Startuje Wimbledon, ale tym razem nie będzie o sporcie a o człowieku, który ten sport pokazywał. Dziś na cmentarzu w Starachowicach pożegnaliśmy Marka Tokarskiego, świetnego operatora, kompana niezliczonych podróży i dla wielu dziennikarzy redakcji sportowej, także Przyjaciela. Marek z Telewizją Polską związany był od czterdziestu lat. Większości z nas nie było jeszcze na świecie, gdy On zza kamery podglądał świat i zapisywał klatki historycznych wydarzeń. Ostatnią dekadę, z nielicznymi wyjątkami, poświęcił pracy ze sportem. Jeździł na igrzyska olimpijskie, mistrzostwa świata i Europy, ale nie unikał też wyjazdów na mniej znaczące imprezy. Praca w terenie była Jego żywiołem, niezależnie od dyscypliny. Na lekką wybierał się z Alkiem Dzięciołowskim, na siatkówkę i skoki z Filipem Czyszanowskim czy Sebastianem Parfjanowiczem, a ze mną także na areny tenisowe.