Przejdź do pełnej wersji artykułu

Finał EBL. Filip Put: musiałem schować swoją ambicję do kieszeni i poświęcić się dla drużyny

/ Filip Put potrafił wnieść sporo energii do gry Zastalu (fot. 400mm.pl). Filip Put potrafił wnieść sporo energii do gry Zastalu (fot. 400mm.pl).

Grał bardzo mało, ale za każdym razem dawał zespołowi mnóstwo energii. Filip Put nie może być zadowolony ze swojej roli w zespole, ale jak podkreśla, najważniejsza jest dla niego drużyna. – Drużynowy sukces stawiałem ponad indywidualnym wyobrażeniem finałów – mówił koszykarz Zastalu w rozmowie z TVPSPORT.PL.

Czytaj też:

Jakub Garbacz rozegrał świetny sezon (fot. PAP)

Finał EBL. Jakub Garbacz: ten sezon pokazał, że ciężka praca popłaca. Od poniedziałku wracam do treningów!

Jakub Kłyszejko (TVPSPORT.PL): – Złość, frustrację, żal, niesprawiedliwość? Co czuliście po końcowej syrenie ostatniego finałowego starcia?
Filip Put (Enea Zastal BC Zielona Góra): – Na pewno duże rozczarowanie i wiele negatywnych emocji. Przed wyjazdem do Ostrowa zakładaliśmy sobie coś innego. Chcieliśmy wrócić do Zielonej Góry ze złotem na szyi. Skończyło się zupełnie inaczej... Później musieliśmy spojrzeć prawdzie w oczy. Stal wykonała świetną robotę i była od nas lepsza. Myślę, że srebro też jest dobrym wynikiem i choćby minimalne zadowolenie musi się pojawić.

– Praktycznie przez cały sezon dominowaliście w lidze, ale na koniec to rywal cieszył się ze złota. To chyba musi boleć?
– Było nam po ludzku żal, bo cały sezon walczyliśmy, wygraliśmy rundę zasadniczą, świetnie radziliśmy sobie w VTB i pojechaliśmy po złoty medal. Jest spore rozczarowanie, że nie udało się zdobyć tytułu. Nie tak to sobie wyobrażaliśmy, ale musimy też docenić klasę rywala i świetną grę Stali w finale.



– Dużo mówiło się o kontrowersjach wokół "bańki". Musieliście wygrać cztery mecze w hali rywala. Przed meczem jesteś w stanie się od tego odciąć?
– Chcieliśmy to zrobić i nie zamierzam teraz tłumaczyć naszej porażki "bańką" i grą w Ostrowie. Stal była lepszym zespołem i bardziej zasłużyła na złoty medal.

– Czym rywal was zaskoczył? Mieliście problem z obroną strefową, popełnialiście sporo strat...
– Zdawaliśmy sobie sprawę, że Stal może nas zaskoczyć różnymi zagrywkami w defensywie. Byliśmy jednak gotowi na strefy trenera Milicicia. Brakowało nam konsekwencji w rozbijaniu obrony rywali. Musimy na chłodno obejrzeć wszystkie spotkania i wtedy znajdziemy przyczynę, dlaczego się nie udało. Wpłynęło na to kilka czynników: między innymi zmęczenie i krótsza rotacja. Wszystko skumulowało się na niekorzystny dla nas wynik.

– W trakcie całego sezonu rozegraliście dużo więcej spotkań od Stali. Szczególnie w szóstym meczu wyglądaliście na mocno zmęczonych. Przygotowanie fizyczne miało tu największe znaczenie?
– Przed finałami myśleliśmy, że będzie to naszą siłą. Rozegraliśmy znacznie więcej meczów. Wydawało się, że jesteśmy przygotowani na pewne rzeczy i wiemy, jak sobie radzić ze zmęczeniem. Mieliśmy nawet mecz dzień po dniu i wiedzieliśmy, jak to wygląda. Czasami nie da się oszukać organizmu. Wyszło zupełnie odwrotnie. Zespół z Ostrowa był świetnie przygotowany taktycznie i kondycyjnie.

Put rozegrał w tym sezonie 34 spotkania. Średnio przebywał na parkiecie nieco ponad dziesięć minut (fot. PAP). Put rozegrał w tym sezonie 34 spotkania. Średnio przebywał na parkiecie nieco ponad dziesięć minut (fot. PAP).

Czytaj też:

Finał EBL: Milicić lepszy od Tabaka w chorwackim starciu trenerów. Trener Stali znakomicie zneutralizował atuty Zastalu

– Już w trakcie sezonu mieliście wiele problemów z grą w pierwszej połowie. Trener Tabak wielokrotnie zwracał na to uwagę. Dlaczego nawet w finale nie udało się wam tego zmienić?
– Wyglądaliśmy na gotowych mentalnie, ale w praktyce nie potrafiliśmy przełożyć tego na boisko. Ciężko stwierdzić, od czego to zależało. Jeszcze przyjdzie czas na analizy. W finałach nawet najmniejszy twój błąd powoduje, że rywal nabiera pewności siebie. Stal potrafiła wykorzystać każde nasze potknięcie.

– Zazwyczaj potrafiliście wyjść z każdej opresji. Nie było trochę tak, że przez to czuliście się zbyt pewnie i myśleliście, że teraz też się uda?
– Każdemu zawodnikowi coś siedzi z tyłu głowy. Dopiero po głębszych analizach i rozmowach dojdziemy do pewnych wniosków. Może tak być, że nasza pewność siebie była duża i myśleliśmy, że znów się uda. Kiedyś trener Tabak rozrysował nam, że bodajże w 30 spotkaniach aż 20 razy przegrywaliśmy pierwszą kwartę, a potem i tak wygrywaliśmy mecz. W tej rywalizacji Stal nie pozwoliła nam na powrót.



– Pierwszą kwartę ostatniego spotkania przegraliście 13:34. Już wtedy było po meczu?
– Gdy tak źle zaczynasz mecz, to później ciężko jest do niego wrócić. Może gdyby w końcówce wpadły dwa-trzy rzuty więcej, to bylibyśmy w stanie jeszcze przełamać rywala? W finale grają dwie najlepsze drużyny w Polsce i bardzo ciężko odrobić taką stratę z początku spotkania...

– Za tobą wyjątkowy moment w karierze. Pierwszy raz grałeś o taką stawkę. Jak podsumujesz to, co wydarzyło się od początku fazy play-off?
– To był dla mnie pierwszy play-off w życiu, pierwszy finał... Starałem się do wszystkiego podejść z głową i dać zespołowi to, co potrafiłem robić najlepiej. Nie chciałem kombinować. Przy każdym wejściu na parkiet zależało mi, aby wnieść ze sobą jak najwięcej energii.

Czytaj też:

EBL: Arged BMSlam Stal Ostrów Wielkopolski mistrzem Polski

– Dałeś świetną zmianę w szóstym meczu. Byłeś rozczarowany, że dostajesz tak mało szans od trenera Tabaka?
– Ciężko to określić słowem rozczarowanie. Każdy zawodnik po to gra w koszykówkę, aby mógł jak najwięcej czasu spędzać na parkiecie. Moje minuty były, jakie były, ale cały czas wierzyłem w system trenera. Najważniejsze było dla mnie zdobycie złota z Zastalem. Niestety to się nie udało. Drużynowy sukces stawiałem ponad indywidualnym wyobrażeniem finałów.

– Trener rozmawiał z tobą? Wiedziałeś, co było przyczyną, że grasz tak krótko?
– Nie oszukujmy się. Mieliśmy równy i silny zespół, szczególnie na mojej pozycji. Świetnie radzili sobie Rolands Freimanis i Janis Berzins. Rzadko kiedy w decydujących meczach trener sięga po zawodnika numer 10-11 w rotacji. Musiałem schować swoją ambicję do kieszeni i poświęcić się dla drużyny.



– Szybko musicie zapomnieć o finałowej porażce. Już w środę walczycie z Uniksem Kazań w ćwierćfinale ligi VTB.
– Łatwo na pewno nie będzie, bo mocno przeżyliśmy ten finał. W poniedziałek wylatujemy do Kazania i walczymy o coś wielkiego do wygrania. Wiemy, że będzie bardzo ciężko, ale nie stoimy na straconej pozycji. Nieźle nam się grało z Uniksem, bo jeden mecz wygraliśmy, a drugi przegraliśmy jednym rzutem. Damy z siebie wszystko i postaramy się o dobry wynik.

Przeczytaj też:
Filip Dylewicz: czuję się spełniony. Dopiero po czasie zdałem sobie sprawę, ile osiągnąłem
Krzysztof Szubarga: nie potrafiłem sam siebie oszukiwać. W tym wieku trzeba patrzeć na zdrowie
Energa Basket Liga: David Brembly: trener Tabak robi z ciebie lepszego zawodnika. Potrafi sprawić, że dajesz z siebie więcej

Koszykówka... na dwa kosze. Innowacyjny pomysł prosto z Rosji [WIDEO]
Źródło: TVPSPORT.PL
Unable to Load More

Najnowsze

Zobacz także