Olimpijski maraton z 1960 roku był z wielu względów niezwykły. Po raz pierwszy nie rozpoczęto go, ani nie zakończono na stadionie. Startowano późnym popołudniem, a w końcowej fazie drogę rozświetlały pochodnie. Do tego całość wygrał anonimowy na arenie międzynarodowej Etiopczyk, który... biegł boso. Tak było mu wygodniej.