| Lekkoatletyka

Tokio 2020. Anita Włodarczyk złota. Jak "daj spokój" przerobić w "do boju"

Anita Włodarczyk dokonała niemożliwego. Jest trzykrotną mistrzynią olimpijską (fot. Getty)
Anita Włodarczyk dokonała niemożliwego. Jest trzykrotną mistrzynią olimpijską (fot. Getty)

To powrót, w który jeszcze rok temu trudno było uwierzyć. 36-latka bez trenera, bez zdrowia i na aucie światowego sportu cierpiała zamiast trenować. Ale poukładała wszystko w samą porę. We wtorek w Tokio została mistrzynią olimpijską. Anita Włodarczyk zdobyła trzeci tytuł olimpijski z rzędu jako pierwsza lekkoatletka w historii.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

Jeżeli Anita pojedzie do Tokio, zdobędzie tam medal – powiedział wiosną w rozmowie z TVPSPORT.PL Krzysztof Kaliszewski. Człowiek, który zna ją najlepiej, ale który już przy niej nie jest, miał rację. Ale że będzie to złoto? Tego nie przewidzieliby chyba najwięksi specjaliści i być może nawet jej najwięksi przyjaciele. Ale to prawda. Sportowa wielkość tej zawodniczki we wtorek w Tokio wykroczyła poza granice pojmowania.

Anita Włodarczyk kontra DeAnna Price. Jeszcze nie teraz, Amerykanko


Medal, którym w na igrzyskach olimpijskich w Tokio Włodarczyk postawiła sobie pomnik, załatwiły jej tak naprawdę cztery rzuty w tym sezonie. Ten z finału – na 78,48 metra – był jedynie wypadkową wszystkiego, co wydarzyło się w jej życiu od 2019 roku. A przy okazji najdalszym od 2018 roku. Włodarczyk, gdy już w drugiej kolejce uporała się ze stresem i wyszła na prowadzenie, zaczęła wchodzić do koła pewna, jakby do Japonii przyjechała nie w roli "tej, która już tylko coś może, a nie musi", lecz dominatorka, którą była choćby przed pięcioma laty w Rio. Potem był już tylko spektakl. Ale to, że mogła sobie na to pozwolić, w dużej mierze zapewniły rozegrane wcześniej kwalifikacje. – Jeden rzut (76,99 metra – przyp. red.) i spokój, teraz odpoczywać. Tak to miało wyglądać – powiedziała dwa dni temu dziennikarzom, którzy przed jej pojawieniem się na Stadionie Olimpijskim nie mieli żadnej gwarancji, jak potoczy się ten występ.

A potoczył się tak, że przed polską weteranką otworzył wszystkie drzwi. A właściwie wyważył, jeśli wziąć pod uwagę, jak daleko znowu potrafiła zostawić za sobą rywalki. Sensacją było oglądanie, jak potwornie męczyła się DeAnna Price – mistrzyni świata, druga kobieta rzucająca ponad 80 m, która po kwalifikacjach potwierdziła, że z powodu kontuzji od jej historycznego osiągnięcia niemal w ogóle nie wchodziła z młotem do koła.

Tymczasem to Price miała być w Tokio wyczekiwaną wysłanniczką świata, która dowiedzie, że Włodarczyk da się pokonać w bezpośredniej rywalizacji. Nękaną kontuzjami, szukającą nowego trenera i dawnego blasku, ale jednak nadal rekordzistką świata. – Wygrywanie jednak ma najlepszy smak, jeśli faktycznie pokonasz całą stawkę. Brak Anity zawsze podświadomie mówi ci, że coś jest trochę niepełne – mówiła z szacunkiem Amerykanka, gdy sięgała po złoto na MŚ w Katarze. Włodarczyk w Tokio z jednej strony pewnie też chciałaby pokonać Price będącą w pełni sił. Ale z drugiej ma święte prawo w ogóle się nią nie przejmować. Bo za kilka lat w statystykach zostanie tylko jej medal, a nie opisy tego, które rywalki były w formie, a które straciły swoje szanse przez zdrowie.

Pozostałe dwa ważne rzuty na jej drodze do Japonii to 73,87 m, czyli pierwszy konkursowy wynik tej wiosny uzyskany po blisko dwuletniej przerwie. A później 77,93 z Bydgoszczy, który po serii przeciętnych rezultatów w kilku mityngach i w mistrzostwach Polski był pocztówką do Ameryki. Tak jakby z podpisem: "cześć, tu Anita, jeszcze wam trochę w sporcie poprzeszkadzam". I poprzeszkadzała. Na podium nie zmieściła się ani jedna Amerykanka. A podobno miały nawet trzy.

Anita Włodarczyk, czyli dama tańcząca sama. Ale może tak właśnie potrzebowała


Medal, po który sięgnęła we wtorek Włodarczyk, z perspektywy jej okołosportowych przejść jest bez wątpienia najcenniejszym ze wszystkich, które zdobyła. W Berlinie 2009 skręciła kostkę, ale z radości po rekordzie świata. W Londynie dostała złoto po problemach zdrowotnych, owszem, jednak był to medal z zamrażarki po dyskwalifikacji. To zawsze smakuje inaczej. Rio przyszło jak z płatka, bo było skutkiem dominacji, podobnie pozostałe krążki MŚ i chyba także z mistrzostw Europy. A tokijski, niezależnie od tego, jak potoczyły się te zawody i jak pewnie czuła się Polka na ostatniej prostej przed wylotem do Tokio, jest po prostu sensacją.

Rok temu Włodarczyk marzyła, żeby w końcu móc na stałe wyjść z sal operacyjnych i dać odpocząć fizjoterapeutom. Rok temu nie miała trenera. Kaliszewski, z którym w marcu 2020 roku rozstała się w atmosferze niedomówień i odbijania słownych piłeczek, dał do zrozumienia w jednym z wywiadów, że prime time jego byłej zawodniczki już się skończył. I że "za dużo waży", co musiało być bolesną uwagą, niezależnie od tego, jaka była prawda. Zapewne mniej bolesne było, że pozostająca w cokolwiek średnich relacjach ze środowiskiem w kraju z góry była zdana na poszukiwania nowego szefa zagranicą. Jesienią PZLA wreszcie podpisał kontrakt z Ivicą Jakeliciem, chorwatem pracującym w katarskiej Aspire Academy.

To, co dla młociarki było szansą i światłem w tunelu, dla części obserwatorów było jednak zagadką. Jakelić aż do Tokio nie udzielił polskim mediom żadnego wywiadu.

Nie chcę wypowiadać się o jej nowym trenerze. To byłoby nieeleganckie – ucinał Kaliszewski.

Życzę jej jak najlepiej, ale ja nawet nie wiem, z kim ona dzisiaj trenuje – mówił nam wiosną trener Bogusław Jusiak z Rawicza, czyli człowiek, który lata temu odkrył ją dla lekkoatletyki. Nie utrzymują dziś kontaktów. Jusiak dał do zrozumienia, że został zakwalifikowany do szerokiego grona tych, którzy Anicie przestali być potrzebni. Do tego grona należy również Kaliszewski, a od kilku lat także niemal cała kadra narodowa PZLA. Symboliczne od lat są nie tylko jej samotne zgrupowania przygotowawcze, w tym to ostatnie w Arłamowie, które uczyniła swoją bazą po latach rezydowania m.in. w Cetniewie. Dowodem odrębności mistrzyni, o której "Przegląd Sportowy" pisał w 2017 roku "splendid isolation", był wybór bazy przedolimpijskiej w Takasaki zamiast w Zao-Bodaira, dokąd ruszyła cała reszta.


To wszystko jednak teraz nie ma żadnego znaczenia, bo przyniosło skutek. Droga, jaką obrała, się sprawdziła, zresztą nie była pierwszą polską sportsmenką, której taka odrębność pasuje. Inna sprawa, że czas zagoił jeśli nie wszystkie, to sporo ran. Może i Włodarczyk nadal ani myśli pojawiać się na imprezach ku pamięci Kamili Skolimowskiej (w Tokio znów miała jej rękawicę, którą przed laty otrzymała jako talizman), ale jej mały indywidualny zespół, który skompletowała na "Misję Tokio", wypełnił jej wszystkie sportowe potrzeby. Na tyle skutecznie, że po trzech latach od ostatniego złota w dużej imprezie królowa młota znowu powróciła na tron. A przy okazji pociągnęła za sobą Malwinę Kopron – tę samą, której cztery lata temu pomagała otwierać drzwi do wielkiego świata mistrzyń.

Anita, tak szczerze, przez ten cały czas ile miałaś chwil zwątpienia? – zapytał ją Szymon Borczuch przed kamerą TVP Sport.
Ani jednej.

Jak "daj spokój" przerobić w "do boju"


Co dalej z karierą Włodarczyk? Mistrzyni nie od teraz niczego nie musi. Gdyby nie chciała, w ogóle nie musiałaby do Tokio przyjeżdżać, a i tak na lata pozostałaby legendą lekkiej altetyki. Bywało przecież, że obok Usaina Bolta zostawała jedyną uczestniczką wielkich imprez, której udawało się poprawiać rekord świata w drodze po medale. Tego statusu nikt jej nie odbierze. Nikt nie odebrałby, gdyby uznała, że start w Tokio jest ponad jej siły.

36-latka jednak wyzwanie podjęła. I choć dotąd nie padła żadna oficjalna deklaracja, to w mediach pojawiły się wstępne zapowiedzi woli dalszego kontynuowania kariery. Celów i motywacji nie powinno zabraknąć. Tylko w przyszłym roku w kalendarzu są przełożone MŚ w Eugene, a chwilę później mistrzostwa kontynentu w Monachium. W 2023 roku będą MŚ w Budapeszcie, a później... kolejne igrzyska. W Paryżu Anita miałaby 39 lat, to granica, która w młocie wydaje się trudna do ustanowienia. Z drugiej strony Włodarczyk przekroczyła ich już tak wiele, że limity w jej wypadku wydają się nie istnieć.

"Daj spokój", napisał jej kibic na brystolu, którego zauważyła na zgrupowaniu w Takasaki. I to jest trochę odzwierciedlenie tych, którzy we Włodarczyk w Tokio nie wierzyli. Wytłumaczył później, że translator internetowy źle mu to przetłumaczył i chodziło mu o "do boju". I to jest postawa Anity, która udowodniła niedowiarkom, że niemożliwe nie istnieje. Ale chyba przede wszystkim udowodniła coś sobie.

Zobacz też
Były trener Liska rozlicza dekadę. "Wyjeżdżam z Polski" [WYWIAD]
Marcin Szczepański i Piotr Lisek pracowali razem od 2015 roku. Do teraz (fot. PAP)
tylko u nas

Były trener Liska rozlicza dekadę. "Wyjeżdżam z Polski" [WYWIAD]

| Lekkoatletyka 
Sułek-Schubert wraca. Najlepsza od przerwy macierzyńskiej
Adrianna Sułek-Schubert (fot. Getty)

Sułek-Schubert wraca. Najlepsza od przerwy macierzyńskiej

| Lekkoatletyka 
Co za rzut! Życiówka zdemolowana, Polak drugi w Berlinie
Dawid Wegner błysnął w Berlinie (fot. Getty)

Co za rzut! Życiówka zdemolowana, Polak drugi w Berlinie

| Lekkoatletyka 
Gdzie są nasze skoki i rzuty? Sprawdziliśmy moc Polaków
Polska sztafeta mikst 4x400 metrów ma najlepszy w tej chwili czas na świecie (fot. Getty)
polecamy

Gdzie są nasze skoki i rzuty? Sprawdziliśmy moc Polaków

| Lekkoatletyka 
Po rekord świata w Polsce! Ujawniamy kulisy. "Zaczepił i spytał"
Po rekordzie świata Ingebrigtsena na Śląsku Kipyegon chce zrobić to samo. Zaczęło się od zaczepki w Kenii (fot. Getty, Wojciech Kopeć)
tylko u nas

Po rekord świata w Polsce! Ujawniamy kulisy. "Zaczepił i spytał"

| Lekkoatletyka 
Polecane
Najnowsze
Piszczek jako pierwszy trener! Nowa rola byłego reprezentanta
Piszczek jako pierwszy trener! Nowa rola byłego reprezentanta
| Piłka nożna 
Łukasz Piszczek (fot. Getty Images)
Sportowy wieczór (28.07.2025)
Sportowy wieczór (28.07.2025)
Sportowy wieczór (28.07.2025)
| Sportowy wieczór 
Podoliński ostro o zmienie przepisu: zniknęli młodzieżowcy i Polacy z Ekstraklasy [WIDEO]
(fot. TVP Sport)
Podoliński ostro o zmienie przepisu: zniknęli młodzieżowcy i Polacy z Ekstraklasy [WIDEO]
| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
Legia postawiła na... Midasa? Ten początek daje nadzieje
Edward Iordanescu notuje udany początek w pracy z Legią Warszawa (fot: Getty)
Legia postawiła na... Midasa? Ten początek daje nadzieje
fot. TVP
Piotr Kamieniecki
Odrobili straty w końcówce. "W szatni nie latały bidony"
Piłkarze GKS-u Katowice (fot. PAP)
Odrobili straty w końcówce. "W szatni nie latały bidony"
| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
Momenty Euro. Co zapamiętamy ze Szwajcarii?
Natalia Padilla-Bidas (fot. Getty Images)
polecamy
Momenty Euro. Co zapamiętamy ze Szwajcarii?
Dawid Brilowski
Dawid Brilowski
Blaski i cienie Polaków w Portugalii. Bednarek śladami legendy [RANKING]
Andrzej Juskowiak i Marek Saganowski dobrze radzili sobie w Portugalii, ale żaden z nich nie zdobył tak wielkiego szacunku, jak Józef Młynarczyk (fot. Getty/PAP)
polecamy
Blaski i cienie Polaków w Portugalii. Bednarek śladami legendy [RANKING]
Jakub Ptak
Jakub Ptak
Do góry