Przejdź do pełnej wersji artykułu

Ukraińcy z przypadkowym bohaterem. Szewczenko buduje nazwisko jako trener

/ Artem Dowbyk (fot. Getty) Szał radości po golu Artema Dowbyka (fot. Getty)

Najpierw nie miał jechać na turniej. Później szanse na grę i tak miał minimalne. A jednak Artem Dowbyk zagrał, a do tego – strzelił gola na wagę awansu Ukrainy do ćwierćfinału mistrzostw Europy. – To wygrana całego kraju – powiedział po meczu. A Andrij Szewczenko buduje swoje nazwisko jako trener. Atmosferę w zespole nieco zaburza informacja o dramatycznej kontuzji Artema Biesiedina.

"SOUSA SIĘ PLĄTAŁ. PIŁKARZOM ŁAMANO KRĘGOSŁUPY" 

Wstrząsająca diagnoza


W środę poznaliśmy wyniki badań Artema Biesiedina, który został ostro zaatakowany przez Szweda, Marcusa Danielsona. Diagnoza jest wstrząsająca i pokazuje się, z jaką został zaatakowany Ukrainiec.

– Prześwietlenie wykazało częściowe uszkodzenie więzadła krzyżowego tylnego, częściowe uszkodzenie więzadeł bocznych wewnętrznych i zewnętrznych oraz złamanie kłykci kości udowej bez przemieszczenia – powiedział lekarz Dynama Kijów, Andrij Szmorhun. Ocenił, że rehabilitacja potrwa około pół roku.

Piłkarze reprezentacji Ukrainy właśnie Biesiedinowi zadedykowali wtorkową wygraną. I zrobili to jeszcze przed poznaniem wyników badań. Biesiedin nie ma za sobą udanego turnieju, po poprzednich meczach był krytykowany, ale teraz kibice będą pamiętali głównie o tym paskudnym starciu. – W meczu z Anglikami też zagramy dla niego – zapowiada Andrij Szewczenko.

Czytaj też:

Tomas Holes, Ferran Torres i Kasper Dolberg (fot. Getty)

Było w czym wybierać. Najlepsza jedenastka 1/8 finału Euro 2020

"Świat dowiedział się o Ukrainie"


Artem Dowbyk w kadrze na mistrzostwa Europy znalazł się tylko dlatego, że poważnej kontuzji doznał Junior Moraes. Gdy otrzymał powołanie obiecał, że jeśli będzie mieć sytuację do zdobycia bramki – wykorzysta ją. Pojechał na turniej, ale bez większych szans na grę. W minionym sezonie w lidze ukraińskiej zdobył sześć bramek w 24 meczach. Na początku turnieju był trzecim napastnikiem w talii Andrija Szewczenki. W fazie grupowej nie zagrał ani minuty. A jednak spokojnie czekał na swoją szansę. Nadeszła w 106. minucie wtorkowego meczu ze Szwecją. I ona znów nadeszła z przypadku, bo trzeba było zastąpić kontuzjowanego Artema Biesiedina.

Dowbyk wszedł na boisko z prostym planem. – Trener Szewczenko powiedział mi, bym nie wychodził z pola karnego. Miałem cały czas być pod bramką, by tam czekać na szanse do zdobycia gola – mówił po meczu. I doczekał się – w doliczonym czasie dogrywki, po dośrodkowaniu Ołeksandra Zinczenki. Do siatki trafił dokładnie w 120. minucie i 37 sekundzie meczu. 

Dla Dowbyka to pierwsza bramka w zespole narodowym. – To było chyba przeznaczenie. Nie jestem w stanie tego wytłumaczyć. Wierzę, jest to wygrana całego kraju. Wygrana, w tak trudnym dla nas czasie, ma dla nas wielkie znaczenie emocjonalne. Teraz cały świat nas pozna. To ważne – powiedział napastnik Dnipro. Co ciekawe, cztery lata temu Dowbyk był proponowany polskim klubom. Jego CV wylądowało m.in. w gabinetach Wisły Kraków, ale oferta była za droga.

Czytaj też:

Euro 2020. Marco Rossi, trener Węgier do grupowych rywali: widzimy się na plaży

Powrót do Włoch


Wygrana ze Szwecją to triumf Szewczenki jako trenera. – Gratuluję wszystkim ukraińskim kibicom. To historyczna chwila. Doceniamy, że choć do Glasgow było bardzo trudno dotrzeć, podczas meczu wspierała nas liczna ukraińska diaspora. Dziękuję wam wszystkim. Słyszeliśmy wasze wsparcie – powiedział. Dziennikarze pytali go, czy po tak ostrym meczu, uda się uzbierać skład na mecz z Anglikami. Zinczenko powiedział, że ten mecz był jak wojna.

– Po spotkaniu jest mnóstwo emocji, a lekarze zajmowali się głównie Biesiedinem. To prawda, że mecz był twardy i obfitował w dużo starć, szczególnie w końcówce. Wszyscy dobrze wiedzieli, jaka jest stawka, dlatego mecz momentami bardziej przypominał sporty walki – zauważył były gwiazdor AC Milan. Z Anglikami Ukraińcy zagrają we Włoszech – tam gdzie Szewczenko przeżywał najlepsze lata jako piłkarz.

Czytaj też:

Euro 2020. Eurodebata. "Rozstrzygnięcia Euro dały szansę Lewandowskiemu. Nie wypadł z wyścigu o Złotą Piłkę"

Wnioski z meczu Polaków


Teraz buduje swoje nazwisko jako trener. Kadrę przejął po nieudanych mistrzostwach Europy w 2016 roku. Ukraina zadebiutowała w mistrzostwach starego kontynentu cztery lata wcześniej, ale wtedy do turnieju dostała się na prawach współorganizatora. W 2016 wywalczyła awans w kwalifikacjach, jednak turniej finałowy zupełnie im nie wyszedł. W grupie spotkali się z reprezentacją Polski, Niemcami i Irlandią Północną. Skończyli na ostatnim miejscu w grupie, bez punktu, ani choćby jednej bramki.

Szewczenko jako selekcjoner przegrał kwalifikacje do mistrzostw świata 2018. Ukraińcy zajęli w swojej grupie trzecie miejsce, za Islandią i Chorwacją, ale kwalifikacje do Euro 2020 przeszli jak burza. Ludzie Szewczenki zajęli pierwsze miejsce, wyprzedzając Portugalię i Serbię, nie przegrywając choćby jednego spotkania.

A teraz są w ćwierćfinale mistrzostw Europy, co w krótkiej, niespełna 30-letniej historii tej drużyny, jest osiągnięciem bez precedensu. Nic więc dziwnego, że wszyscy mówią o emocjach i solidarności. W tle jest przecież sytuacja polityczna i pełzający konflikt z Rosją. To też dlatego Ukraińcy tak chętnie mówią o tym, że wreszcie świat na nich patrzy i wreszcie zdaje sobie sprawę z ich istnienia. Euro to tylko gole. A na froncie, który przecież formalnie nie istnieje, giną prawdziwi ludzie.

Gra Ukraińców nie jest jednak oparta tylko na emocjach. Szewczenko wyciąga wnioski. Z pewnością widział choćby mecz, w którym my mierzyliśmy się z reprezentacją Szwecji. Postawiliśmy na dośrodkowania, które zazwyczaj kończyły się na głowach rosłych obrońców rywali. Już po turnieju prezes PZPN Zbigniew Boniek stwierdził, że to była słuszna taktyka, bo po dośrodkowaniu Robert Lewandowski zdobył bramkę i miał jeszcze jedną okazję. Problem polegał jednak na skuteczności tych dośrodkowań. Według portalu Fbref podjęliśmy 32 próby dośrodkowania, a piłka tylko cztery razy dotarła w pole karne rywala. Bardzo niska była też skuteczność długich podań – połowa nie dotarła do adresata. Szwedzi lubią, gdy rywale grają właśnie tak.

Czytaj też:

Euro 2020. Kto skomentuje mecze 1/4 finału w TVP? [ROZPISKA KOMENTATORÓW]

Rezerwowi drożsi od całej drużyny


Wiedzieli, że oparcie gry ofensywnej na tym elemencie nie będzie dobrym pomysłem. Nawet jeśli masz takiego skrzydłowego jak Zinczenko. O takim piłkarzu na boku my możemy dziś tylko pomarzyć. To po jego wrzutce z bocznego sektora padła w 120. minucie zwycięska bramka. Ale co innego mieć dośrodkowania w swoim arsenale, korzystać z nich, szczególnie wtedy, gdy rywal był już w rozsypce. A co innego stawiać głównie na ten element gry. Ukraińcy wykonali o połowę mniej dośrodkowań niż Polacy (17), a piłka po ich wrzutkach sięgnęła celu trzykrotnie. Znacznie skuteczniejsi od Polaków byli za to w grze długą piłką, bo tu celność wyniosła 77,2 procent.

– Szwedzi to dobrze zorganizowany zespół z konkretnym stylem gry. Głównym celem było zabezpieczenie bocznych sektorów i duża ruchliwość w tych miejscach, gdzie Szwedzi zazwyczaj mają przewagę. Jestem wdzięczny piłkarzom, bo zrealizowali plan perfekcyjnie – tłumaczył Szewczenko po meczu.

Teraz przed nimi kolejny najważniejszy mecz w historii, tym razem z Anglią, a stawką – półfinał Euro. – Bardzo się cieszę, że na boisku spotkam się z kolegami z klubu, ale na murawie nie będzie już przyjaźni – powiedział Zinczenko. – Nie mogę już doczekać się tego meczu. Na ławce rezerwowych u Anglików siedzą piłkarze, których wartość zapewne trzykrotnie przewyższa nasz cały zespół. Ale to nie powinno nas przerażać. Wręcz przeciwnie – to powinna być dla nas dodatkowa motywacja – dodał.

Motywacja będzie bardzo ważna. Ukraina jest zmęczona po meczu ze Szwecją i rozbita kadrowo. Te mistrzostwa pokazały nam jednak, że tu nie ma faworytów.

Źródło: TVPSPORT.PL
Unable to Load More

Najnowsze

Zobacz także