{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
Tokio 2020. Polskie sprinterki chcą do finału, z Ewą Swobodą lub bez
Michał Chmielewski /
Nie mam nadal żadnych informacji, czy Ewa Swoboda będzie chciała nam pomóc w Tokio. Ani czy kontuzja w ogóle pozwoli jej na wyjazd – mówi TVPSPORT.PL trener żeńskiej sztafety 4x100 metrów Jacek Lewandowski. Szef grupy, która awansowała na igrzyska, chciałby, żeby gwiazda dogadała się z resztą zawodniczek. Uważa też jednak, że i bez 24-latki polskie sprinterki stać na awans do olimpijskiego finału. – W głowie skład już mam, nawet dwa warianty. Ale i sporo niewiadomych – dodaje szkoleniowiec. Igrzyska pokaże Telewizja Polska.
Na początku maja w Chorzowie żeńska sztafeta 4x100 metrów przeszła eliminacje do finału World Athletics Relays. A potem na Stadionie Śląskim panie wpadły w ekstazę. Zgodnie z przepisami światowej federacji awans do najlepszej ósemki w tej imprezie oznaczał bezpośrednią kwalifikację na igrzyska olimpijskie. I chociaż przed "sztafetami" w grupę Jacka Lewandowskiego wierzyli nieliczni, całą uwagę skupiając na męskim zespole 4x400, to dziewczyny po cichu robiły swoje. I odebrały za to nagrodę, choć ta największa ma przyjść w sierpniu.
W kadrze na Tokio znalazło się siedem sprinterek: Ewa Swoboda, Pia Skrzyszowska, Klaudia Adamek, Marlena Gola, Paulina Guzowska, Paulina Paluch i Marika Popowicz-Drapała. Dla pięciu z nich będzie to debiut.
Żeńska sztafeta 4x100 metrów na igrzyska w Tokio. Ewa Swoboda pod znakiem zapytania
Swoboda jako jedyna z biało-czerwonych wypełniła minimum indywidualne na Tokio. Dwa lata temu pobiegła 11.07 s, tego lata – w jedynym występie – było ją stać na 11.20. Potem jednak zeszła z bieżni, kulejąc i po kilku dniach nie pojawiła się na mistrzostwach Polski w Poznaniu. To od lat główna postać polskiego sprintu i teoretycznie to od niej powinno zacząć się budowanie kadry. Tyle że wokół jej formy i zdrowia mnożą się pytania. W ubiegłym roku startowała przeciętnie, teraz po niezłej hali (7.10 s na 60 metrów, potem zakażenie koronawirusem) pozostaje zagadką. Tajemnicą poliszynela są poza tym "nieidealne" relacje pomiędzy najszybszą Polką i jej trenerką Iwoną Krupą a częścią zespołu 4x100 m, które wprost prowadzą do utrudnionej komunikacji. Swoboda i Krupa od dłuższego czasu wydają się być nieszczególnie zainteresowane występem drużynowym. Na ile to poważne różnice zdań, z czego dokładnie wynikają i czy da się je zażegnać, trudno powiedzieć. Plotki o niepewnym udziale 24-latki zintensyfikowały się szczególnie po udanym występie grupy na World Relays, gdzie Swobody nie było. To znaczy była, bo przyjazd nakazali jej w PZLA, ale od początku miała dawać do zrozumienia, że nie chce pokazywać się na bieżni. Wcześniej zresztą nie trenowała z kadrą sprinterek na Teneryfie, choć taka propozycja miała paść ze strony trenera Jacka Lewandowskiego.
Trudno jednak wyobrazić sobie sytuację, w której z pozasportowych powodów działacze PZLA zgodziliby się na pominięcie najsilniejszego ogniwa w takiej imprezie, jeśli ta byłaby zdrowa.
– Poza bieżnią mogą się nawzajem nie odzywać i omijać. A jeśli jest inny problem, to trzeba go schować do kieszeni. To jest kadra narodowa. Animozje trzeba odłożyć na bok, tylko pomyśleć o wyniku. Polski sport zna przypadki duetów, które prywatnie się nie znosiły, ale wiedziały, że zawodowo razem są w stanie zdobywać medale. To jest właśnie dojrzałość – usłyszeliśmy od jednej z wysoko postawionych osób w lekkoatletycznej centrali.
Trener Lewandowski w rozmowie z TVPSPORT.PL wprost przyznaje, że w sprawie Swobody nie ma żadnych informacji.
– Ja powiem tak: my chcemy, żeby Ewa biegła z nami, jest europejską czołówką. I została zgłoszona do sztafety. Natomiast nie dostałem z jej strony jasnej deklaracji. Nie chcę wychodzić przed szereg, niech informacje o stanie zdrowia Ewy przekazuje ona sama lub pani Iwona. Ale słyszałem różne rzeczy i w zasadzie nie wiem na pewno, czy kontuzja pozwoli jej na występ w Japonii – przyznał szkoleniowiec.
Ale talent Swobody to tylko jeden z trybików.
– Jedna mocna zawodniczka niczego by nie zdziałała, w tej konkurencji zawsze potrzebne są co najmniej cztery – ma rację Natalia Kaczmarek, odnosząc się do silnej rywalizacji o skład w ekipie 400-metrówek. Całe szczęście, że krótsza sztafeta, trochę w cieniu innych gwiazd, zaczęła tej wiosny wyglądać naprawdę dobrze. I po dziewięciu latach od ostatniego medalu w dużej imprezie (brąz ME 2012) ma faktyczne podstawy, aby myśleć o sukcesach.
W Tokio nie będzie oszczędzania. Eliminacje to od razu gra o wszystko
Pytanie, co takim sukcesem można by nazwać. Dogonienie Amerykanek, Jamajek i paru innych nacji na igrzyskach to mrzonki. Medal? Tylko w kategoriach cudu. Gdyby typować imprezę, w której Polki miałyby dziś realne nadzieje na podium, byłyby to mistrzostwa Europy. Te zresztą za rok odbędą się w Monachium i jeśli kadra Lewandowskiego dotrze tam w podobnej formie, co teraz, to już można rezerwować czas na oglądanie finału z ich udziałem. Natomiast ten decydujący bieg w Tokio, zaplanowany na 6 sierpnia rano naszego czasu, też nie jest czymś nierzeczywistym.
– Jest celem, z prostymi zasadami: trzy najszybsze kadry z każdego z półfinałów, dwie z czasami i tzw. "małym q". I ja wiem, że go na nas stać. Nawet, jeżeli oznacza to poprawienie rekordu Polski [42.68 s – przyp. red.] – mówi Lewandowski.
W World Relays Polki uzyskały 43.61 sekundy, później na Drużynowych ME było 43.81 s. Ten najważniejszy wynik uzyskały Guzowska, Adamek, Sokólska i Skrzyszowska. Sokólskiej w Tokio nie zobaczymy, bo indywidualnie była za wolna. Te, które polecą, mają tego lata następujące dokonania:
Swoboda – 11.20 s (ma biec też indywidualnie na 100 m)
Skrzyszowska – 11.22 (biegnie także indywidualnie na 100 m ppł)
Adamek – 11.29
Guzowska – 11.36
Paluch – 11.45
Gola – 11.48
Popowicz-Drapała 11.50
Ta ostatnia będzie miała akredytację AP, czyli tzw. sportowca alternatywnego. O konsekwencjach tej zawiłości formalnej informowaliśmy niedawno w TVPSPORT.PL. Wydaje się, że najstarsza wśród sprinterek – przy lepszej postawie koleżanek – i tak będzie wyborem numer siedem, czyli ma niewielkie szanse na nominację do składu na eliminacje. A to jasne, że w przeciwieństwie do Aleksandra Matusińskiego trener Lewandowski nie będzie miał w pierwszej rundzie żadnej alternatywy. I jeśli chce wrócić z Japonii na tarczy, już tam powinien zagrać all-in.
Czytaj też:
Lekkoatletyka. "Dopingowiczka" Sha'Carri Richardson poza składem na Tokio, a ludzie się buntują
W Tokio wewnętrzne sprawdziany, ale nie takie jak dawniej
Teoretycznie na eliminacje powinniśmy wystawić cztery najszybsze. Jednak gdyby to było łatwe, nie potrzeba by warsztatu trenera. Oprócz niepewności wokół Swobody, zastanawiają możliwości Guzowskiej. Ma czwarty wynik w kraju, w dodatku na MP w Poznaniu pod nieobecność utytułowanej rywalki wywalczyła brąz. Ten przyjęto jako sporą niespodziankę, dlatego że wynikiem 11.36 s zeszła z rekordu życiowego aż o 0.11 s. Dotąd jednak miała tylko jeden tak dobry bieg. Jej następny rezultat 11.53 to już nic znaczącego, stąd pytanie, co w Tokio okaże się jej poziomem maksymalnym. Niewykluczone, że sztab w bazie w Zao Botaira (i być może już w Tokio) przeprowadzi wewnętrzne sprawdziany. W nich Guzowska wystąpi jako ta, która będzie musiała potwierdzić przydatność dla zespołu, chociaż nie wolno zapominać o jej innym atucie. W World Relays dwa razy otwierała rywalizację na pierwszej zmianie – po łuku. Jest dość niska, za to dynamiczna przy wyjściu z bloków, może też przydać się na trzeciej zmianie, bo jest obiegana na 200 m. W Drużynowych ME jako pierwsza biegała Popowicz-Drapała.
Na kogo postawi Lewandowski, jeszcze nie wiemy.
– Skład w głowie mam, taki wymarzony. Mam też wariant B i kilka innych, ale na pewno go teraz nie ogłoszę. Nie chcę, żeby ktoś zarzucił mi faworyzowanie kogoś lub aby któreś dziewczyny poczuły się na straconej pozycji. Każda z nich będzie potrzebna. Zresztą proszę spojrzeć, jaką mamy wypłaszczoną krajową czołówkę. To naprawdę obiecująca grupa – mówi.
Czytaj też:
Lekkoatletyka. Festiwal Rzutów: Paweł Fajdek oblał test przed Tokio 2020. Spalił pięć rzutów!
Klaudia Adamek miała USG po kontuzji z Tallinna. Obiecuje gotowość
My jednak możemy pospekulować i założyć, że pewne miejsce w czwórce ma Adamek, która z racji wzrostu powinna zostać ustawiona na drugiej zmianie. Choć raczej miała je zapewnione, dopóki w piątek na ME do 23 lat w Tallinnie nie naciągnęła mięśnia uda. USG wykazało delikatne zmiany w tkankach.
– Czy moje miejsce na igrzyskach jest zagrożone? Absolutnie nie. Uraz jest delikatny, potrzebuję odpoczynku i wyciszenia – uspokoiła kibiców zawodniczka z Piły. Była tam w świetnej formie i do chwili poczucia bólu biegła w finale na pierwszej pozycji. – W tym sezonie jestem w życiowej formie i nie boje się o tym mówić głośno. Każdy bieg pod rekordy życiowe – Adamek fizycznie jest gotowa na Tokio. Ewentualnym zagrożeniem byłoby tylko asekuracyjne podejście do pełnej szybkości po tym, co wydarzyło się w Estonii.
Eliminacje żeńskiej sztafety 4x100 m w Tokio 5 sierpnia w nocy polskiego czasu. Trzy z dużym Q, dwie z małym q. A potem niech się dzieje, co chce. I w obojętnie jakim składzie, byle skutecznym. Transmisje z igrzysk w Telewizji Polskiej.