Podczas trzech ostatnich ceremonii otwarcia igrzysk, budził ogromne zainteresowanie. Nie ze względu na sukcesy sportowe, ale strój, w którym się pojawiał na stadionach olimpijskich. Reprezentant Tonga opowiedział TVP Sport o swoich występach, treningach i kolejnych wzywaniach.
Pita Taufatofua – sportowy świat usłyszał o nim po raz pierwszy przy okazji letnich igrzysk w Rio de Janeiro w 2016 roku. I to nie za sprawą olimpijskiego występu w taekwondo, ale ceremonii otwarcia, na której zaprezentował się w tradycyjnym tongijskim stroju i ciałem posmarowanym olejem kokosowym.
Podobnie było na innych igrzyskach – i tych letnich, i... zimowych. Tongijczyk krótko po starcie w Rio (porażka w 1. rundzie turnieju taekwondo) ogłosił, że planuje występ w zimowych IO w Pjongczangu. Konkurencja? Narciarstwo biegowe.
W ramach nauki i przygotowań do IO wziął udział w wielu zawodach, w tym także w Polsce. Podczas ceremonii otwarcia znów zwrócił na siebie uwagę jako chorąży reprezentacji Tonga. Mimo ujemnej temperatury pojawił się z flagą tylko w tradycyjnym stroju, z nagim torsem. Później wystąpił w biegu na 15 km. Mimo bardzo krótkiej znajomości z narciarstwem nie był jednak ostatni – w rywalizacji wzięło udział 119 biegaczy, a on uzyskał 114. czas.
Czy będzie powtórka w przyszłym roku w Pekinie? Zapytany o to w Tokio, po swojej ostatniej walce w turnieju taekwondo, odpowiedział: – Oczywiście, jest taka szansa, ale wiesz... Teraz marzę tylko o tym, że znaleźć trochę lodu i przyłożyć do mojej twarzy.
W Japonii stoczył dwie walki i obie wyraźnie przegrał. W 1. rundzie lepszy okazał się Rosjanin Władisław Larin, późniejszy mistrz olimpijski. Jego awans do finału dał Tongijczykowi okazję do występu w repasażach i ewentualnej walki o brązowy medal. Ale i tutaj nie miał szans w starciu ze Słoweńcem Ivanem Trajkoviciem (1-22).
– Wiesz, przez ostatnie dwa lata przygotowywałem się głównie do startu w kajakarstwie. Dopiero sześć tygodni temu wróciłem do treningów taekwondo, żeby być gotowym na igrzyska olimpijskie. Nie usprawiedliwiam się, ale ten facet był naprawdę bardzo szybki.
Można się zastanawiać, po co mu te olimpijskie starty? Z ambicji? Próżności? A może pcha go do tego dusza tongijskiego wojownika?
– Wiesz, kocham igrzyska olimpijskie. Absolutnie uwielbiam tutaj startować. Dziś było ciężko. Na przykład zablokowałem dwa proste kopnięcia w twarz, przy okazji jednak dostałem w usta, ale walczyłem dalej. Taki jestem, to jest Tonga!
Przed nim jeszcze występ w kajakarstwie, któremu poświęcił ostatnie dwa lata. Oczekiwania ma duże – chciałby zdobyć olimpijski medal dla swojej ojczyzny. W Tokio może być o to trudno, podobnie jak w przypadku ewentualnego startu w zimowych igrzyskach w Pekinie.
Paryż? Wszystko jest możliwe. Jak również to, że Pita Taufatofua wystąpi tam nie tylko w taekwondo i kajakarstwie, ale jeszcze w innej dyscyplinie, a ogłosi to już niebawem. Bo on naprawdę kocha igrzyska.