Trener Piotr Rostkowski uważa, że Marcin Lewandowski jest jednym z kandydatów do wywalczenia medalu w Tokio. Tłumaczył również rezygnację Adama Kszczota. – Według mnie Adam bardzo dojrzał przez ostatnie dwa lata. Nie znałem go aż tak bardzo, ale osoby z jego otoczenia i ze środowiska lekkoatletycznego stwierdzają, że stał się dojrzałym człowiekiem i zawodnikiem. Problemy osobiste i sportowe nawarstwiły się w złym momencie – przekazał w rozmowie z TVPSPORT.PL.
Filip Kołodziejski, TVPSPORT.PL: – Ostatnia prosta przed wami?
Piotr Rostkowski: – Bardziej wiraż i prosta. Wiraż, to zgrupowanie w Sankt Moritz. Prosta, to pobyt w Japonii na zgrupowaniu aklimatyzacyjnym przez 12-13 dni. Potem będzie już "meta" – start w Tokio.
– Jakie nastroje panują?
– Jeśli chodzi o Marcina, jest dobrze. Dobra forma. Ustanowił rekord Polski w biegu na milę. Poprawił swój wcześniejszy wynik o ponad trzy sekundy. Dobry prognostyk. Bardzo zbliżył się do rekordu życiowego na 800 metrów. Start w Chorzowie do końca mu się nie ułożył. Startowało 14 zawodników, dużo. Ustawił się z tyłu. Start miał być poprowadzony w tempie na 50 sekund jedno okrążenie. Liczyliśmy, że stawka się rozciągnie. Nie mógł się przebić na dystansie do przodu, choć energii nie brakowało. Przyblokowali go inni zawodnicy przy próbie wyprzedzania. Patryk Dobek zdążył wyprzedzić rywali na przeciwległej prostej, Marcin niestety nie. Na 60 metrach przed metą: jeden z zawodników słabł, a Marcin był przez niego i Mateusza Borkowskiego zablokowany – nie miał miejsca, aby przebić się do przodu. Finisz, patrząc na powtórki, był dość "żywy". Myślę, że przy optymalnym ułożeniu się biegu byłby w stanie poprawić rekord życiowy.
– Sam mówi, że im jest starszy, tym lepiej biega.
– Wygląda na to, że tak jest. Wymaga to jednak wielu starań i wyrzeczeń, żeby być w tak wysokiej dyspozycji. To już nie są zawodnicy, którzy mają 20-22 lata, którzy są na fali i są głodni sukcesu. Szybko się regenerują. Wtedy bije się "życiówki". W takim wieku swoje najlepsze wyniki uzyskiwali Adam Kszczot, Paweł Czapiewski i właśnie Marcin.
– "Dotarliście się" już na linii zawodnik-trener?
– Był na to czas. Wszystko odbywało się w płynny sposób. Znałem trochę trening Marcina z poprzednich lat, gdy specjalizował się na dystansie 800 metrów. Miałem wtedy bardzo dobry kontakt z jego bratem Tomkiem. Wielokrotnie rozmawialiśmy, po kilka razy w tygodniu. Przed mistrzostwami Europy w Barcelonie oraz mistrzostwami świata w Daegu często kontaktowałem się z Tomkiem. (...) W pewnym momencie zająłem się naborem i szkoleniem biegaczy w grupie w SMS-ie w Szklarskiej Porębie. Wspólnie z żoną Anią (olimpijka w biegu na 800 metrów z Pekinu) stworzyliśmy zgrany zespół. Telefon od Marcina, gdy był na zgrupowaniu w Afryce, mnie zaskoczył. Przez prawie dwa miesiące próbowałem przekonać Tomka do podpisania kontraktu z PZLA, ale się nie udało. I tak w niecodziennych i dziwnych okolicznościach zostałem trenerem kadry. Wtedy miała być już ostatnia prosta, ale tak nie było. Pandemia zmieniła plany wielu zawodnikom i organizatorom zawodów, włącznie z igrzyskami w Tokio. Musieliśmy zrobić wspólnie kilka "dodatkowych okrążeń".
– Teraz utrzymujecie kontakt z Tomaszem Lewandowskim?
– Sporadycznie. Dał sobie chwilę na odsapnięcie, wyłączył się ze szkolenia i nie pracuje póki co w sporcie. Jego sytuacja jako trenera była skomplikowana, bo przez jak długi okres czasu trener może nie widzieć swoich zawodników? Tydzień, miesiąc, rok? Miałoby to sens, gdyby Tomek widział zawodników podczas zgrupowań i w najważniejszych fazach przygotowań. To nie są przecież amatorzy, którym można rozpisać trening, przesłać go i kontaktować się telefonicznie. Mamy do czynienia z czołówką europejską i światową. Byliśmy tego świadomi. Sytuacja nie była komfortowa dla nikogo. Ani dla mnie, ani dla Tomka, ani zawodników.
– Pan już jest spełnionym trenerem?
– Zdecydowanie nie. Mam jeszcze swoje cele. Chcę budować wspomnianą grupę w Szklarskiej Porębie. Jest tam kilka zdolnych osób, łącznie z reprezentantami Polski. Juniorzy powalczą w Tallinie w ME. Jedna z zawodniczek dostała się też do Nairobi, na mistrzostwa świata juniorów. Dobrze się dzieje w tej grupie. Chcemy, by ktoś z naszego teamu wypłynął na międzynarodowy poziom.
– Świat nam uciekł?
– Trudno powiedzieć. Gdy się obserwuje wyniki na 800 metrów, to nie ma spektakularnych wyników. W tym momencie Marcin prawdopodobnie mógłby powalczyć o medal na tym dystansie. Do końca jeszcze nie wiemy, co zrobimy, ale rozważamy start w biegu na 800 metrów. Mamy silną grupę ośmiusetmetrowców.
– Czyli jest opcja startu na dwóch dystansach?
– Jest zgłoszony na 800 i 1500 metrów. Zobaczymy, co się wydarzy, obserwujemy wyniki rywali. Przecież mistrz z Doha – Donavan Brazier – nie przebrnął amerykańskich kwalifikacji. Najlepszych Kenijczyków też brak. Amel Tuka jest też bardzo silnym i niebezpiecznym rywalem. Wydaje mi się, że biegi podczas igrzysk nie będą rozgrywały się na poziomie 1:41-1:42. Być może przeszkodzą w tym procedury i obostrzenia, które mają obowiązywać w Japonii. Logistyka będzie bardzo ważna w Tokio. Igrzyska są dość wcześnie. Przełom lipca-sierpnia to z reguły problem z pogodą i aklimatyzacją. Mam jednak nadzieję, że uda nam się wszystko poukładać z pomocą psychologa Darka Nowickiego, fizjoterapeuty Wojtka Dybiżbańskiego oraz zespołu szkoleniowego i sztabu medycznego PZLA. Myślę, że cała nasza reprezentacja będzie bardzo dobrze przygotowana do startu w igrzyskach.
– "Lewy" nie boi się mówić o medalach.
– Od zawsze tak było. Nic się nie zmieniło. Poleci do Tokio walczyć o podium. Komentatorzy brytyjscy, podczas zmagań w Doha, zaznaczali, że trzeba uważać również na Marcina, mimo że wokół było wielu świetnych zawodników. Uważam, że miał szansę w Katarze nawet na drugie miejsce, przy nieco innym ułożeniu biegu. Marcin nie boi się mówić o tym, co chce osiągnąć. Wie, że to trudne, ale do tego dąży. Nie zaciąga hamulca, nie mówi, że się nie da czegoś zrobić. Od piętnastu sezonów biega 1:45 albo szybciej. Fenomen na skalę Polski i świata. Wie, jak wiele trzeba wysiłku i szczęścia, by zdobyć medal. Ma swoje cele i marzenia. To "pcha" go do przodu. Tak powinno być.
– Chciałem też podpytać o tę mniej przyjemną kwestię z pana perspektywy. Co się stało z Adamem Kszczotem?
– Po prostu… życie. Nawarstwiło się dużo problemów sportowych i pozasportowych: pobyt na dużej wysokości w Kenii, zmiany trenerów. Adam szedł z dużymi nadziejami do Tomasza Lewandowskiego. Po kilku miesiącach okazało się, że powstał wspomniany wcześniej problem.
– Nikt mu nie odbierze wcześniejszych osiągnięć.
– Dokładnie. Widzę, jak ludzie podchodzą do Adama i Marcina. Rozpoznają ich w kraju i za granicą, wiedzą z kim mają do czynienia. Występuje dość duża rotacja zawodników ścigających się w biegach średnich, rywale się zmieniają, a oni zostają. Kibice się do nich przyzwyczaili. Nie ulega wątpliwości, że są mistrzami.
– Decyzja o rezygnacji Adama Kszczota z igrzysk w Tokio była trudna?
– Tak, ale przemyślana. Według mnie bardzo dojrzał przez ostatnie dwa lata. Nie znałem go aż tak bardzo, ale osoby z jego otoczenia i ze środowiska lekkoatletycznego stwierdzają, że stał się dojrzałym człowiekiem i zawodnikiem. Problemy osobiste i sportowe nawarstwiły się w złym momencie. Jemu nie pomogło przełożenie igrzysk o rok, szalejąca pandemia i niespodziewana rezygnacja Tomka ze szkolenia. Adam jest bardzo zorganizowaną i wymagająca osobą. Pomimo możliwości wyjazdu na igrzyska podjął przemyślaną decyzję, że nie pojedzie.
– Zrezygnuje ze sportu?
– Nie. Nic z tych rzeczy. Zostanie w sporcie. Mógł polecieć na igrzyska. Bo raczej w Poznaniu podczas mistrzostwa kraju zdobyłby medal. Nie chciał jednak zabierać komuś miejsca w Japonii. Podszedł trzeźwo do tematu, Adam nie chciał zamykać drzwi młodszym. W Kenii i Font Romeu solidnie potrenował. Mógł czekać aż "góry oddadzą", ale nie było pewności czy tak się stanie. Nawet, gdyby w pięć tygodni, które pozostawały do igrzysk uzyskał dobrą formę, to być może nie wystarczyłaby ona do walki o najwyższe cele. Chciał, żeby młodzież zbierała doświadczenie i się uczyła. Adam zachował się bardzo dobrze. Nie chciał blokować możliwości wyjazdu innym zawodnikom, aby mogli zasmakować igrzysk i zdobywać doświadczenie. Zachował się jak prawdziwy mistrz.
– W Japonii zabraknie też Angeliki Cichockiej. Co się dzieje?
– Jestem niepocieszony. Wróciły kłopoty zdrowotne – arytmia. Miała pecha, że na przełomie kwietnia-maja na zgrupowaniu złapała dość poważną infekcję, która wpłynęła na mięsień sercowy. Wróciły problemy z grudnia z 2013 roku sprzed występu w halowych mistrzostwach świata w Sopocie. W ostatnich dwóch miesiącach przed mistrzostwami Polski jej proces treningu został poważnie zburzony, wręcz zatrzymany. Absencja wyniosła 50 procent – miesiąc kompletnej pauzy – zakaz treningu. Proces monitoringu jej stanu zdrowia był drobiazgowy i długi. Samo "wejście" w trening było stopniowe i kontrolowane przez lekarzy specjalistów. W ostatniej chwili została dopuszczona do startu w mistrzostwach Polski w Poznaniu. To spowodowało, że nie wykonała niezbędnego do osiągniecie wysokiej formy treningu wytrzymałości specjalnej. Zważywszy na perypetie zdrowotne na mistrzostwach Polski wystartowała bardzo dobrze. To dziewczyna o dużym potencjale sportowym.
– Mamy zdolną młodzież na przyszłe lata?
– Jest Krzysztof Różnicki, Kacper Lewalski, Filip Rak. Perspektywiczni biegacze, juniorzy. Jest Angelika Sarna z rocznika 1997. Osiągnęła wiek, w którym zawodnicy mają pierwsze poważne sukcesy. Najlepsze lata przed nią. Mamy Annę Wielgosz. Nie złamała jeszcze bariery dwóch minut, ale jest blisko i prezentuje zwyżkę formy. Asia Jóźwik też powalczy, ma duże doświadczenie. Na pewno będzie się działo.
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1009 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.