Spodek kończy 53 lata. Od kiedy wylądował w Katowicach, jest wizytówką miasta, polskiego sportu i świątynią siatkówki. Ale sukcesy osiągały tu też koszykarki, zapaśnicy, lekkoatleci, bokserzy, a hokeiści wygrali więcej niż mecz ze Związkiem Radzieckim.
Ali kontra Ameryka. "Największy" odmówił walki w Wietnamie
Niewiele jest miejsc na sportowej mapie Polski, których ściany tyle widziały i przeżyły. Ściany, które potrafią jeszcze bardziej skumulować wrażenia, podbić o ileś decybeli Mazurka Dąbrowskiego. To pięćdziesiąt lat historii – nie tylko tej hali, polskiego sportu w ogóle. Ale nie zawsze samego sportu. Czasami chodziło o coś więcej.
To lata historii, setki, tysiące wspomnień ludzi, którzy przeżywali na żywo wiekopomne chwile – i z poziomu trybun, i z parkietu, a czasem bieżni bądź tafli hokejowej. Mieli dreszcze, kiedy Spodek podnosił głos w oczekiwaniu na coś niezwykłego, eksplodował z radości, a przede wszystkim kiedy śpiewał hymn.
– Piotrek Gruszka kiedyś powiedział, że wysłuchanie hymnu Polski w Spodku, gdzie dźwięk kumuluje się nad samym parkietem, to jest coś, czego nie da się porównać do żadnego innego miejsca. Ta hala jest dosyć kompaktowa, te doznania są naprawdę, wyjątkowe – opowiadał niegdyś na łamach TVPSPORT.PL siatkarski manager Jakub Malke. Spodek kojarzy się z siatkówką, jest jej świątynią, ale nie tylko siatkarze święcili sukcesy na jego parkietach. Nie tylko oni przechodzili w Katowicach do historii naszego sportu.
I rok, i trzy lata po otwarciu na matach rozłożonych w Spodku o medale mistrzostw Europy walczyli zapaśnicy. Kolejną wielką imprezą, która przypadła Katowicom, były zmagania lekkoatletów – halowe mistrzostwa Starego Kontynentu. Zanim jednak zawodnicy przyjechali na Śląsk, w 1973 roku działacze spotkali się w Warszawie. Polska po raz pierwszy w historii była gospodarzem Kongresu European Athletics Assosiation. I to tam zapadła decyzja, by za dwa lata zorganizować w Spodku zawody tej rangi.
Polacy dwukrotnie słuchali Mazurka Dąbrowskiego. Po złoto na dystansie 60 metrów przez płotki pobiegła Grażyna Rabsztyn. W finale uzyskała drugi wynik w historii (rekord świata też należał do niej). I zrobiła to kilka tygodni po tym, jak w ogóle wróciła do treningów po operacji wycięcia mięśniaka i żmudnej rehabilitacji. Drugie złoto – też w biegu na 60 metrów przez płotki – zdobył Leszek Wodzyński. Medali było więcej – w sumie dziesięć. Zdobyły je sztafety, ale też legendy polskiej lekkiej atletyki, czyli Irena Szewińska i Władysław Kozakewicz. A Zenon Licznerski podobno w noc po zdobyciu brązu budził się co godzinę, żeby sprawdzić, czy na pewno wywalczył medal. I co godzinę przekonywał się, że to prawda.
Przed mistrzostwami hala musiała zmienić się wręcz nie do poznania. Oczywiście, nie z zewnątrz, bo Spodek zawsze Spodkiem pozostawał, ale wewnątrz. Podłogę podniesiono o około dwa metry w stosunku do podłoża, a następnie wyłożono tartanem. Pozostawało pytanie: co z bieżnią po zakończeniu zmagań? Została rozebrana, a, jak informował w jednym z tekstów PZLA, "jej drewniane elementy jeszcze kilka lat temu można było odnaleźć przy jednej ze szkół na warszawskim Ursynowie". Ładna pamiątka. Aż żal, że nie muzealna.
Minął rok, a Spodek znów był areną wielkich zmagań – mistrzostw świata elity w hokeju. Z całych zawodów liczył się tak naprawdę jeden dzień. Ten dzień – 8 kwietnia 1976 roku – bez wątpienia najpiękniejszy w powojennej historii polskiego hokeja. Ale to też dzień, w którym wydarzenia na tafli miały wymiar przede wszystkim pozasportowy. W meczu inaugurującym mistrzostwa świata elity Polacy mierzyli się z ZSRR. Nie trzeba wyjaśniać, co w tamtych czasach oznaczały starcia ze Sborną. To była rywalizacja podszyta kontekstem społecznym, politycznym. Spotkania, które dla społeczeństwa miały wyjątkowe znaczenie. Liczyła się ranga zawodów, ale jeszcze bardziej liczyło się to, kto jest rywalem. A jeśli Związek Radziecki uchodził za faworyta, motywacja rosła po stokroć. Polacy chcieli pokazać, że też potrafią, że nie ugną się – nie tylko na parkiecie, murawie czy właśnie tafli.
Słowo faworyt nawet nie oddaje realiów. Nasi hokeiści przegrali wszystkie poprzednie 25 meczów z ZSRR. Bilans bramkowy? Druzgocący. 31-255. A dwa miesiące wcześniej na igrzyskach w Innsbrucku ulegli Związkowi Radzieckiemu 1:16. To mówi samo za siebie. – Te 1:16 było moją największą porażką w karierze. Przed spotkaniem w Spodku trener prosił nas, byśmy jak najdłużej utrzymali bezbramkowy remis. Nikt nie mówił o strzelaniu goli Rosjanom. To wydawało się niemożliwe – opowiadał na łamach "Przeglądu Sportowego" Wiesław Jobczyk, jeden z bohaterów spotkania w Spodku.
Ale przecież ten dzień przeszedł do historii polskiego hokeja. Po pierwszej tercji tłumy w Spodku nie dowierzały i szalały ze szczęścia. Polacy nie przegrywali minimalnie, nie remisowali – oni prowadzili 2:0 po golach Mieczysława Jaskierskiego i Ryszarda Nowińskiego. W bramce fenomenalnie spisywał się też Andrzej Tkacz, który skutecznie stawał na drodze krążka. W drugiej tercji ZSRR zmniejszyło straty, ale gospodarze błyskawicznie odpowiedzieli golami Jobczyka i kolejnym Jaskierskiego. Przed ostatnią, trzecią częścią spotkania, było 5:2. Ostatecznie, Polacy zwyciężyli 6:4.
Już nigdy potem nie pokonali ani Związku Radzieckiego, ani po jego upadku reprezentacji Rosji. Mimo że występ w mistrzostwach elity zakończył się spadkiem, rok później Polacy grali w dywizji A, to wygrali więcej niż mecz. Wygrali potyczkę, o której mówi się do dzisiaj. Bo jedyny raz pokonali ZSRR – i to w czasach komunizmu.
Zostać mistrzem w Spodku – to uczucie poznali Grażyna Rabsztyn i Leszek Wodzyński. Złoto pod słynną kopułą odbierali też zapaśnicy: w 1972 roku Jan Michalik (mistrzostwa Europy), a w kolejnych latach tytuł mistrza świata wywalczyli tu Kazimierz Lipień (1974), Piotr Michalik, Ryszard Świerad i Roman Wrocławski (1982). Sukcesy świętowali również bokserzy. Ale Spodek nieodłącznie kojarzy się z meczami reprezentacji. I nie tylko siatkarze przekonali się, jak to jest triumfować przed własną publicznością.
W 1999 roku Polska organizowała mistrzostwa Europy kobiet w koszykówce. Z finałem oczywiście w Spodku. I nieoczekiwanie zagrały w nim Polki. – Byliśmy wtedy kopciuszkiem europejskim i stąd ten sukces smakuje lepiej. Taki był wówczas nasz status na Starym Kontynencie – nie krył w rozmowie z Polskim Radiem Tomasz Herkt, wówczas trener kadry. W półfinale biało-czerwone pokonały Rosjanki, w finale zwyciężyły Francuzki. – To był cud! Gryzłyśmy ten tort kawałek po kawałku. Z meczu na mecz rosła nasza pewność siebie, wola walki, wiara w to, że stać nas na wiele. Nie byłyśmy psychicznie nastawione na to, że gramy o złoto, ale małymi kroczkami chciałyśmy dojść jak najdalej – wspominała na łamach basketligakobiet.pl Joanna Cupryś-Szwichtenberg.
Po latach bohaterki tamtego finału wciąż czują dreszcze na myśl o hymnie, dekoracji, odbieranych medalach. – Wypełniony Spodek i hymn Polski – tego się nie zapomina. Nigdy wcześniej i później nie grałam dla takiej publiki. Nie dziwię się, że siatkarze tak bardzo chcą tam grać. Publiczność była wymagająca, ale jej doping nas uskrzydlił – mówiła Patrycja Czepiec-Golańska. Agnieszka Jaroszewicz opisywała: – Nie zapomnę radości po ostatnim meczu. Po ostatniej syrenie w Spodku nastąpił jeden wielki wybuch euforii. Powoli zaczęło dochodzić do nas, że zdobyłyśmy złoto!
Po raz pierwszy i jedyny Polki triumfowały na Starym Kontynencie. A mówiąc o bohaterkach tamtych zdarzeń, nie wolno zapominać o Małgorzacie Dydek. Znakomita polska koszykarska odeszła 27 maja 2011 roku.
To już najnowsza historia polskich sukcesów i emocji w Spodku. Mistrzostwa świata w siatkówce rozpoczynały się jak nigdy przedtem. W niezwykłym antruażu, w niezwykłym miejscu – nie w hali, a na płycie Stadionu Narodowego. Ale mecz otwarcia, to mecz otwarcia, a finał to finał. Ten nie mógł się odbyć nigdzie indziej, jak w świątyni polskiej siatkówki, czyli Spodku. Przez lata katowicki obiekt kojarzył się z rewelacyjną atmosferą panującą na meczach Ligi Światowej, a zwłaszcza na jej finałach w 2001 i 2007 roku. Nawet kiedy Polacy nie wygrywali jak w ostatnich latach, to tysiące fanów w biało-czerwonych czapkach, z szalikami, namalowanymi flagami zasiadało na trybunach, by głośno krzyczeć: raz, dwa, trzy i wybuchać radością po zdobytych punktach.
I nie ma najmniejszego zaskoczenia w tym, że 21 września 2014 roku o 20:15 Spodek pękał w szwach. – Stałem na dole, przy boisku, podczas prezentacji hymnów na mistrzostwach świata w 2014 roku. Kiedy kibice ryknęli "Mazurka Dąbrowskiego", to ze mną stało się coś, czego nie przeżyłem nigdy wcześniej. Gęsia skórka, włosy stanęły dęba, a ilość decybeli, gdyby ją wtedy zmierzyć, to zakręciłaby się wokół jakiegoś absolutnego rekordu. A siatkarze jeszcze mieli zagrać mecz, czego w tym momencie, nie zazdrościłem – opisywał swoje wrażenia w rozmowie z TVPSPORT.PL prowadzący doping na meczach siatkarzy Marek Magiera.
Na trybunach według podawanych informacji pojawiło się 12 528 kibiców. Tyle osób zobaczyło, jak Polska pokonuje 3:1 Brazylię, by po 40 latach znów zdobyć mistrzostwo świata. Michał Winiarski, kiedy wznosił paterę, zamknął oczy. To zdjęcie zostało nagrodzone. Choć podobnych klatek było wiele – fotoreporterzy zgodnie przyznawali, że on oczy nawet w chwilach wielkiej radości zamyka bardzo rzadko. Ale zostać mistrzem świata w Spodku to moment, którego nie da się ani opisać, ani powtórzyć.
I te chwile przez pięćdziesiąt lat zbierały się w historię jednej hali. Prawdopodobnie najbardziej niezwykłej w Polsce. Nie musi być najnowocześniejsza, największa, najbardziej okazała. Ale to Spodek z duszą.
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1009 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.