Artur Szpilka został znokautowany przez Łukasza Różańskiego w pierwszej rundzie niedzielnego pojedynku, którego stawką był pas WBC International w wadze bridger. "Szpila" leżał na deskach aż trzykrotnie. – Prawdopobobnie zerwałem więzadło w kolanie – przyznał pięściarz.
Artur Szpilka nie zdołał pokonać Łukasza Różańskiego, dla którego był to czternasty pojedynek w zawodowym boksie, czternasty zakończony zwycięstwem. Wielu uważało, że dla "Szpili" to walka ostatniej szansy. Zakończyła się niepomyślnie dla niego. W dodatku 32-latek okupił ją poważną kontuzją.
– Już nie pamiętam, który to był nokdaun. Tak upadłem na kolano, że prawdopodobnie zerwałem więzadło. We wtorek mam kontrolę i zobaczymy. Ne mogę chodzić, uszkodziłem też staw skokowy w lewej nodze. Gdy obudziłem się rano, całe kolano było opuchnięte – przyznał pięściarz w rozmowi z portalem ringpolska.pl.
Szpilka pierwszy posłał na deski rywala. Później jednak sam był liczony trzykrotnie. – Powtórzył się błąd, który popełniałem zawsze. Ręce nisko, wyprostowany, głowa do góry. I skarcił mnie. Przy pierwszym nokdaunie pamiętam wszystko, a od drugiego nie pamiętam już nic – wyznał "Szpila".
Nie brakuje pytań o przyszłość Szpilki w boksie. – Jeszcze nie miałem takich myśli, bo skupiam się na kolanie. Bardzo mnie boli. Jakaś refleksja przyjdzie pewnie za tydzień czy dwa. Na razie staram się cieszyć z tego, że nie boli głowa i że pod tym względem nic się nie stało – wyznał.