| Siatkówka / Rozgrywki Ligowe
W niedzielę dość niespodziewanie wielki faworyt do zdobycia złotego medalu mistrzostw Polski, ZAKSA Kędzierzyn-Koźle, pożegnała się ze zwycięstwem w PlusLidze. Wszystko za sprawą świetnie dysponowanego Jastrzębskiego Węgla. Jak ta porażka oddziała na kędzierzynian przed finałem Ligi Mistrzów?
W niedzielę w drugim finałowym meczu o złoto mistrzostw Polski Jastrzębski Węgiel pokonał 3:1 ZAKSĘ Kędzierzyn-Koźle. Choć podopieczni Nikoli Grbicia byli faworytami zmagań dzięki fantastycznej postawie w rundzie zasadniczej i w Lidze Mistrzów, w meczach finałowych przydarzało im się o wiele więcej błędów. W momencie, kiedy gra nie układała się po myśli zespołu prowadzonego przez Andreę Gardiniego, ten sięgał po zmiany. Dobre dali Jakub Bucki czy Rafał Szymura. Między innymi to przyczyniło się do finalnej wygranej teamu z Górnego Śląska.
– Dla mnie ten wynik to niespodzianka, a nie sensacja. ZAKSA Kędzierzyn-Koźle była faworytem. Jastrzębski Węgiel jednak wygrał i to nie dlatego, że kędzierzynianie zaliczyli wpadkę – mówi w TVPSPORT.PL Piotr Gruszka, były trener między innymi Asseco Resovii Rzeszów. – W czym była różnica? Przede wszystkim zespół z Kędzierzyna-Koźla popełniał dużo więcej błędów, niż wcześniej miał to w zwyczaju. To była drużyna, która wygrywała przez cały sezon olbrzymią jakością. W pierwszym meczu finałowym trudniej było Aleksandrowi Śliwce, w kolejnym Kamilowi Semeniukowi. Jeśli chodzi o podopiecznych Andrei Gardiniego, to skład, który wystawiał pierwotnie, nie kończył mu meczu – zaznaczył.