To nie było tak, że powiedziałem: "wiesz co? Źle skaczesz, to wina Sobczyka i Doleżala. Ja cię wytrenuję". Jestem trenerem klubowym i po prostu zostałem poproszony w tej sytuacji o pomoc – opowiada Jakub Kot, który przez kilka dni pracował w Szczyrku wraz ze swoim bratem Maciejem Kotem.
Przypomnijmy, że młodszy z Kotów, choć znalazł się w kadrze narodowej i może liczyć na pomoc finansową, musi samodzielnie organizować sobie zajęcia na skoczni. To element ustaleń między zawodnikiem a sztabem po kilku nieudanych sezonach. – Zostałem poproszony aby wziąć odpowiedzialność za swoje przygotowania, samemu wszystko zaplanować, wedle swojej wiedzy, doświadczenia i przekonania, co jest dobre, a co złe – powiedział brązowy medalista igrzysk olimpijskich w drużynie w rozmowie ze skokipolska.pl.
Kot w przeciwieństwie do reszty kadrowiczów ma już za sobą pierwsze skoki na igieiclie w tym sezonie. – Miałem w planach zajęcia w Szczyrku z dziewczynami. Maciek przyszedł i zapytał, czy może też tam przyjechać i skakać. To naturalna kolej rzeczy, że zawodnik, który nie trenuje z kadrą zwraca się do klubu. To nie jest tak, że Jakub Kot specjalnie zajmuje się Maciejem Kotem. Gdyby to był zawodnik na przykład Evenementu, to pewnie szkoliłby go ktoś stamtąd – zaznacza starszy z braci.
Brązowy medalista igrzysk olimpijskich uczestniczył więc w obozie podhalańskiej młodzieży. Tam sam mógł się poczuć jakby dopiero uczył się skakania na nartach. – Co mu powiedziałem? "Wyzerujmy wszystko! Komputer się zaciął, trzeba resetu, a błędy poprawia się na małych skoczniach. Dostosuj się do nas, wróć do dzieciństwa!" – opowiada Jakub, który włączył brata do niesztampowych zajęć swoich podopiecznych.
W trakcie trzech sesji treningowych Kot skakał w... dresie. – Kombinezon pomaga w powietrzu, ma przepuszczalność, a tak nie możesz z tego skorzystać, do tego masz inne czucie pozycji dojazdowej – wykłada trener. Na tym jednak nie koniec. Dwukrotny zwycięzca zawodów Pucharu Świata miał za zadanie żonglować piłeczkami w... trakcie najazdu na skoczni K40! – Oczywiście chował je przed progiem. Chodziło o to, aby wyłączyć myślenie o skoku. W innym ćwiczeniu Maciek klaskał w trakcie lotu – tłumaczy szkoleniowiec.
Były zadania jak dla cyrkowca, ale także... przyjmowanie nietypowych pozycji w locie. – Chodzi o to, aby udawać Supermana, albo żeby przyjąć ułożenie jak u Batmana. Potem z kolei skoczyć z rękami jak Noriaki Kasai. Czasem z pozoru głupia zabawa może pokazać coś ciekawego, nowego – zaznacza trener AZS Zakopane. – Na wnioski na razie jednak za wcześnie. Na koniec obozu Maciek skakał już na K70, normalnie w kombinezonie – dodaje Jakub. Pierwszym letnim sprawdzianem dla dwukrotnego zwycięzcy zawodów PŚ będą mistrzostwa Polski na Średniej Krokwi zaplanowane na 9 lipca.