Przejdź do pełnej wersji artykułu

Legijni architekci mistrzostwa. Kto odegrał największą rolę w zdobyciu tytułu?

/ PKO Ekstraklasa. Legia Warszawa mistrzem Polski. Pogoń i Raków przegonione Legia Warszawa zdobyła mistrzostwo Polski po raz 15. To rekord rozgrywek! (fot: PAP)

Legia Warszawa zdobyła piętnaste mistrzostwo Polski w historii. Stołeczna drużyna okazała się najlepsza w sezonie 2020/2021 i ze sporą przewagę zapewniła sobie wygraną w PKO Ekstraklasie. Kto przy Łazienkowskiej odegrał największą rolę?

REWOLUCJA WŚRÓD MISTRZÓW POLSKI? TO MOŻLIWE LATEM!

Sukces drużyny zawsze jest sukcesem pojedynczych ogniw. Na pierwszym planie zawsze stoją ci, którzy odgrywają pierwszoplanowane role na boisku, ale nie sposób pomijać jest też tych, którzy wydają polecenia. Czesław Michniewicz po latach oczekiwania wreszcie przejął zespół, który mógł rywalizować o mistrzostwo Polski. Były selekcjoner reprezentacji Polski do lat 21 nie zmarnował okazji i zrealizował założenia.

Sukces po latach


Michniewicz zna smak triumfu. W sezonie 2006/2007 doświadczony trener zdobył tytuł wraz z Zagłębiem Lubin. Wtedy wygrana Miedziowych była zaskoczenia. Kolejne lata sprawiały, że szkoleniowiec częściej prowadził drużyny, które nie miały mistrzowskich aspiracji. Dziesięć lat po rozpoczęciu przygody z ekipą z Dolnego Śląska, Michniewicz był bliski objęcia Legii Warszawa. Nie wyszło, bo ostatecznie wybrano Jacka Magierę.

Michniewicz na pracę w Warszawie musiał poczekać do 2020 roku, ale ostatecznie przejął Legię i z miejsca musiał zmierzyć się z wysokimi oczekiwaniami. 51–latek podołał pracy przy Łazienkowskiej. W stolicy zanotował najwyższą średnią zdobywanych punktów w karierze (2,21) i konsekwentnie kierował się w kierunku tytułu. Szkoleniowiec wprowadził swoje porządki, sprawnie przeprowadził Wojskowych przez zmianę systemu gry i potrafił budować serię meczów bez porażki. Aktualnie Legia może się pochwalić, że nie uległa żadnemu rywalowi od 31 stycznia.

Czytaj też:

Na ten moment czekali kibice piłki nożnej. Otwarcie stadionów nastąpi jeszcze w maju! (fot. Getty).

PKO Ekstraklasa. Kibice wejdą na stadiony jeszcze w tym sezonie. Mistrz Polski będzie mógł świętować ze swoimi fanami

Doświadczony trener wykonał swoje zadanie w lidze. Michniewicz dobrze odnalazł się w legijnych realiach i wyselekcjonował grupę zawodników, na której polegał w trakcie ekstraklasowych batalii. Ostatnie miesiące pokazały, że Wojskowi zatrudnili szkoleniowca, który potrafił zrealizować cel. Pod wodzą szkoleniowca odbudował się między innymi Bartosz Kapustka. Dobrze wykorzystani zostali także inni piłkarze, choćby Filip Mladenović i Tomas Pekhart. Charakterystyczne dla Michniewicza stało się uwypuklenie roli analizy czy pracy nad konkretnymi schematami i detalami.

Koniec drogi to przy Łazienkowskiej jednoczesny początek nowego etapu. Teraz 51–latek będzie musiał przygotować zespół do walki w eliminacjach europejskich pucharów. Oczekiwania? Faza grupowa Ligi Europy lub Ligi Konferencji.

Drużyna bez konkurencji


Już na początku sezonu mówiło się, że Legia będzie faworytem ligi. Ostatnie lata często sprowadzają się do twierdzenia, że warszawianie mogą przegrać mistrzostwo Polski tylko z samym sobą. Obecny sezon to potwierdził. Wojskowi mieli kłopotliwe momenty, pojawiały się zawirowania, ale na koniec Michniewicz bezpiecznie doprowadził okręt do portu. Szkoleniowiec miał też czas na pracę – zespół przejął po czterech spotkaniach, w których zespół prowadził Aleksandar Vuković, który został zwolniony, choć nie dano mu nawet dokończyć eliminacji europejskich pucharów.

Michniewicz dysponował silnymi jednostkami w drużynie. Świetnym ruchem okazało się sprowadzenie dwóch graczy z Bałkanów: Mladenovicia oraz Josipa Juranovicia. Pierwszy rozgrywa w Warszawie sezon życia. W kilka miesięcy zanotował lepsze liczby niż przez ponad dwa lata spędzone w Gdańsku. Serb okazał się motorem napędowym lewej flanki. Dobrze odnalazł się także Chorwat, który dzięki grze przy Łazienkowskiej wrócił do reprezentacji swojego kraju. Obaj sprawili, że wiosenne przejście na system z wahadłowymi okazało się sukcesem prowadzącym do tytułu.

Chorwat i Serb dobrze współpracowali także z Pekhartem. Czech już kilka kolejek przed końcem rozgrywek mógł zacząć przymierzać koronę króla strzelców. Rosły napastnik w 27 meczach strzelił 22 gole i miał o dziesięć trafień więcej od drugiego zawodnika w klasyfikacji najskuteczniejszych graczy. Trudno upatrywać w 31–latku pełni słowa ”lider”, ale pewne jest, że bramki byłego gracza Las Palmas znacząco pomagały Wojskowym. Wrażenie robił choćby jego występ w Lubinie, kiedy zdobył cztery bramki i stworzył pole do porównać z wyczynem Kazimierza Deyny.

Czytaj też:

PKO Ekstraklasa. Marcin Animucki: mamy przygotowane protokoły sanitarne przed powrotem kibiców na stadiony

Ważną postacią, zwłaszcza w końcówce sezonu, okazał się Artur Boruc. Doświadczony bramkarz miewał pojedyncze interwencje, które przypominały o jego złotych czasach. Z czasem zaczął po prostu ratować Legii punkty. Bez byłego reprezentanta Polski nie byłoby pewnego zdobycia mistrzostwa Polski. Wojskowi dzięki Borucowi nie musieli drżeć i rozmyślać o losach tytułu do ostatniej ligowej kolejki. Dodatkowo 41–letni piłkarz odegrał dużą rolę w szatni. Nie był zawodnikiem, który pierwszy meldował się przed kamerami, ale miał wpływ na kolegów. Charyzmatyczny gracz potrafił wpływać na postawę partnerów i był w stanie stawiać zespół do pionu. W drugiej połowie sezonu dobrze wspierała go także defensywa, która czym bliżej końca rozgrywek, tym mniej błędów popełniała. Widoczna była choćby zwyżkująca forma Artura Jędrzejczyka, który jako kapitan uniesie trofeum po ostatnim spotkaniu rozgrywek.

Wspomniany Kapustka odrodził się i momentami wiódł prym w środku pola Legii. Odbudował się także Andre Martins, a pożyteczny potrafił być Bartosz Slisz zajmujący się destrukcją. Do tego doszedł Luquinhas, który momentami był w stanie rządzić na połowie przeciwników. Brazylijczyk pomagał swoją dynamiką, a w nagrodę otrzymał nowy kontrakt ze stołecznym klubem. Legia miała ogniwa, które wymiennie wybijały się na tle stabilnej drużyny. To zaowocowało solidną przewagą na ostatnim odcinku walki o mistrzostwo kraju.

Gabinetowe sukcesy


Część chwały za obroniony tytuł mistrzów Polski musi też spływać na tych, którzy pracują w tle. Na prężnie działający mechanizm składają się również trenerzy ze sztabu, kierownik drużyny czy ludzie pracujący przede wszystkim w zaciszu gabinetów. W tym kontekście trzeba spojrzeć w kierunku pionu sportowego i jego dyrektora, Radosława Kucharskiego.

Letnie okno transferowe było dla Legii udane. Do klubu trafili Boruc, Mladenović, Juranović i Kapustka. Uzupełnieniem okazał się Rafael Lopes, niewypałem zaś Joel Valencia.Bilans był niezły. Kłopoty pojawiły się zimą, bo jedynym piłkarzem, który zdołał wywalczyć sobie miejsce w składzie był Artem Szabanow. Ernest Muci jest melodią przyszłości, Jasurbek Yaxshiboyev wciąż nie zdołał zadebiutować w drużynie, a Nazarij Rusyn okazał się graczem z mentalnością, która nie przystoi piłkarzowi Legii.

Czytaj też:

Ile kluby Ekstraklasy straciły na pustych trybunach? Mowa nawet o 40 milionach złotych

Lato pomogło, zima nie przeszkodziła w walce o tytuł. Po drodze stołeczna drużyna straciła choćby Michała Karbownika, Domagoja Antolicia czy Jose Kante, który w ostatnich miesiącach głównie leczył urazy. Nie sposób odmówić Kucharskiemu, że przed sezonem wzmocnił drużynę, choć na efekty trzeba było czekać kilka tygodni. Zimą brakowało za to graczy, którzy tu i teraz mogą pomóc Wojskowym. Do ideału czy bardzo dobrych ocen brakuje, ale tak czy inaczej tytuł jest też jego sukcesem.

Podobnie trzeba traktować rolę Dariusza Mioduskiego, prezesa i właściciela klubu. Finalnie to on podejmuje wszystkie decyzje: błędy i sukcesy spływają na jego głowę. To on, dość autorytatywnie, podjął też decyzję o zwolnieniu Vukovicia i zatrudnieniu Michniewicza. W poprzednim sezonie szef Wojskowych i jego dyrektor sportowy brali udział w ceremonii medalowej. Zapewne podobnie będzie po piętnastym mistrzostwie Legii w historii.

Przed Legią jeszcze dokończenie sezonu. Być może będzie to też czas na sprawdzenie młodzieży, bo juniorzy, choć dostawali pojedyncze szanse, to nie odgrywali większych ról w stołecznej drużynie. Epizod Kacpra Skibickiego, kilka meczów Cezarego Miszty – tak można streścić kwestię ogrywania adeptów elegijnej akademii. Kluczowe decyzje są dopiero przed władzami klubu. Może być tak, że lato okaże się przy Łazienkowskiej wręcz rewolucyjne. Bez umów na kolejny rok są między innymi ci, którzy mogą odgrywać większe role: Boruc, Wszołek czy Vesović.

Legia zrealizowała cel, po raz piętnasty w historii zdobyła tytuł. Latem gra zacznie się toczyć od nowa. Kluczowe będą wtedy występy w eliminacjach europejskich pucharów, które wielokrotnie stanowiły już weryfikację dla pomysłów i idei wprowadzanych przy Łazienkowskiej. Na razie… Warszawa znów może świętować.

Źródło: TVPSPORT.PL
Unable to Load More

Najnowsze

Zobacz także