Polski windsurfer Piotr Myszka przez falstart w medalowym wyścigu klasy RS:X stracił niemal pewne podium olimpijskie. – Czasu nie cofnę, podjąłem ryzyko – przyznał polski pechowiec. W historii wielkich imprez podobnych dramatów było znacznie więcej. "Nie ruszam się stąd!" – usłyszał na przykład stadion w Paryżu, gdy sprinter Jon Drummond po decyzji sędziów położył się na bieżni.
Klasa, z jaką do swojego olimpijskiego dramatu podszedł w Tokio Piotr Myszka, była szeroko komentowana w mediach społecznościowych. "Odpowiedzialny, dojrzały człowiek, nie miał pretensji do nikogo poza sobą. Z honorem. Przykład" – chwalą Polaka kibice i reporterzy obecni przy akwenie w Japonii. Naszemu żeglarzowi po dodaniu karnych 22 punktów zabrakło do podium ledwie pięciu oczek. – Trudno. Wiedziałem, jaka jest stawka tego wyścigu i jakie mam szanse. Musiałem zaryzykować, taki jest sport. Nie mam do nikogo pretensji, jeśli jakieś, to wyłącznie do samego siebie – przyznał przed kamerą TVP Sport.
Myszka nie jest ani pierwszym zawodnikiem z falstartem, ani ostatnim. Ale nie zawsze i nie wszyscy sportowcy pozbawieni szans po wyeliminowaniu przez sędziów potrafili zejść z areny z podniesioną głową.
93 - 107
Australia
82 - 87
USA
90 - 89
Słowenia
97 - 78
Australia
97 - 59
Argentyna
75 - 84
Francja
81 - 95
USA
94 - 70
Niemcy
87 - 95
Słowenia
97 - 77
Japonia