Piotr Małachowski w niedzielę w Rehlingen zaczął sezon startów 2021. Dwukrotny wicemistrz olimpijski w rzucie dyskiem zaczął ostatnią sportową drogę w karierze. Na inaugurację rzucił 62,13 metra. "Ostatni taniec" we wrześniu w Chorzowie.
Piotr Małachowski miał zaczął starty już tydzień temu w Warszawie. Na Memoriale Szelesta nawet pojawił się osobiście – oczywiście promując na sobie nową markę ubrań, którą współtworzył – jednak tylko w roli widza. – Potrzebuję jeszcze chwilki, nie pali się – uspokajał 38-latek, który z trybun wspierał m.in. Pawła Fajdka. Teraz na stadion pojechał już jako zawodnik. W Niemczech zaczął "ostatni taniec", jak zareklamowała ten sezon dyskobola AthleTeam – reprezentująca go agencja menedżerska.
Piotr Małachowski od trzeciego miejsca na mityngu w Rehlingen rozpoczyna swój finałowy sezon��od 62.13m ruszamy z Last Dance�� pic.twitter.com/Sr4NQyv0dX
— AthleTeam (@AthleTeam_MR) May 23, 2021
Związek ostatecznie postawił na Roberta Urbanka. Medalista MŚ 2015 w niedzielę w tych samych zawodach rzucił 61,67 m. To jednak na tym etapie nie ma większego znaczenia, bo wszystko co najistotniejsze zdarzy się na przełomie lipca i sierpnia. W Tokio. To Małachowski jest nadal jedynym zawodnikiem, który w drużynie polskich dyskoboli ma uzyskane minimum na igrzyska olimpijskie. To on również, choć od dwóch lat nie jest mistrzem kraju, ma pomimo "dużego PESEL-u" najwięcej atutów, aby w Japonii zrobić coś dobrego.
– Zwrócił się do mnie o pomoc, bo marzy o tym, co mu dotąd uciekało: złocie. Jest mistrzem świata, świetnym lekkoatletą, legendą. A ja sam siebie trenowałem, mając ponad 40 lat. Myślę, że wiem, jak mu pomóc. Wiem, jak przygotować "starego dziada" na dalekie rzuty – mówił Gerd Kanter, Estończyk, który blisko trzy lata temu przejął Piotra i Roberta od trenera Witolda Suskiego.
– Dzisiaj poziom dysku jest kosmiczny. Jakikolwiek medal byłby dla mnie wielką rzeczą – Małachowski z biegiem czasu odrobinę złagodził oczekiwania.