31 maj 2021 | Tenis / Wielki Szlem

French Open. Wojciech Fibak: Hubert Hurkacz popełnił błąd, kiedy nie pojechał do Monachium

Hubert Hurkacz, Botic van de Zandschulp, Hurkacz van de Zandschulp, Roland Garros, French Open, Wojciech Fibak — Hurkacz był cieniem tenisisty, który triumfował w Miami (Fot. Getty)

Antoni Cichy

Wytrzymuje mecze, ale psychicznie nie widzę takiego ognia – komentuje występ Huberta Hurkacza w wielkoszlemowym French Open Wojciech Fibak. Legendarny polski tenisista dostrzega błąd, który mógł przesądzić o serii słabszych startów wrocławianina na kortach ziemnych.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

Świątek i Juvan skradły serca. Piękna scena przed meczem [WIDEO]

RG: czym Świątek wygrała mecz otwarcia? [ANALIZA]

Czytaj też

RG: czym Świątek wygrała mecz otwarcia? [ANALIZA]

To był kolejny nieudany występ Huberta Hurkacza w turnieju wielkoszlemowym. Po raz siódmy przegrał mecz otwarcia (na dwanaście występów). Polak odpadł po spotkaniu z kwalifikantem, mimo że prowadził 2-0 po dwóch setach. Grał bezbarwnie, nie miał zbyt wielu argumentów.

– Już po Miami i zwycięstwie Huberta studziłem oczekiwania, co do kortów ziemnych. To zupełnie inna nawierzchnia, inny świat, inny tenis. Obawiałem się trudniejszego początku – przyznaje Wojciech Fibak w rozmowie z TVPSPORT.PL.

Zdaniem byłego wicelidera rankingu deblistów Polak niepotrzebnie opuścił turniej, w którym pierwotnie miał wziąć udział. – Uważam, że Hubert popełnił błąd, kiedy nie zagrał w Monachium. To mogłoby zmienić całe przygotowania. Monachium było słabiej obsadzone, w jego tenisie coś nie grało. Mógł tam wygrać dwa, trzy mecze, inaczej grałby wtedy w Madrycie, Rzymie. Lepiej by się przygotował. A tak schował się trochę w Polsce, później krecz w Rzymie, dwa i pół tygodnie przerwy. Wiadomo, że nie był dobrze przygotowany do French Open. W sumie wygrał tylko jedno spotkanie na mączce w Monte Carlo. I mało grał – analizuje Fibak.

Po dwóch setach wydawało się, że wrocławianin nie powinien mieć większych problemów z awansem do drugiej rundy. Mimo że wygrał po tie breakach i nie zachwycał tak jak choćby kilka tygodni w Miami. Rozmówca TVPSPORT.PL wciąż jednak nie był pewny końcowego sukcesu. I miał rację.

– Nawet po tych dwóch setach wciąż bardzo się obawiałem o losy tego meczu. Holender miał za sobą kilka spotkań. Przegrał trochę pechowo pierwszego seta, miał więcej szans niż Hubert. Mimo tego wciąż wierzył, że wciąż może wygrać, a Hubert trochę gasł na naszych oczach. Wprawdzie sprytnie zarządził te przerwy, poprosił o interwencję masażysty. Po tym trochę się wyrównał ten mecz w piątym secie, ale już nie zdążył – przyznaje były wicelider rankingu ATP w grze podwójnej.

Najlepszy polski tenisista prosił o interwencję masażysty, poruszał się niemrawo, w jego poczynaniach brakowało energii. A to nie pierwszy raz, kiedy sprawia wrażenie, jakby brakowało mu sił.

– To ciekawe, bo ma taką naturalną wytrzymałość. Wiele razy to pokazywał. Nie mówimy o tenisiście, którego łapałyby skurcze w czwartym czy piątym secie. Wytrzymuje te mecze, ale psychicznie nie widzę takiego ognia. Walczy, chce wygrać każdy punkt, ale ma trochę taki styl. Taki już jest. Nie można mu zarzucić, że nie walczył. Trzeba docenić Holendra – podsumowuje Fibak. – Bardzo żałuję. Wiadomo, w tenisie można wygrać, przegrać, ale po wielkim sukcesie w Miami ten sezon na kortach ziemnych mu nie wyszedł. Trzeba o tym zapomnieć, zagrać jeszcze debla, a później przejść już na trawę. Zapomnieć o ziemi i skoncentrować się na kolejnej części sezonu – dodaje.