Przemysław Kulig (2-2, 2 KO) pokonał Czecha Lukasa Dzurbana (0-4, 0 KO) przez techniczny nokaut w 1. rundzie na gali GIA Challenger's Boxing Night 2 w Turku. Polak dwa razy posłał swojego rywala na deski, a walka trwała zaledwie...32 sekundy.
To była prawdopodobnie jedna z najłatwiejszych walk w życiu Polaka, który boksował przed własną publicznością. Ściągnięty na ostatnią chwilę Czech, który wszystkie dotychczasowe pojedynki w karierze przegrywał w pierwszych rundach, nie miał najmniejszych szans z Kuligiem. Już kilka chwil po pierwszym gongu na głowie Dzurbana wylądowały dwa mocne prawe Polaka. Po 13 sekundach było pierwsze liczenie po tym, jak Czech został zasypany lawiną ciosów w narożniku. Dzurban jeszcze się podniósł, ale Kulig natychmiast do niego dopadł i zakończył walkę.
– Cóż mogę powiedzieć? Mieliśmy problemy z przeciwnikiem. Pierwszy złapał jakąś kontuzję, drugi nie mógł zrobić wagi. Na ostatnią chwilę przyjechał zawodnik z Czech i szacunek za to, że wyszedł do walki. Żal było mi tych wszystkich przygotowań, nie chciałem, by poszły na marne, dlatego zdecydowałem się na występ – powiedział Kulig w rozmowie z Maciejem Barszczakiem.
Na gali w Turku kilka innych pojedynków również kończyło się bardzo szybko. Mateusz Wojtasiński (1-0, 1 KO) wygrał przez TKO w 1. rundzie z Gruzinem Malkhazem Tatriszwilim (9-18, 1 KO), a rywal Aleksandra Bereżewskiego (3-0, 3 KO) – Zaza Amiridze (10-17-1, 8 KO, również Gruzin) nie wyszedł do drugiej rundy. Także Piotr Łącz (2-0, 2 ko) nie spędził zbyt wiele minut między linami, bo znokautował Czecha Alaina Banongo (3-3-, 2 KO) już w 2. rundzie.
Nieco dłużej potrwał pojedynek Mateusza Tryca (12-0, 7 KO), który mierzył się z Meksykaninem Urielem Gonzalezem (18-8-1, 14 KO). Widać było, że rywal Polaka, który nie zmieścił się w limicie wagowym kategorii super średniej, nie przyjechał wyłącznie po wypłatę i ambitnie atakował. Tryc jednak nad nim wyraźnie górował i zakończył walkę mocnymi ciosami w czwartej rundzie. Pięściarz grupy KnockOut Promotions udowodnił, że zasługuje na poważniejsze wyzwania.
W walce wieczoru gali w Turku Kamil Gardzielik (13-0, 3 KO) mierzył się z byłym pretendentem do tytułu mistrza świata Joelem Julio (39-6, 33 KO). Polak, dla którego również był to występ w rodzinnym mieście, miał kontrolę nad pojedynkiem, jednak kilka razy dał się zaskoczyć Kolumbijczykowi. Mimo tego, jego przewaga była aż nadto widoczna i sędziowie jednogłośnie orzekli jego zwycięstwo.
– Kilka dni przed walką złapałem lekkie przeziębienie, ale taki doping niesie. Zrealizowałem taktykę, jaką sobie założyliśmy, chociać rywal był bardzo śliski i parę razy mnie skontrował. Mimo wszystko, jestem zadowolony – podsumował Gardzielik.