Tokio 2020. Niezwykły finał wyścigu kolarskiego kobiet. Druga na mecie Annemiek van Vleuten myślała, że... wygrała

Van Vleuten przekroczyła linię mety umiejscowioną na torze Fuji jako druga, kilka kilometrów wcześniej odrywając się od peletonu. Holenderka z wielkim uśmiechem na ustach wzniosła ręce w geście triumfu. Chwilę później czekał ją jednak spory zawód.

38-latka nie wiedziała bowiem, że niewiele ponad minutę przed nią jako pierwsza do mety dojechała Austriaczka Anna Kiesenhofer. To ona została mistrzynią olimpijską. Van Vleuten myślała natomiast, że była liderką i to jej zawieszony na szyi zostanie złoty medal.

Rozczarowującą wiadomość przekazali jej za linią mety członkowie holenderskiego zespołu. Kamery złapały kolarkę, gdy ta mówiła: "Och, Ruud, myliłam się. Nie nie dostałam!" – mając na myśli brak informacji o tym, że wyprzedza ją Kiesenhofer.

Annemiek van Vleuten: “Oh, Ruud.Ik had het mis. We kregen niks door!” �� #Tokyo2020 pic.twitter.com/42qDAx926q

— Bas Tietema (@BasTietema) July 25, 2021

Jak to możliwe, że Holenderka popełniła taki błąd? W kolarstwie zawodowym zawodniczki i zawodnicy startują na co dzień z zestawami słuchawkowymi. Dzięki temu otrzymają na bieżąco informacje o sytuacji na trasie – wiedzą np. kto przewodzi wyścigowi oraz jak duża jest strata do uciekającej grupy lub przewaga nad peletonem. Na igrzyskach jest inaczej, bowiem regulamin zabrania startu ze słuchawkami. Kolarze mogą uzyskać informacje jedynie od członków zespołu jadących samochodami za peletonem lub... ekip telewizyjnych. Tak było w przypadku van Vleuten.

– Na mecie myślałam, że jestem mistrzynią. Tak mi powiedziała Marianne [Vos, holenderska kolarka – wyj. red.]. Wiem, że to głupie, ale może głupie jest też, żeby w najważniejszym wyścigu czterolecia pytać ekip telewizyjnych o to jaką mam stratę i kto jest przede mną – stwierdziła Holenderka w rozmowie z dziennikarzem TVP Sport Sebastianem Parfjanowiczem.

Van Vleuten: „Na mecie myślałam, że jestem mistrzynią. Tak mi powiedziała Marianne. Wiem że to głupie, ale może głupie jest też, żeby w najważniejszym wyścigu czterolecia pytać ekip telewizyjnych o to jaką mam stratę i kto jest przede mną”#Tokyo2020 #razempomedal @sport_tvppl

— s_parfjanowicz (@parfjanowicz) July 25, 2021

To właśnie ze względu na brak kontaktu z zespołem van Vleuten nie wiedziała, że przed nią jest jeszcze Kiesenhofer. Austriaczka oderwała się od peletonu już na starcie wyścigu wraz z kilkoma innymi kolarkami, m.in. Anną Plichtą i Omer Shapirą z Izraela. Dwie ostatnie zostały dogonione przez peleton na 4,5 km przed metą i najwidoczniej van Vleuten uznała, że nikt już jej nie wyprzedza. Niewiele później przeprowadziła swój atak – wtedy nie miała już jak porozumieć się z zespołem ws. sytuacji na trasie.

Holenderski dziennik "De Telegraaf" napisał po wyścigu, że van Vleuten miała po nim mieszane uczucia, ale była dumna z tego, że wywalczyła srebrny medal. To też kolejny rozdział w jej niezwykłej historii startów na igrzyskach – przed pięcioma laty w Rio, będąc liderką wyścigu i pewnie zmierzając po złoty medal, zanotowała bowiem koszmarny upadek, w którym doznała urazu kręgosłupa.