| Tokio 2020 / Kolarstwo torowe
Mateusz Rudyk odpadł z keirinu, ostatniej konkurencji sprinterskiej w kolarstwie torowym w igrzyskach olimpijskich w Tokio i tym samym zakończył swój udział. W repasażach pierwszej rundy był w swojej serii czwarty. – Drugi raz dostałem po tyłku. Przede wszystkim nie ukrywam, że siadła psychika. Sparaliżował mnie stres i to, co działo się przez ten ostatni miesiąc. Przyjechałem walczyć o medal, a skończyłem sami wiecie jak – mówił załamany.
Mateusz Rudyk o...
... powodach porażki w Tokio
Trudno powiedzieć. Drugi raz dostałem po d***e. Nie ukrywam, że psychika siadła. Sparaliżował mnie stres – to wszystko, co działo się w ostatnim miesiącu przed igrzyskami i tu na miejscu. Wychodząc na start nie byłem sobą. Już po czasie "dwusetki" w kwalifikacjach do sprintu wiedziałem, że coś jest nie tak. Nie byłem w stanie zapanować nad rowerem. Klapa całkowita.
... próbach uspokojenia się przed startem
Trener próbował, ale sam narzucałem na siebie presję. Przez ostatnie lata byłem w czołówce, stawałem na podium. Do Tokio przyjechałem walczyć o medal, a skończyło się... sami wiecie jak. Ciężko mi się o tym mówi, bo naprawdę nie przyleciałem tu na wycieczkę. Otwarcie mówiłem, że jadę po medal, a zawody mnie zweryfikowały. Nie trafiliśmy z formą, zaniedbaliśmy względy psychologiczne, głowa nie wytrzymała i odcięło prąd. Sam długo siedziałem w pokoju i nie wychodziłem. Płakałem. Byłem w szoku, bo nie wiedziałem co się wydarzyło. Musiałem zebrać się w sobie, bo chciałem powalczyć w keirinie.
... presji związanej z igrzyskami
Wiem co znaczy ciężar igrzysk olimpijskich. Niejednokrotnie śmiałem się pod nosem, gdy inni mówili, że na igrzyskach zżera ich stres, będąc jednocześnie mistrzami świata. Teraz przepraszam, bo sam poczułem to na własnej skórze. Wiem przynajmniej co poprawić przed Paryżem. Teraz muszę na chwilę odejść na bok, schować się. Nie chcę z nikim rozmawiać. Po starcie nie byłem w stanie odpisać nawet mamie. Jestem załamany.
... w jaki sposób "nie trafił z formą"
Czułem się dobrze, ale... to nie było to. Niejednokrotnie trener mówił mi: "Mateusz, robimy jeden szczyt – albo to będzie 110 proc. twoich możliwości, albo złapiemy to za szybko lub za późno". No i chyba się nie udało.