Przy wigilii są rodziną, na stadionie szefami. W jednej osobie. – Jak jest praca, to jest praca. I nie ma śmieszkowania – przekonuje Iga Baumgart-Witan, którą trenuje matka. –Przesyt? Mi i tak wnuczki jest za mało – śmieje się Witold Kopron, dziadek-trener medalistki olimpijskiej w rzucie mlotem. Zatrudnianie członków rodzin jako szkoleniowców to w polskiej lekkoatletyce norma. Skutki sportowe zwykle są niezłe. Życiowe? Nikt się nad tym szczególnie nie zastanawia. Bo działa.