Powołanie Dawida Kownackiego do szerokiej kadry Paulo Sousy nie było zbyt logiczne. Ale jeśli napastnik Fortuny Duesseldorf utrzyma aktualną formę, wkrótce rzeczywiście może być rozpatrywany jako potencjalny reprezentant kraju.
Od kilku lat Kownacki czeka w futbolu nie tylko na gole i asysty, ale przede wszystkim – na stabilizację. Na stabilizację zdrowotną oraz formy, co oczywiście jest systemem naczyń połączonych. 24-letni już piłkarz miewa bowiem okresy niezłe, w których jest w gazie, błyszczy na boisku i zdaje się pukać do drzwi reprezentacji, ale zbyt często miewa też dołki formy. Te następują najczęściej po kontuzjach, które przydarzają mu się co jakiś czas. Tylko w tym sezonie ma za sobą cztery krótsze lub dłuższe przerwy – a to spowodowane koronawirusem (wskutek zakażenia nie brał udziału w przygotowaniach do sezonu), a to spowodowane urazami mięśniowymi. W dużej mierze dlatego nie spędził na boiskach nawet połowy możliwego czasu.
Gdy zimą 2019 roku były piłkarz Lecha przenosił się na wypożyczenie do Fortuny, był napastnikiem. Niespodziewanie jednak Friedhelm Funkel, ówczesny szkoleniowiec zespołu, zobaczył w nim lewoskrzydłowego. I w parze z grającym na przeciwległej flance Dodim Lukebakio stworzył piekielnie niebezpieczny duet. Polak strzelił 4 gole i szybko klub zdecydował się przedłużyć jego wypożyczenie. W umowie pojawiła się jednak klauzula, która uprawniała Fortunę do wykupu zawodnika już po raptem kilku spotkaniach za 7,5 miliona euro. Na starcie kolejnej edycji rozgrywek szefowie z tej adnotacji skorzystali i na stałe pozyskali Kowanckiego.
Wtedy zaczął się brutalny regres formy tego piłkarza. W całym sezonie 2019/20 nie miał udziału przy ani jednym golu, miał za to udział w spadku z ligi i zaangażowaniu do pracy fizjoterapeutów, którzy często musieli go opatrywać. Oczekiwano więc, że na zapleczu szybko się pokaże i dźwignie drużynę z 2-ligowej otchłani, ale najpierw latem przyplątał się koronawirus, a potem – już jesienią – kontuzje. W pewnym momencie można było mieć obawy, że "Kownaś" straci drugi sezon z rzędu i okaże się jedną z najbardziej nietrafionych inwestycji w historii klubu. A przy okazji tą najdroższą.
Przełomowy okazał się jednak koniec ubiegłego roku. Pod koniec listopada 24-latek powrócił do gry i stopniowo się rozkręcał. W meczu z Darmstadt strzelił gola, przeciwko VfL Osnabrueck i St. Pauli asystował. Grał coraz więcej i więcej, w końcu odzyskał miejsce w wyjściowej jedenastce. Bardzo dobre ma zwłaszcza ostatnie tygodnie okraszone dwoma trafieniami i asystą.
Jest jeszcze za wcześnie, by mówić, że były piłkarz Lecha odzyskał wysoką dyspozycję i zasłużył na miejsce w reprezentacji. Najwyraźniej jednak powołanie go do szerokiej kadry podziałało na niego mobilizująco. I jeśli wciąż będzie prezentował się tak dobrze, być może wkrótce znajdzie się już nie tylko na liście piłkarzy zawierającej ponad 30 nazwisk, ale również na tej ograniczonej do nieco ponad 20 piłkarzy.