Anglia w finale Euro 2020. Awans wśród wielkich kontrowersji
Bohater poza polem karnym
Czy ktoś jeszcze pamięta, że po pierwszych meczach turnieju był krytykowany? Eksperci narzekali. Nie podobało im się, że zamiast czekać na piłkę w polu karnym, błąka się po boisku. I brakowało go pod bramką rywala, gdy wreszcie udało się tam przetransportować piłkę.
Krytyka ucichła po meczu z Niemcami, gdy wreszcie trafił do siatki. A po dwóch bramkach wbitych Ukraińcom, znów był bogiem. Krytyka poszła w zapomnienie, a Anglicy znów zachwycali się każdym kopnięciem piłki swojego kapitana.
W starciu z Duńczykami Kane znów często uciekał z pola karnego rywali. Wielokrotnie, zamiast kończyć akcje strzałem na bramkę, uczestniczył w ich napędzaniu. Raz za razem popisywał się podaniami, które rozrywały obronę rywali. Bez jego pomysłowości i techniki – akcje Anglików wlokłyby się bez końca.
Już na samym początku Kane dograł piłkę do nadbiegającego Raheema Sterlinga, ale ten nie zdołał jej sięgnąć. Potem precyzji było więcej. Pod koniec pierwszej połowy Kane posłał świetne prostopadłe podanie. Bukayo Saka wyłożył piłkę pod bramkę, a tam do siatki strzałem samobójczym posłał ją Simon Kjaer. W ten sposób Anglicy doprowadzili do remisu, a najtrudniejsze było to, co zrobił Kane. To jego zagranie sprawiło, że Anglicy mieli okazję do zdobycia gola. Kapitan stemplował niemal każdą ofensywną akcję swojej drużyny.
"Porażka z przyszłością". Hiszpanie zadowoleni po Euro 2020
Szczęście w chwili próby
Na kwadrans przed końcem Kane był bohaterem dużej kontrowersji. Przewrócił się w starciu z Christianem Noergaardem i wyglądało to na pewny rzut karny. Sędzia – po konsultacji z sędzią VAR – uznał jednak, że to Anglik faulował przeciwnika. Kontrowersyjna decyzja, która z pewnością jeszcze długo będzie analizowana.
Anglicy mieli w tym meczu trudne chwile, ale im bliżej końca – tym ich przewaga była wyraźniejsza. Około siedemdziesiątej minuty zarysowała się wielka przewaga gospodarzy. Duńczycy nie mieli już sił, by skutecznie się odgryźć. Dogrywka zbliżała się wielkimi krokami. W doliczonym czasie gry Kane miał fantastyczną okazję, by zamknąć to bez dodatkowych trzydziestu minut, ale źle trafił w piłkę.
Lepiej prezentował się, gdy schodził głębiej. Ciągle skutecznie przyspieszał akcje Anglików, imponował też sprytem, aż w końcu przyszedł najważniejszy moment. Po kolejnej kontrowersyjnej decyzji sędziego, tym razem gospodarze dostali rzut karny. Do piłki podszedł oczywiście Kane. Pierwszy strzał był kiepski, Kasper Schmeichel obronił uderzenie Anglika, ale wobec dobitki był już bezradny. Kane miał sporo szczęścia, ale szczęściu trzeba umieć sprzyjać. Gdyby nie skuteczna dobitka, mógłby wcale nie zostać bohaterem.
Komentarz:
Mateusz Borek, Kazimierz Węgrzyn