{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
Euro 2020. Finowie chcą być "czarnym koniem". "Takie same szanse dawano Grecji w 2004 roku..."
PAP /
Pierwszy historyczny awans Finlandii do wielkiego piłkarskiego turnieju wywołuje w kraju ogromne emocje i nadzieje. Zarówno piłkarze jak i kibice uważają, że drużyna będzie "czarnym koniem", ponieważ jej rywale nie wiedzą, jak naprawdę gra.
OSŁABIENIE BELGÓW. LIDER NIE ZAGRA Z ROSJĄ
Czytaj też:

Euro 2020. Aleksander Ceferin: nie podzielam pomysłu obecnej formuły finałów mistrzostw Europy
Fińskie media zwróciły uwagę na fakt, że według obliczeń istytutów statystycznych z 24 uczestników ME Finlandia ma najmniejsze szanse na wyjście z grupy, tylko 25 procent. "Wszyscy jednak wiemy, że statystyki zwykle się nie sprawdzają. Takie same szanse dawano Grecji w 2004 roku przed Euro w Portugalii, a zdobyła złoty medal" – podkreślają.
– Tak też było z Islandią, która podczas Euro we Francji w 2016 roku stala się sensacją i po pokonaniu Anglii doszła aż do ćwierćfinału – zauważył selekcjoner Markku Kanerva.
Wyjaśnił, że właśnie wtedy Islandia stała się dla niego inspiracją i chciałby, a nawet zamierza powtórzyć ten wyczyn.
Dziennikarze kanału telewizji YLE zauważyli, że fińscy piłkarze po ostatnich dwóch meczach towarzyskich, kiedy najpierw zostali pokonani przez Szwecję 2:0, a później przez Estonię 1:0, byli na obu konferencjach prasowych "dziwnie zadowoleni".
Piłkarze wyjaśnili później, że te porażki można różnie oceniać, lecz mecze towarzyskie są po to, aby ćwiczyć różne warianty gry i "wyniki nie są najważniejsze".
– Najważniejsze, że nie pokazaliśmy naszych najlepszych zagrań i możliwości i przeciwnicy dalej nic o nas nie wiedzą, a przegrana ze słabą z Estonią odbiła się szerokim echem, jak dobry dla nas PR. I tak właśnie miało być. Nasi rywale w dalszym ciągu nie wiedzą jak będziemy grać i mają z nami kłopot – powiedział kapitan drużyny Tim Sparv.
Kanerva nie ukrywa, że przesunięcie ME o rok z powodu pandemii koronawirusa było dla jego drużyny zbawienne, ponieważ uzyskał więcej czasu na przygotowania.
Kilkakrotnie spotkał się z wieloletnim byłym szwedzkim selekcjonerem Larsem Lagerbaeckiem, który uczestniczył w ME 2000, 2004 i 2008 oraz MŚ 2002 i 2006 ze Szwecją, a w MŚ 2010 z Nigerią. Do ME 2016 wprowadził Islandię.
– Długo trwające eliminacje to zupełnie coś innego niż intensywna gra w turnieju, gdzie strategia i taktyka zmieniają się z dnia na dzień. My jesteśmy debiutantami, a Lars jest starym turniejowym lisem i dał mi kilka wyjątkowo ważnych i nieocenionych lekcji – powiedział.
W Finlandii panuje futbolowa euforia i nikt nie ma wątpliwości, że zespół Suomi wyjdzie z grupy, co będzie ogromnym sukcesem.
YLE pokazała w piątek reportaż o nastrojach w całym kraju, jak przygotowują się rolnicy, robotnicy i studenci do pierwszego meczu, w sobotę w Kopenhadze z Danią. Pokazano zdjęcia z fińskimi flagami na traktorach, dzieci w koszulkach reprezentacji, a nawet kibiców klęczących przed ołtarzami kościołów. Wszyscy z przekazem "Do boju Suomi!".
– Wystarczy zaznajomić się z naszą historią, aby zauważyć, że jesteśmy bardzo odważnym i nieprzewidywalnym narodem, który wielokrotnie pokazał, że potrafi stawić czoła nawet gigantom i najeźdźcom i dokonywać rzeczy wręcz niemożliwych – powiedział Sparv, oceniając szanse Finlandii w ME.
– Dzisiaj dla rywali jesteśmy zespołem do zbierania punktów, ale tylko przed rozpoczęciem tego turnieju. Myślę, że po nim ta opinia się zmieni i wszyscy będą nas już inaczej oceniać – dodał.
Teemu Pukki, w latach 2015-2018 napastnik Broendby Kopenhaga, zapowiedział, że w sobotę kibice stadionu Parken mogą oczekiwać zaskoczenia.
– Doskonale znam to miasto i stadion, na którym wielokrotnie grałem. Zasiądzie tu wielu fanów gospodarzy, lecz postaram się ich razem z kolegami nieco uciszyć – dodał.
Finalndia spotka się w fazie grupowej z Danią, Belgią i Rosją.