na starcie nie ma się zbyt wielu informacji. I nie ma znaczenia, czy wybrałam Norwegię czy inną ligę, bo wszędzie jest raczej tak samo. Musiałabym iść do jednego z czołowych klubów na kontynencie, żeby jeszcze przed wyjazdem wiedzieć o nim coś więcej. Znasz te realia. Nie wszystko jest tak dostępne, jakby się chciało.

Pozyskałam więc tyle informacji, ile mogłam. Rozmawiałam z jedną dziewczyną, która grała w Norwegii. Opowiedziała mi jak to wygląda pod kątem organizacyjnym, jakie ma odczucia. Kontaktowałam się też z trenerem. Udało mi się obejrzeć wideo z kilkoma meczami z poprzedniego sezonu. Poza tym znałam ich pozycję w tabeli i… w sumie tyle.

– Gdy wyjeżdżałaś do Włoch, miałaś więcej informacji?
– Nieco więcej. Ale wynikało to wyłącznie z tego, że Medyk grał z Brescią w Lidze Mistrzyń. Zresztą to właśnie po tamtych meczach pojawiła się rozmowa o transferze. Dzięki tym dwóm spotkaniom zobaczyłam na żywo jak gra ta drużyna, mogłam ją "poczuć". Poza tym liczba informacji była taka sama. Dopiero na miejscu zaczęłam na dobre poznawać dziewczyny i klub.

– Transfer jest jak posyłanie dziecka do szkółki? O każdej możesz usłyszeć opinię, ale na dobrą sprawę zawsze wybierasz w ciemno. A czasem kierujesz się nazwą, bo szkółka Juventusu brzmi lepiej niż szkółka Parasola Wrocław – niezależnie od tego, że twój piłkarz ma siedem lat.
– Coś w tym jest, bo zawsze w jakimś stopniu idziesz w nieznane. Nawet jeśli chodzi o bardzo popularny klub, na którego temat pozyskasz wiele informacji, z zewnątrz poznajesz go głównie pod kątem wyników i tego, jak prezentuje się na boisku. Póki nie jesteś w środku, nie wiesz jak funkcjonuje. Nie masz pewności, jaka jest atmosfera i co dzieje się w szatni na co dzień. Wynik w tabeli a bycie super drużyną to czasem dwie różne rzeczy. A dla mnie atmosfera i komfort mentalny są bardzo ważne. Nie bawi mnie granie dla wielkiej drużyny, ale przy tym zepsutej od środka. Znacznie lepiej walczyć o każdy punkt z kimś, za kogo chcesz skoczyć w ogień. Dlatego bardzo ważne jest poznanie opinii osób, które na co dzień są w danym zespole.

– W którym klubie była najlepsza atmosfera?
– Świetnie wspominam Brescię. Pomimo, że byłam tam tylko rok, po którym wszystkie musiałyśmy się rozejść i szukać nowych miejsc do dalszego grania w piłkę, to zdołałyśmy stworzyć naprawdę rodzinną atmosferę. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że można tak bardzo się zżyć w tak krótkim czasie. I to jeszcze w sytuacji, gdy jest się z innego kraju.

– W Klepp zaskoczyło cię coś, jeśli chodzi o atmosferę lub organizację?
– Dbanie o atmosferę było utrudnione przez pandemię. Dla nas wszystkich było to coś nowego. Trenowałyśmy w reżimie sanitarnym, wspólne spotkania poza klubem były ograniczone, rzadko wychodziłyśmy z mieszkań. Integracji było bardzo mało. Na dobrą sprawę nasz kontakt w zespole ograniczał się do pójścia na trening, a później na mecz. Dziewczyny mocno nad tym ubolewały – tłumaczyły, że na co dzień jest zupełnie inaczej. Ale teraz trzeba było na poważnie podejść do obostrzeń. Nie chciałyśmy łamać zasad, żeby liga mogła być spokojnie kontynuowana.

– Poruszyłaś ważny wątek. O tym, że drużyna to nie tylko treningi i mecze.
– Wszyscy funkcjonujemy również poza piłką, to naturalne. Dlatego każdą chwilę, gdy tylko była możliwość, starałam się wykorzystywać na poznawanie okolicy. Gdy pojawiała się opcja na dłuższą wycieczkę, to korzystałam. Gdy mogłam poświęcić trochę czasu na rozwój osobisty, robiłam to. Udało się też poznać nieco nowych ludzi. W tamtym rejonie mieszka sporo Polaków. Kilka razy spotkałam się więc na kawę.

Aleksandra Rompa (fot. Getty Images)
Aleksandra Rompa (fot. Getty Images)

– Poza budowaniem atmosfery pandemia utrudniała wam mocno życie?
– Start ligi opóźnił się o trzy miesiące i wszystko przebiegało w skróconej formie (bez podziału na grupę mistrzowską i spadkową) aż do ostatniej kolejki, w której przełożono mecze drużyn mających szanse na zdobycie mistrzostwa kraju ze względu na zakażenia w jednym z zespołów. U nas przez ten czas nie było żadnych problemów z dostępem do bazy treningowej. Zapewniono nam wszystko, czego potrzebowałyśmy, żeby dobrze się przygotować.

– Gdy postanowiłaś, że jedziesz do Norwegii, pomyślałem: "Ola pozjada tę ligę". Nie udało się zostać gwiazdą.
– Przed upadkiem kroczy pycha. Nie jestem osobą, która w ten sposób podchodzi do życia. Mam szacunek do swoich rywalek. Piłka nożna jest grą zespołową, dlatego zawsze najważniejsze jest dobro zespołu, a nie własne ego. Szkoda, że pojawiły się problemy zdrowotne, a miejscowy sztab medyczny nie potrafił im zaradzić. To z kolei przełożyło się na zdecydowanie dłuższy czas powrotu do gry.

– Klepp skończyło ligę na siódmym miejscu. Rok wcześniej było trzecie. Wynik był więc znacznie poniżej oczekiwań?
– Względem poprzednich sezonów drużyna znacznie się zmieniła. Została mocno odmłodzona, przez co już na początku jasne było, że walka o mistrzostwo czy wicemistrzostwo będzie bardzo trudna. Boisko pokazało, że drużynie brakowało doświadczenia, co przełożyło się na zaledwie siódme miejsce.

– Znaczną większość składu Klepp stanowią młode Norweżki.
– Bardzo mocno stawiają tam na swoje wychowanki, które wzmacniają kilkoma dziewczynami z zagranicy. Średnia wieku jest jedną z niższych w lidze. Starsze piłkarki, jeśli się wyróżniają, wyjeżdżają za granicę, zazwyczaj do ligi angielskiej. Młodsze koleżanki mają więc możliwość, by podnosić swój poziom, rywalizując na najwyższym szczeblu krajowym.

– Komuś z zagranicy jest trudniej, gdy 90 proc. koleżanek to lokalne piłkarki?
– Jeśli decydują się ściągnąć kogoś z innego kraju, ma być z założenia wzmocnieniem. Chcą więc, by grał. Ja również czułam, że klubowi na mnie zależało – żebym była w jak najlepszej dyspozycji.

– Grałaś jednak w kratkę. Głównie przez kontuzję?
– Do momentu, kiedy byłam zdrowa, grałam w każdym meczu od początku do końca. Problemy zdrowotne spowodowały, że wypadłam z tego rytmu.

– Podczas gry w Klepp zabrakło cię na dwóch zgrupowaniach kadry. Powodem kontuzja czy klub?
– Za pierwszym razem wykluczyły mnie problemy zdrowotne. Za drugim klub nie wyraził zgody, bo po powrocie musiałabym przejść dwutygodniową kwarantannę. Opuściłabym przez do mecz ligowy.

– Jak zareagowałaś na tę decyzję?
– Podjęłam rozmowę z trenerem i sztabem. Pozostawałam jednak spokojna. Starałam się zrozumieć ich racje i nie denerwować. Byłam zawodniczką Klepp, a klub miał prawo nie zezwolić mi na wyjazd.

– Gdy w końcu pojawiłaś się w meczu z Hiszpanią, poczułaś ulgę?
– Każde zgrupowanie kadry jest czymś wyjątkowym. To duża radość móc być z tą drużyną.

Aleksandra Rompa (fot. Anna Langowska)
Aleksandra Rompa (fot. Anna Langowska)

– Na to wszystko nałożył się moment wyciszenia w social mediach. Było to czymś spowodowane?
– Odkryłam, że kosztują mnie za dużo energii. Nie chciałam poświęcać na to tyle czasu. Stwierdziłam, że znacznie większą wartością jest kontakt osobisty, rozmowa z drugim człowiekiem. W ten sposób zadecydowałam, by ograniczyć telefon i lepiej się z tym czuję. W social mediach wciąż pozostaję, ale nie publikuję już w takich ilościach jak kiedyś. I raczej już do tego nie wrócę.

– Życiowa metamorfoza?
– W życiu jest ważne, żeby czuć się ze sobą dobrze. Chcę robić rzeczy, które dają mi poczucie sensu.

– Powrót do Polski jest w jakimś stopniu poszukiwaniem tego sensu?
– Kilka lat spędzonych za granicą wzmogło we mnie chęć powrotu do kraju ojczystego.

– Wróciłaś po cichu. Nie zasygnalizowałaś wyraźnie, że szukasz klubu.
– Nie miałam potrzeby robienia wokół siebie szumu.

– Być może sprawiłby on, że negocjacje z klubami byłyby prostsze?
– Zaufałam menedżerowi. To on wszystko załatwiał. Rozmawiałam ze wszystkimi klubami, którymi byłam zainteresowana. Myślę, że negocjacje przebiegły tak jak powinno.

– Gdańsk nie jest docelowym miastem "na stałe"?
– Życie lubi niespodzianki. Wszystko może się więc różnie potoczyć. Funkcjonując w piłce zawodowej trzeba się liczyć z częstą zmianą miejsca zamieszkania. W Gdańsku czuję się świetnie, bardzo podoba mi się to miasto, różnorodność pięknych krajobrazów, które oferuje.

– Nie ukrywajmy: w Ekstralidze mogłaś wybrać sobie klub. Co obok lokalizacji było najważniejszym czynnikiem przy podejmowaniu decyzji?
– Zarząd klubu przekonał mnie swoją koncepcją prowadzenia drużyny. Potrzebuję również dobrej opieki medycznej, którą zapewniają gdańszczanie. Wiem, że AP Lotos pomoże mi, jeśli stanie się coś złego pod kątem zdrowotnym.

– Za tobą pierwsze mecze na polskich boiskach. Jak się po nich czujesz?
– Uważam, że jesteśmy na dobrym poziomie pod względem organizacji. Dziewczyny są zaangażowane i ambitne. Jeśli chodzi o poziom stricte piłkarski, to na ten moment są lepsze drużyny w Polsce. Ale to dopiero początek. Drużyna będzie się rozwijać i z pewnością osiągnie wyższy poziom w niedalekiej przyszłości.

– Gdy wylatywałaś z Włoch, powiedziałaś mi: "zdobyłam tu wszystko, co mogłam". Dziś masz podobne odczucie ogólnie co do piłki?
– Czuję się spełniona, jeśli o to pytasz. Jestem szczęśliwa, że wszystko przebiegło właśnie w ten sposób. Niczego mi nie brakuje. Pojawia się powoli myśl, żeby iść w nieco inną stronę, przygotować się do robienia czegoś, czym zajmę się po zakończeniu kariery.

– Co masz na myśli?
– Sama nie wiem. Nie mam jeszcze sprecyzowanych planów, ale różne pomysły rodzą mi się w głowie. Czas po treningach i meczach staram się wykorzystywać na układanie sobie tej drogi.

– Karierę masz świetną. Byłaś w dwóch zagranicznych ligach, z czego w jednej zdobywałaś trofea. Nie ma w tym kraju wielu piłkarek z takim dorobkiem.
– Każda z nas przechodzi swoją drogę – ma inne przeżycia, doświadczenia czy osiągnięcia do wpisania w CV. Każdego dnia walczymy o to, by być coraz lepsze, by odnosić kolejne sukcesy. Na koniec najważniejsza nie jest jednak liczba medali, a to, jak sami się z tym czujemy – czy jest satysfakcja i spełnienie, czy niedosyt.

Ostatnio, w moje urodziny, naszła mnie refleksja na temat całej kariery. W tym pędzie rzadko wracamy myślami do przeszłości. Teraz miałam taką możliwość. I wiesz, gdy myślałam o tym, co przeżyłam, zaczęłam się uśmiechać. I czuć wielką dumę, że się odważyłam wyjechać i doświadczyć wszystkiego, co mi było dane. To coś pięknego.

Śląsk zdemolowany. Siedem goli mistrzyń Polski [SKRÓT]
Śląsk Wrocław – Górnik Łęczna (fot. TVP)
Śląsk zdemolowany. Siedem goli mistrzyń Polski [SKRÓT]

Zobacz też
Liderki nadal niepokonane! Szesnaste zwycięstwo z rzędu
Piłkarki GKS-u Katowice są nie do zatrzymania (fot. 400mm

Liderki nadal niepokonane! Szesnaste zwycięstwo z rzędu

| Piłka nożna / Ekstraliga kobiet 
To już koniec! Klub wycofał się z rozgrywek, PZPN potwierdza
Trener drużyny z Częstochowy Szymon Mlynek (fot. 400mm.pl/Anna Langowska)

To już koniec! Klub wycofał się z rozgrywek, PZPN potwierdza

| Piłka nożna / Ekstraliga kobiet 
Górniczki się nie zatrzymują! Udany debiut trenera
Piłkarki Górnika prezentują wysoką formę na początku rundy wiosennej (fot. 400mm)

Górniczki się nie zatrzymują! Udany debiut trenera

| Piłka nożna / Ekstraliga kobiet 
Trwa dominacja GKS-u. Dwunaste zwycięstwo w sezonie!
GKS Katowice zanotował kolejne zwycięstwo (fot.

Trwa dominacja GKS-u. Dwunaste zwycięstwo w sezonie!

| Piłka nożna / Ekstraliga kobiet 
Polski klub poznał rywali w europejskich pucharach
Piłkarki Pogoni Szczecin są mistrzyniami Polski (fot. 400mm)

Polski klub poznał rywali w europejskich pucharach

| Piłka nożna / Ekstraliga kobiet 
Najnowsze
Wisła Kraków – Kotwica Kołobrzeg. Betclic 1 Liga, 25. kolejka [SKRÓT]
Wisła Kraków – Kotwica Kołobrzeg. Betclic 1 Liga, 25. kolejka [SKRÓT]
| Piłka nożna / Betclic 1 Liga 
(fot. TVP Sport)
Kostewycz: jakość Wisły zmieniła mecz [WIDEO]
Volodymyr Kostevych (fot. TVP SPORT)
Kostewycz: jakość Wisły zmieniła mecz [WIDEO]
| Piłka nożna / Betclic 1 Liga 
35 goli w 105 meczach. Rodzice Tschofeniga mówią, kiedy syn uwierzył w skoki
Rodzice Daniela Tschofeniga
tylko u nas
35 goli w 105 meczach. Rodzice Tschofeniga mówią, kiedy syn uwierzył w skoki
foto1
Michał Chmielewski
Poletanović: zwycięstwo jest najważniejsze [WIDEO]
Marco Poletanovic (fot. TVP SPORT)
Poletanović: zwycięstwo jest najważniejsze [WIDEO]
| Piłka nożna / Betclic 1 Liga 
Sportowy wieczór 28.03
Sportowy wieczór (28.03.2025) [transmisja na żywo, online, live stream]
Sportowy wieczór 28.03
| Sportowy wieczór 
Lewandowski coraz wyżej w klasyfikacjach wszech czasów!
Robert Lewandowski (fot. Getty)
Lewandowski coraz wyżej w klasyfikacjach wszech czasów!
Wojciech Frączek
Wojciech Frączek
Wisła Kraków – Kotwica Kołobrzeg. Betclic 1 Liga [MECZ]
Wisła Kraków – Kotwica Kołobrzeg. Betclic 1 Liga, 25. kolejka. Transmisja online na żywo w TVP Sport (28.03.2025)
Wisła Kraków – Kotwica Kołobrzeg. Betclic 1 Liga [MECZ]
| Piłka nożna / Betclic 1 Liga 
Do góry