{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
Lekkoatletyka. Klaudia Siciarz: pamiętacie ją jeszcze?
Michał Chmielewski /
Ostatnie, czego chcę, to już wracać do mojego ostatniego roku w sporcie. Teraz jest nowy. I ja znów będę w formie – zapowiada Klaudia Siciarz. Płotkarka, była rekordzistka świata juniorek, po blisko dwóch latach przerwy znowu zeszła poniżej 13 sekund. W poniedziałek na drodze do Tokio ma start w mityngu w Pradze, który pokażemy w TVP Sport (początek o godz. 18). Wyznacznikiem jakości 20-letnia Pia Skrzyszowska.
A kto to wrócił do biegania? – zapytała Klaudia Siciarz po mityngu w Samorinie. Tam w ostatnią środę pierwszy raz od blisko dwóch lat przebiegła koronny dystans 100 metrów przez płotki w mniej niż 13 sekund. Czas 12.96 s dał jej drugie miejsce w mocnej obsadzie, ale to właściwie bez znaczenia. To, co naprawdę istotne, to fakt, że sprinterka z Krakowa
rzeczywiście przypomniała się światu.
Klaudia Siciarz wraca do rywalizacji. "Rok, o którym chcę zapomnieć"
Gdy jeszcze świat o niej pamiętał, potrafiła właściwie na równi rywalizować z Karoliną Kołeczek. W hali, na 60 m ppł, jako juniorka w 2017 roku ustanowiła rekord świata w
swojej kategorii wiekowej. W 2019 została w Gavle drugą młodzieżówką w Europie, a jej
czas 12.82 s był lepszy od minimum na igrzyska w Tokio. Ma wyniki, górę talentu i chęć do
pracy, która pod okiem trenerki Ewy Ślusarczyk prowadzi ją do reprezentacji olimpijskiej.
– Trenerka to najlepsze ręce, w jakie mogłam trafić – mówi.
– Jest bardzo wysoka, a to w żeńskich płotkach dodatkowe utrudnienie. Gdy była w
najlepszej formie, widać było, że ledwo mieści się w rozstawie między rzędami przeszkód.
Z drugiej strony przy niskiej wysokości płotków nie ma żadnych problemów z ich
pokonaniem, przekładając nogi ponad nimi właściwie nie zwalnia – charakteryzował ją
swego czasu Krzysztof Kęcki, szef szkolenia PZLA.
Klaudia sama przyznaje, że już dawno słyszała o planach podwyższenia żeńskich płotków do 91 centymetrów. Ale z niemieszczeniem się w ich rozstawie się nie zgadza. Mówi, że gdy biega po "płaskiej" bieżni, ma podobny styl stawiania kolejnych kroków. Tylko że tak szybko jak Siciarz zaczęła się między tymi płotkami rozpędzać, tak samo nagle zniknęła. Najpierw
zmęczona sezonem nie chciała pojechać na październikowe MŚ do Kataru, później nie
było jej na stadionie przez cały sezon 2020.
"Uraz" – komunikowano. – Nie chciałam narażać się na kontuzję, na większe przemęczenie – tłumaczyła w nielicznych rozmowach, na które się zgadzała.
Teraz, na niespełna dwa miesiące przed wylotem do Tokio, Siciarz prosi, aby już do tamtych problemów nie wracać. Zdradza jedynie, że na szali nie stała jej dalsza kariera i że te nie przeszkadzały w treningu, mimo że uniemożliwiły rywalizację. A skoro tak, dalej drążyć nie wypadało. Szczególnie, że Polka w końcu znowu może
biegać i ma do przekazania kibicom nie tylko tłumaczenia, że jeśli nie ma gry o dużą stawkę, to lepiej było oszczędzać organizm na momenty, gdy ta stawka faktycznie nadejdzie.
Lepiej mieć minimum niż je gonić. Chociaż to, że zaliczyli jej wynik z 2019 roku, uważa za niezrozumiałe
– Tęskniłam za zawodami, to jasne. Nie było mnie na stadionach zdecydowanie za długo i kiedy znowu mogę to robić, dopiero do mnie dociera, ile traciłam. Ale byłam cierpliwa. I nie brakowało mi motywacji, bo kiedy nawet miewałam gorsze dni, to przypominałam sobie, po co to wszystko jest. A jeśli nawet mnie samej było o to trudno, zawsze mogłam tu liczyć na prof. Jana Blecharza. Pomoc psychologa w kadrze jest nie do przecenienia – mówi TVPSPORT.PL Siciarz.
Ile straciła w 2020 – nie powie. Ile może pobiec w 2021 – też nie, bo kiedy wychodzi na stadion, czas to ostatnie, o czym powinna myśleć.
– Łatwo się to mówi, mając ważne minimum na igrzyska – zaczepiamy płotkarkę.
– To prawda. Zresztą fakt, że na imprezę w 2021 roku obowiązują minima sprzed dwóch lat, jest dla mnie trochę dziwny. Tyle dobrego, że na tym korzystam, to faktycznie dawało komfort. I choćby tej zimy mogłam bez stresu zluzować z halą, kiedy poczułam ból mięśnia dwugłowego uda – przyznała.
Stan na dziś: Siciarz jest zdrowa. I chętna do tego, aby faktycznie przyspieszyć, bo po mityngu na Słowacji wie, że tamten bieg – choć szybki – był pełen niedokładności. Zanim złapała rytm, była już w połowie dystansu, tymczasem uważa, że wyjście z bloków i atak na pierwsze kilka płotków był dotąd jej siłą. Jeżeli uda jej się coś takiego, a potem utrzyma tempo do mety, to jej najlepszy wynik po przymusowej przerwie powinien być zdecydowanie lepszy. Dodatkową motywacją jest Pia Skrzyszowska. To ona, a nie Siciarz, Kołeczek czy Klaudia Wojtunik, jest aktualnie na czele krajowych list. W niedzielę w Hengelo uzyskała 12.80 s i zdaje się, że w przypadku 20-latki to nadal nie jest ostatnie słowo.
WARTO PRZECZYTAĆ --> MALWINA KOPRON SZCZERZE: DOŚĆ TYCH ROZCZAROWAŃ
Najważniejszy test polskich płotkarek na mistrzostwach Polski w Poznaniu (24-26 czerwca). Siciarz w poniedziałek biegnie w Pradze. Poza płotkarką wystartują także m.in. Artur Noga, Cyprian Mrzygłód, Jakub Szyszkowski, Dominik Kopeć czy Przemysław Słowikowski. Transmisja z tego mityngu od godz. 18 w TVP Sport.