{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
{{#point_of_origin}} Źródło: {{point_of_origin}}
{{/point_of_origin}}
Czytaj więcej
Przejdź do pełnej wersji artykułu

Wojciech Szczęsny puszcza gola w meczu ze Słowacją (fot. PAP)
To był początek naszej katastrofy w meczu ze Słowakami. Robert Mak ośmieszył na skrzydle Kamila Jóźwiaka i Bartosza Bereszyńskiego po czym pobiegł na naszą bramkę. Słowak nie kombinował – biegnąc z lewej strony zdecydował się na mocny strzał. Piłka po drodze otarła się o nogę Kamila Glika i zaskoczyła Wojciecha Szczęsnego. Uderzyła w słupek, wróciła w pole, trafiła naszego bramkarza i wpadła do siatki.
Czy bramkarz Juventusu mógł zachować się lepiej? Był tuż obok słupka, ale próbował interweniować rękoma. Adam Matysek uważa, że gola można było uniknąć.
– Wydaje się, że ten strzał był do obrony. Oczywiście, było utrudnienie w postaci lekkiego rykoszetu, ale jakby Wojtek próbował bronić nogami, szanse na skuteczną interwencję byłyby większe – mówi były bramkarz reprezentacji Polski. Czy Szczęsny powinien zostawić przy słupku nogę i próbować nią interweniować? – Tam było bardzo niewiele miejsca, by piłka mogła wpaść do siatki. Najlepszą decyzją byłoby stanie na nogach do końca. W tej sytuacji była potrzebna zimna krew, wyczekanie odpowiedniego momentu. Tego zabrakło – dodaje Matysek.
Jan Tomaszewski nie ma żadnych wątpliwości. Oczywiście, największe błędy w tej sytuacji popełnili Jóźwiak i Bereszyński, ale bramkę trzeba też zapisać Szczęsnemu.
– W sytuacjach sam na sam z ostrego kąta, nogi zawsze zostają przy słupku, a ręce są potrzebne do tego, by zatrzymać ewentualny strzał w okienko lub rogala w długi słupek – mówi. – Dlaczego? Otóż dlatego, że w przypadku płaskiego strzału na krótki słupek nie zdążysz zainterweniować rękoma. Musisz wcześniej niejako pokonać nimi dystans do ziemi i tracisz na to trochę czasu. Jestem pewien, że gdyby Wojtek zdecydował się na obronę nogą, zdołałby wybić tę piłkę. Mówiąc kolokwialnie, noga w tego typu sytuacjach jest po prostu szybsza – dodaje bohater z 1973 roku.
Szczęsnego rozgrzesza za to były trener bramkarzy reprezentacji Polski Andrzej Dawidziuk.
– Początkowo też miałem wątpliwości. Zastanawiałem się, dlaczego tak interweniował. Gdy rozłożyłem to jednak na czynniki pierwsze, wątpliwości zostały rozwiane. Dużą rolę odegrał rykoszet. Gdyby nie on – Wojtek miałby większe szanse na skuteczną interwencję. Rykoszet sprawił, że nie był w stanie zatrzymać tego strzału bezpośrednio – piłka zatrzymała się dopiero na słupku. To co się działo później to już zwykły pech. Widzieliśmy co się działo w meczu Hiszpanii ze Szwecją. W podobnej sytuacji piłka odbiła się od słupka i wpadła bramkarzowi w ręce – mówi Dawidziuk.
Czy noga powinna być bliżej słupka? – Myślałem o tym, zanim zobaczyłem powtórkę. Rykoszet spowodował, że szanse na to, by się złożyć z tak bliskiej odległości, sięgnąć piłkę ręką, były małe. Ale zmiana decyzji, by inaczej interweniować, też była szalenie trudna. Teoretycznie było to możliwe. Wtedy ta interwencja mogła być bardziej skuteczna, ale nie rozpatruje tego w takich kategoriach. Myślę, że Wojtek zrobił tyle, ile mógł, a jego postawa i pozycja przed strzałem były prawidłowe – opisuje były trener bramkarzy polskiej kadry.
Tomaszewski zauważa, że przy drugim golu Szczęsnemu nie pomogli obrońcy. – Do Skriniara ruszyło czterech naszych zawodników i aż trzech z nich obróciło się tyłem do strzelca. A w takiej sytuacji oni nie pomagają, a nawet przeciwnie – przeszkadzają bramkarzowi. Gdyby bronili przodem, jak to robił Kamil Glik, mieliby szansę jeszcze na jakiś ruch w zależności od tego, jak zostanie uderzona piłka. A gdy się odwrócili, stanowili jedynie dodatkowe utrudnienie dla bramkarza, bo zasłaniali mu pole widzenia – opisuje.
Adam Matysek zwraca uwagę, że w poniedziałkowym meczu Szczęsny znów nie był bramkarzem, który ratowałby nas w beznadziejnych sytuacjach. – Jeśli chcesz coś osiągnąć w tego typu turnieju, musisz mieć bramkarza, który czasem obroni w teoretycznie beznadziejnej sytuacji. Oczywiście, zagraliśmy katastrofalnie, ale nie wiadomo, jak potoczyłby się ten mecz, gdybyśmy nie stracili tej bramki. Spotkanie ze Słowacją jest pewnym potwierdzeniem poprzednich kiepskich turniejów w wykonaniu Wojtka – mówi Matysek.
Niestety, coś w tym jest, a potwierdza to porażająca statystyka z Euro 2012, Euro 2016, mistrzostw świata 2018 i Euro 2020. Szczęsny rozegrał pięć meczów i… według statystyk PZPN nie obronił żadnego strzału.
Grecją. W całym meczu Grecy oddali dwa strzały – pierwszy, gdy w bramce był jeszcze Szczęsny. Piłka wpadła do siatki. Mecz z Irlandią Północną na otwarcie Euro 2016 to czyste konto naszego bramkarza, ale też zero celnych strzałów ze strony rywala. Mistrzostwa Świata 2018. Mecz z Senegalem – dwa celne strzały rywali, dwa gole. Spotkanie z Kolumbią – trzy celne strzały, trzy gole! I Słowacja – dwa celne strzały – dwa gole! Z czego pierwszy gol padł po strzale niecelnym (piłka trafiła w słupek). Statystyka tych pięciu meczów jest przerażająca. Osiem celnych strzałów na naszą bramkę i osiem goli! Wiadomo, że celne strzały to nie jest całość pracy bramkarza, ale te liczby muszą prowokować do myślenia.
O klątwie wielkich turniejów już pisaliśmy, a Matysek dodatkowo zwraca uwagę, że Szczęsny ma za sobą słabszy okres. – On ma za sobą dość nieszczęśliwe półrocze. W meczach eliminacyjnych – co miało wpaść to wpadło. W klubie też miał gorszy okres, bo przecież wcześniej wielokrotnie ratował Juventus – dodaje.
W wiosennych meczach kadry Szczęsny popełnił błąd w trakcie meczu z Węgrami. Gdy rywale strzelali pierwszego gola, bramkarz Juventusu był źle ustawiony. Roland Sallai miał przed sobą odsłoniętą połowę bramki i oczywiście wykorzystał tę okoliczność. – Początkowo Wojtek stał bardzo dobrze, ale po przechwycie nie wiedział, gdzie jest bramka. Cofał się, ale nie trafił w bramkę i rywal to wykorzystał – opisuje Tomaszewski.
– To był całkowity brak poczucia tego, gdzie się znajduje. A przecież napastnik był naciskany przez naszych obrońców, a to zawsze plus dla bramkarza – mówi Matysek. – U Wojtka brakuje mi spokoju, koncentracji i odpowiednich interwencji w ciężkich sytuacjach. Mam wrażenie, że nie pomaga drużynie tak jak potrafi. To przecież bramkarz światowej klasy. Nie odczytuje tego jako braku umiejętności. Mam wrażenie, że jego głowa nie jest do końca czysta, nie jest odpowiednio skoncentrowany. To problem mentalny, który niestety przekłada się na jego grę – dodaje.
A więc Szczęsny zaczyna kolejny turniej od wielkich wątpliwości co do jego formy. Czy pozostanie w bramce na kolejne spotkania?
Wojciech Szczęsny w reprezentacji Polski. Problem mentalny i porażające statystyki
Mateusz Miga /
Wojciech Szczęsny udział w Euro 2020 rozpoczął od bramki samobójczej. Piłka odbiła się od słupka, od bramkarza i wpadła do bramki. To był pech. Ale czy wcześniej golkiper Juventusu mógł być lepiej ustawiony? Eksperci nie są zgodni. – Gdyby próbował obronić ten strzał nogą, prawdopodobieństwo skutecznej interwencji byłoby większe – ocenia Adam Matysek. I dodaje, że bramkarz Juventusu ma za sobą słabe pół roku.
WICEPREZES PZPN O SŁOWA BEDNARKA. GDZIE GRALIŚMY DOBRZE?
Ustać do końca na nogach
To był początek naszej katastrofy w meczu ze Słowakami. Robert Mak ośmieszył na skrzydle Kamila Jóźwiaka i Bartosza Bereszyńskiego po czym pobiegł na naszą bramkę. Słowak nie kombinował – biegnąc z lewej strony zdecydował się na mocny strzał. Piłka po drodze otarła się o nogę Kamila Glika i zaskoczyła Wojciecha Szczęsnego. Uderzyła w słupek, wróciła w pole, trafiła naszego bramkarza i wpadła do siatki.
Czy bramkarz Juventusu mógł zachować się lepiej? Był tuż obok słupka, ale próbował interweniować rękoma. Adam Matysek uważa, że gola można było uniknąć.
– Wydaje się, że ten strzał był do obrony. Oczywiście, było utrudnienie w postaci lekkiego rykoszetu, ale jakby Wojtek próbował bronić nogami, szanse na skuteczną interwencję byłyby większe – mówi były bramkarz reprezentacji Polski. Czy Szczęsny powinien zostawić przy słupku nogę i próbować nią interweniować? – Tam było bardzo niewiele miejsca, by piłka mogła wpaść do siatki. Najlepszą decyzją byłoby stanie na nogach do końca. W tej sytuacji była potrzebna zimna krew, wyczekanie odpowiedniego momentu. Tego zabrakło – dodaje Matysek.
Zdecydował rykoszet
Jan Tomaszewski nie ma żadnych wątpliwości. Oczywiście, największe błędy w tej sytuacji popełnili Jóźwiak i Bereszyński, ale bramkę trzeba też zapisać Szczęsnemu.
– W sytuacjach sam na sam z ostrego kąta, nogi zawsze zostają przy słupku, a ręce są potrzebne do tego, by zatrzymać ewentualny strzał w okienko lub rogala w długi słupek – mówi. – Dlaczego? Otóż dlatego, że w przypadku płaskiego strzału na krótki słupek nie zdążysz zainterweniować rękoma. Musisz wcześniej niejako pokonać nimi dystans do ziemi i tracisz na to trochę czasu. Jestem pewien, że gdyby Wojtek zdecydował się na obronę nogą, zdołałby wybić tę piłkę. Mówiąc kolokwialnie, noga w tego typu sytuacjach jest po prostu szybsza – dodaje bohater z 1973 roku.
Szczęsnego rozgrzesza za to były trener bramkarzy reprezentacji Polski Andrzej Dawidziuk.
– Początkowo też miałem wątpliwości. Zastanawiałem się, dlaczego tak interweniował. Gdy rozłożyłem to jednak na czynniki pierwsze, wątpliwości zostały rozwiane. Dużą rolę odegrał rykoszet. Gdyby nie on – Wojtek miałby większe szanse na skuteczną interwencję. Rykoszet sprawił, że nie był w stanie zatrzymać tego strzału bezpośrednio – piłka zatrzymała się dopiero na słupku. To co się działo później to już zwykły pech. Widzieliśmy co się działo w meczu Hiszpanii ze Szwecją. W podobnej sytuacji piłka odbiła się od słupka i wpadła bramkarzowi w ręce – mówi Dawidziuk.
Obrońcy nie pomogli
Czy noga powinna być bliżej słupka? – Myślałem o tym, zanim zobaczyłem powtórkę. Rykoszet spowodował, że szanse na to, by się złożyć z tak bliskiej odległości, sięgnąć piłkę ręką, były małe. Ale zmiana decyzji, by inaczej interweniować, też była szalenie trudna. Teoretycznie było to możliwe. Wtedy ta interwencja mogła być bardziej skuteczna, ale nie rozpatruje tego w takich kategoriach. Myślę, że Wojtek zrobił tyle, ile mógł, a jego postawa i pozycja przed strzałem były prawidłowe – opisuje były trener bramkarzy polskiej kadry.
Tomaszewski zauważa, że przy drugim golu Szczęsnemu nie pomogli obrońcy. – Do Skriniara ruszyło czterech naszych zawodników i aż trzech z nich obróciło się tyłem do strzelca. A w takiej sytuacji oni nie pomagają, a nawet przeciwnie – przeszkadzają bramkarzowi. Gdyby bronili przodem, jak to robił Kamil Glik, mieliby szansę jeszcze na jakiś ruch w zależności od tego, jak zostanie uderzona piłka. A gdy się odwrócili, stanowili jedynie dodatkowe utrudnienie dla bramkarza, bo zasłaniali mu pole widzenia – opisuje.
Adam Matysek zwraca uwagę, że w poniedziałkowym meczu Szczęsny znów nie był bramkarzem, który ratowałby nas w beznadziejnych sytuacjach. – Jeśli chcesz coś osiągnąć w tego typu turnieju, musisz mieć bramkarza, który czasem obroni w teoretycznie beznadziejnej sytuacji. Oczywiście, zagraliśmy katastrofalnie, ale nie wiadomo, jak potoczyłby się ten mecz, gdybyśmy nie stracili tej bramki. Spotkanie ze Słowacją jest pewnym potwierdzeniem poprzednich kiepskich turniejów w wykonaniu Wojtka – mówi Matysek.
Przerażająca statystyka
Niestety, coś w tym jest, a potwierdza to porażająca statystyka z Euro 2012, Euro 2016, mistrzostw świata 2018 i Euro 2020. Szczęsny rozegrał pięć meczów i… według statystyk PZPN nie obronił żadnego strzału.
Grecją. W całym meczu Grecy oddali dwa strzały – pierwszy, gdy w bramce był jeszcze Szczęsny. Piłka wpadła do siatki. Mecz z Irlandią Północną na otwarcie Euro 2016 to czyste konto naszego bramkarza, ale też zero celnych strzałów ze strony rywala. Mistrzostwa Świata 2018. Mecz z Senegalem – dwa celne strzały rywali, dwa gole. Spotkanie z Kolumbią – trzy celne strzały, trzy gole! I Słowacja – dwa celne strzały – dwa gole! Z czego pierwszy gol padł po strzale niecelnym (piłka trafiła w słupek). Statystyka tych pięciu meczów jest przerażająca. Osiem celnych strzałów na naszą bramkę i osiem goli! Wiadomo, że celne strzały to nie jest całość pracy bramkarza, ale te liczby muszą prowokować do myślenia.
O klątwie wielkich turniejów już pisaliśmy, a Matysek dodatkowo zwraca uwagę, że Szczęsny ma za sobą słabszy okres. – On ma za sobą dość nieszczęśliwe półrocze. W meczach eliminacyjnych – co miało wpaść to wpadło. W klubie też miał gorszy okres, bo przecież wcześniej wielokrotnie ratował Juventus – dodaje.
Czytaj też:
Komentarz po meczu Polska – Słowacja. Hej "Zibi", "Krycha", "Lewy", "Zielu", Wojtek. Czuję się oszukany
Pomyłka z Węgrami
W wiosennych meczach kadry Szczęsny popełnił błąd w trakcie meczu z Węgrami. Gdy rywale strzelali pierwszego gola, bramkarz Juventusu był źle ustawiony. Roland Sallai miał przed sobą odsłoniętą połowę bramki i oczywiście wykorzystał tę okoliczność. – Początkowo Wojtek stał bardzo dobrze, ale po przechwycie nie wiedział, gdzie jest bramka. Cofał się, ale nie trafił w bramkę i rywal to wykorzystał – opisuje Tomaszewski.
– To był całkowity brak poczucia tego, gdzie się znajduje. A przecież napastnik był naciskany przez naszych obrońców, a to zawsze plus dla bramkarza – mówi Matysek. – U Wojtka brakuje mi spokoju, koncentracji i odpowiednich interwencji w ciężkich sytuacjach. Mam wrażenie, że nie pomaga drużynie tak jak potrafi. To przecież bramkarz światowej klasy. Nie odczytuje tego jako braku umiejętności. Mam wrażenie, że jego głowa nie jest do końca czysta, nie jest odpowiednio skoncentrowany. To problem mentalny, który niestety przekłada się na jego grę – dodaje.
A więc Szczęsny zaczyna kolejny turniej od wielkich wątpliwości co do jego formy. Czy pozostanie w bramce na kolejne spotkania?
Źródło: TVPSPORT.PL