| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Choć Lechia Gdańsk miała przed rokiem walczyć o ligowe podium, to skończyła na dnie górnej ósemki. Równie słabo radziła sobie w krajowym pucharze, przegrywając na wczesnym etapie z pierwszoligowcem. Przed nowym sezonem sztab trenerski nie zamierza jednak wypierać z pamięci trudnych momentów. Bogatszy o te doświadczenia chce uniknąć błędów w przyszłości. Tak, by w nadchodzącym sezonie biało-zieloni znów włączyli się do walki o najwyższe cele.
Do tego przyzwyczajeni są bowiem gdańscy kibice. Za kadencji Piotra Stokowca Lechia dwukrotnie docierała do finału Pucharu Polski (raz go wygrywając) oraz kończyła rozgrywki ekstraklasy w czołówce. Trzy sezony temu zajęła trzecie miejsce w ligowej tabeli, a przed dwoma laty – czwarte. Siódma lokata sprzed roku była więc najgorszą w erze obecnego szkoleniowca.
W minionym sezonie Lechii nie powiodło się też w krajowym pucharze. Triumfatorzy i finaliści dwóch ostatnich edycji zmagania zakończyli już na 1/8 finału, przegrywając z pierwszoligową Puszczą Niepołomice.
Zmartwieni takim obrotem spraw fani gdańskiej ekipy przed nowym sezonem oczekiwali konkretnych ruchów na rynku transferowym. Niestety się ich nie doczekali. Do drużyny dołączyli jedynie Ilkay Durmus, Miłosz Szczepański i zagadkowy Malijczyk – Bassekou Diabate.
Pierwszy z nich z dobrej strony zaprezentował się już w sparingu z Lechem Poznań, a na drugiego trzeba będzie jeszcze trochę poczekać. Z Częstochowy przywiózł bowiem nie tylko kilka walizek ubrań, ale i długą historię leczenia. O trzecim trudno powiedzieć cokolwiek więcej.
Lechia do nowego sezonu przystąpi więc w składzie zbliżonym do tego z końcówki ubiegłorocznych rozgrywek. Z zespołem pożegnali się wyłącznie Karol Fila, Kenny Saief, Żarko Udovicić i nieodżałowany przez specjalistów od mediów społecznościowych – Egy Maulana Vikri.
Choć Serb, Amerykanin i Indonezyjczyk nie do końca sprawdzili się w Gdańsku, to stanowili jakąkolwiek alternatywę przy wybieraniu składu. Pierwszy z nich mógł zagrać na bokach obrony i skrzydle. Dwaj kolejni mogli występować za to nie tylko przy linii, ale i na "dziesiątce".
Po zgrupowaniu w Gniewinie o potrzebie wzmocnień na tych pozycjach mówili więc już nie tylko kibice, ale i sam Stokowiec. Szkoleniowiec Lechii stwierdził, że testowani zawodnicy z niższych lig niemieckich nie dali odpowiedniej jakości. Poszukiwania wciąż trwają...