| Czytelnia VIP

Messi, Laporta i inni, czyli mrok nad Hiszpanią

Joan Laporta (fot. Getty Images)
Joan Laporta (fot. Getty Images)
Barłomiej Najtkowski

Hispanista Filip Kubiaczyk od dawna poddaje hiszpański futbol naukowej analizie. Jest dla niego ważnym elementem współczesnej kultury. Przekonuje, że obecny kryzys LaLiga jest wypadkową wielu czynników.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

Bartłomiej Najtkowski, TVPSPORT.PL: – Czy futbol jest dla inteligentów? Pan, pisząc o hiszpańskiej piłce, patrzy na tę grę dla "półgłówków" przez pryzmat historii, polityki, tożsamości...
Filip Kubiaczyk: – Oczywiście, że tak, choć nie lubię pojęcia inteligent, któremu w naszym kraju, z uwagi na jego historię, nadaje się szczególne znaczenie. Ubolewam nad upadkiem w naszych czasach roli intelektualisty, którego wyróżnia umiejętność wzniesienia się ponad problemy jedynie własnej profesji, zajęcie się problemami ogólniejszej natury, w tym również gustami epoki, w której przyszło mu żyć. To, o co pan pyta, to ważna kwestia, która wymagałaby osobnej debaty w gronie tych, którym futbol jest bliski, którzy o nim rozmawiają i piszą.

 
– Kto mógłby w niej uczestniczyć?
– Zaproszenie do dyskusji dziennikarzy, naukowców, komentatorów, przedstawicieli zarówno starszego, jak i młodszego pokolenia, kobiet i mężczyzn wydaje mi się ciekawym pomysłem do zrealizowania. Ale przejdźmy do meritum.
 
– Proszę bardzo, to co jest istotą futbolu?
– Według mnie piłka nożna to przede wszystkim jeden z podstawowych elementów kultury, za pomocą którego można wyjaśniać trudne i złożone sprawy współczesnego świata. Futbol jest przecież nierozerwalnie powiązany z takimi obszarami życia jak polityka, dyplomacja, stosunki międzynarodowe, ekonomia, prawo, kwestie narodowościowe, etc.
 
– Istotnie, ale co przyświecało panu, gdy pisał pan o futbolu?
– Pisząc, chciałem za pomocą piłki nożnej opowiedzieć przede wszystkim o Hiszpanii, jej historii, istniejących w niej nacjonalizmach i wpływie, jaki wywierają one na tożsamość zamieszkujących ten kraj. Ostatnio możemy zauważyć, że coraz więcej przedstawicieli różnych dziedzin nauki – socjologii, filozofii, politologii i historii, by ograniczyć się do tych najważniejszych – wykorzystuje futbol jako podstawowe narzędzie badań. W książce przywołałem wielu intelektualistów wypowiadających się o futbolu, jak choćby Urugwajczyka Eduardo Galeano , który pisał nie tylko o trudnej historii i współczesności Ameryki Łacińskiej, do dziś mierzącej się ze skutkami kolonializmu hiszpańskiego. Jest on również autorem pozycji "Blaski i cienie futbolu" , w której pokazuje zarówno piękno piłki nożnej, jak i ciemną stronę tego najpopularniejszego sportu na świecie.
 
– To chyba również Paweł Mościcki, który dość zręcznie połączył futbol z... filozofią.
– Tak. To mnie cieszy. Napisałem recenzję tej książki. Skłamałbym jednak, gdybym powiedział, że jest to zjawisko powszechne. Kiedy jakiś czas temu, podczas jednej z rozmów, na pytanie: czym się zajmuję zawodowo, odpowiedziałem, że między innymi piłką nożną w Hiszpanii, wywołało to zdziwienie: jak to, na uniwersytecie o piłce nożnej? Uważam, że dopóki ludzie nauki będą musieli "tłumaczyć się" z myślenia, mówienia i pisania o futbolu, nic się nie zmieni.
 
– Przecież to nie jest powód do wstydu!
– Zgoda. To przecież wspaniała przygoda, intelektualna uczta. Podczas zajęć ze studentami zawsze staram się "przemycać" tematy piłkarskie, a docelowo marzy mi się prowadzenie wielogodzinnego przedmiotu poświęconego związkom futbolu z historią i polityką. I jeszcze jedno: cieszy mnie, że jest coraz więcej kobiet, które futbol uprawiają i interesują się nim, ale również piszą o nim i się tego nie wstydzą. Z pewnością pomaga to przezwyciężać stereotypy, które wciąż towarzyszą futbolowi.
 
– Przejdźmy do Hiszpanii: Messi odszedł, exodus najlepszych trwa. Schyłek LaLiga jest przesądzony?
– Już rok temu wyrażałem opinię, że Messi nie jest niezbędny w Barcelonie, która powinna budować zespół w oparciu o innych graczy, odchodząc powoli od Messidependencia (zależności od Messiego). Jednak jego pożegnanie, zwłaszcza sposób, w jaki do niego doszło, zaskoczyło praktycznie wszystkich. Spróbujmy spojrzeć na tę sytuację "na chłodno": z psychologicznego punktu widzenia, jeśli będziemy mieć na uwadze atmosferę w klubie podczas prezesury Josepa Marii Bartomeu , słynny faks Messiego, w którym zgłosił chęć odejścia z Barcy, a także fakt, że po wygaśnięciu kontraktu stał się wolnym zawodnikiem, to zobaczymy, że istniały powody do sceptycyzmu co jego przyszłości w tym klubie.
 
– Nawiązując do pewnego dokumentu można powiedzieć, że Messi był przez kierownictwo klubu "niekochany"?
– Myślę, że była pewna zadra, pewien uraz. Bartomeu zepsuł wiele spraw w klubie, Messi nie miał z nim dobrych relacji i nie czuł się przez niego szanowany. To tak, jak w życiu: jeśli nie czujesz się doceniany w miejscu pracy, a do tego masz duże ambicje i chcesz się rozwijać, to zaczynasz myśleć o zmianie otoczenia. Nawet gdy sytuacja ulegnie poprawie, żyjesz ze świadomością tego, co się wydarzyło.
 
– Ale co z tym końcem ligi, może jednak to czarnowidztwo?
– Odejście Messiego nie oznacza końca LaLiga, ale z pewnością będzie ogromną stratą wizerunkową, marketingową i finansową. W ostatnich pięciu latach Hiszpanię opuścili m.in. Neymar , Cristiano Ronaldo i Ramos , którzy stanowili o prestiżu rozgrywek w tym kraju. Zauważmy, że mówimy o odejściu piłkarzy dwóch największych hiszpańskich klubów - Realu i Barcy, co automatycznie przekłada się na mniejszy prestiż mitycznego El Clasico. LaLiga coraz mniej kojarzy się ze spektakularnymi transferami gwiazd, a coraz bardziej z aferami i personalnymi rozgrywkami między prezesami klubów i federacji. Tym, co może nieco ocieplić obraz LaLiga to dobra gra utalentowanych młodych, którzy w niedługim czasie będą decydować o jej obliczu.
 
– Dlaczego Joan Laporta nie ratował kontraktu Messiego, akceptując CVC? Poświęcił Argentyńczyka, marząc o Superlidze? Należy podkreślić starcie nieprzejednanych - Laporty i Tebasa, ich brak zdolności do kompromisu i osobiste animozje – ale czy to tłumaczy postępowanie prezesa Barcelony?
– Jeśli chodzi o odejście Messiego i rolę, jaką w sprawie odegrał Joan Laporta , nigdy nie poznamy całej prawdy. W mediach będzie krążyło kilka wersji, a każda z nich będzie miała wyznawców. Ta wielość "prawd" będzie rozmywać odpowiedzialność. Jedni będą twierdzić, że Laporta poświęcił, czy wręcz zdradził Messiego dla dobra klubu (finanse) i projektu Superligi, stając się marionetką Florentino Pereza w jego dyplomatycznym sporze z szefem LaLiga Javierem Tebasem , drudzy będą z kolei obwiniać za sytuację bezpośrednio "mściwego" Tebasa, któremu Laporta i Perez wspólnie rzucili wyzwanie, sprzeciwiając się kontraktowi LaLiga z CVC (luksemburskim funduszem inwestycyjnym), a jeszcze inni będą wskazywać na rolę ojca Messiego, który w ostatniej chwili miał rzekomo zażądać więcej pieniędzy dla syna, gdy sam miał być już dogadany z innym klubem.

Filip Kubiaczyk w muzeum FC Barcelony (fot. archiwum prywatne)
Filip Kubiaczyk w muzeum FC Barcelony (fot. archiwum prywatne)

– Winić można wielu, ale problemy nie zaczęły się przecież wczoraj.
– Dlatego część Los Cules będzie miała pretensje do Laporty, który nie spełnił wyborczych obietnic, a także do piłkarzy, którzy nie chcieli się zgodzić na obniżenie wynagrodzenia, jeszcze inni będą odwoływać się do złego zarządzania klubem w czasach Sandro Rosella i Josepa Marii Bartomeu, które doprowadziło do katastrofalnej sytuacji finansowej. Patrząc na wszystko z boku, wygląda na to, że jeden z najbardziej rozpoznawalnych klubów piłkarskich na świecie był tak źle zarządzany, że aż trudno w to uwierzyć.

 
– A co do kontraktu Messiego, może to była tylko gra?
– To ciekawe, pojawiają się również takie opinie, że Barca tak naprawdę nigdy nie chciała podpisać nowego kontraktu z Messim, a proces negocjacji był tylko zwykłą grą pozorów. Taką wersję będą wzmacniać słowa piłkarza podczas pożegnalnej konferencji prasowej, kiedy powiedział, że zrobił wszystko, by zostać w klubie. Nie wykluczałbym także roli zewnętrznego podmiotu, który mógł wpłynąć na takie a nie inne rozwiązanie sprawy. Sytuacja jest bardzo dynamiczna. Powinniśmy być przygotowani na to, że co jakiś czas w mediach będą pojawiać się nowe "rewelacje", mniej lub bardziej wiarygodne.
 
– Możemy znaleźć jakąś analogię, porównać tę historię Messiego z czymkolwiek?
– W pewnym sensie spekulacje wokół transferu Messiego przypominają te, które w latach 50. XX wieku dotyczyły potencjalnego transferu do Barcy Alfredo Di Stefano . Wówczas również istniało kilka wersji na temat tego, dlaczego ten piłkarz ostatecznie trafił do Realu, a nie do Barcy. Oprócz zrzucania winy na frankistowski reżim, który miał pomóc Realowi, mówiono o katalońskim skąpstwie, niewłaściwym potraktowaniu przez władze Barcy kolumbijskiego zespołu Millonarios i zawodnika, a także o sabotażu lub naciskach na Enrica Marti Carreto , ówczesnego prezesa klubu z Katalonii.
 
– Wróćmy do Joana Laporty, czy on odpowiada za chaos? Długo trzymał w niepewności Ronalda Koemana, zapewniał, że Messi zostanie, nieoczekiwanie zwolnił z Barcy B Garcię Pimientę - wychowawcę młodzieży. Znamy "spuściznę" Bartomeu, ale jego następca nie osusza tego bagna. Pięknie mówił, tak sentymentalnie, a działa inaczej...
– Laporta lubi wprowadzać swoje porządki i zaskakiwać, to esencja laportyzmu. Jeśli uważa, że coś zasługuje na kontynuację, nie zmienia tego. Jeśli nie jest z czegoś zadowolony, wprowadza zmiany. Dlatego przedłużył kontrakt z Koemanem i zwolnił Pimientę. Laporta lubi wspierać piłkarzy, zwłaszcza młodych, którzy mają "papiery" na bycie świetnymi graczami (np. Riquiego Puiga, mającego słabe notowania u Koemana).
 
– Sugerował choćby, by Barca grała w ustawieniu 4-3-3. Lubi ingerować w sprawy, które powinny być w gestii trenera...
Jeśli chodzi o taktykę, to owszem, lubi ujawniać swoje pomysły, ale ostatecznie zostawia to misterowi, któremu ufa, i który powinien o niej decydować. Do tej pory działania Laporty były oceniane pozytywnie, a on jawił się kibicom Barcy jako zbawca, na którego przyjście czekali. Odejście Messiego z pewnością będzie rysą na tym wizerunku, a część kibiców przestanie w nim widzieć lidera godnego zaufania. Mimo że Laporta "sprząta" po poprzedniku, to nie dla wszystkich będzie to wystarczający argument, by go bronić.
 
– Przed zamieszaniem z transferem Messiego hiszpańskie media żyły taśmami Pereza - wulgarny język, ubliżanie legendom. To nie pasuje do tradycji senorio...
– Jeszcze nie tak dawno mieliśmy aferę hejterską w Barcelonie, teraz mamy taśmy Pereza. W takich ciekawych czasach żyjemy... Z pewnością obraz Pereza, jaki wyłania się z nagrań, nie jest pozytywny. Obraził wielu, zasłużonych piłkarzy i trenerów. W hiszpańskich mediach pojawił się nawet "alfabet Pereza", swoisty wykaz epitetów, jakimi określał takich zawodników Realu, jak Figo , Guti , Raul , Casillas , czy Ronaldo . Co ciekawe, najbardziej oberwało się tym, którzy byli wyraziści, charyzmatyczni, uwielbiani przez kibiców Los Blancos, i którzy odeszli z klubu w niezbyt eleganckich okolicznościach.
 
– Jakie wnioski?
– To wiele mówi o prezesie Realu. Z drugiej strony, uwagę zwraca jego stoicka postawa: żadnych zbędnych reakcji, zero emocji, chłodny komunikat podkreślający nielegalność nagrań, brak zaprzeczenia ich prawdziwości oraz lakoniczna informacja o oddaniu sprawy prawnikom. Jeśli do tego dodamy ciszę wielu hiszpańskich, zwłaszcza madryckich mediów, zobaczymy, jak wpływowym człowiekiem jest Florentino Perez. A jeśli chodzi o senorio (dżentelmeńską postawę): cóż, jedni będą podkreślać, że nagrania to prowokacja i zaplanowane działanie wrogów, inni będą zwracać uwagę na to, co zostało powiedziane. Jak to w Hiszpanii: w Madrycie będzie obowiązywała jedna wersja wydarzeń, a w Barcelonie inna. Będzie to w pewien sposób chroniło senorio Pereza i Real.

Zaniepokojony prezes Realu Madryt Florentino Perez (fot. Getty Images)
Zaniepokojony prezes Realu Madryt Florentino Perez (fot. Getty Images)

– Perez nie musi się martwić, niektórzy kibice pomyśleli: swój chłop. Ale brak zmartwień to też pochodna specyfiki wyborów w Realu. Aby zostać prezesem, trzeba np. być dłużej socio niż w Barcelonie. To zawęża grono oponentów.
– To złożona sprawa. Kluczem do zrozumienia obecnej sytuacji jest postać Florentino Pereza. To prawdziwy lider, przywódca, biznesmen, niezwykle wpływowy człowiek. Trudno być jego oponentem i skutecznie mu się przeciwstawić. O jego sile i pozycji świadczą chociażby przywołane nagrania. Zauważmy, że wrogowie, których niewątpliwie ma, musieli uciec się aż do tego typu środków, aby w niego uderzyć.

 
– To rzeczywiście mogło go zaboleć?
– Z pewnością był to dla niego cios, ale nie sądzę, że było to coś, czego nigdy nie zakładał i czego się nie spodziewał. Zwłaszcza, że według niektórych źródeł, pojawienie się nagrań nie ma wcale związku z projektem Superligi (Perez uważa inaczej), której przewodził, lecz z jego biznesowymi konkurentami, zwłaszcza prezesem Iberdroli (hiszpańskie przedsiębiorstwo produkujące energię elektryczną) Ignacio Galanem.
 
– Czyli to możliwe, że biznes się wmieszał. Co jeszcze pana zaintrygowało?
– Symptomatyczne jest to, że obrażeni przez niego w nagraniach piłkarze i trenerzy milczą. Owszem, w sieci pojawiło się wspólne zdjęcie uśmiechniętych Luisa Figo i Ikera Casillasa , jednych z głównych "bohaterów" tych taśm, ale Portugalczyk twierdzi, że wyjaśnił tę sprawę z Perezem w rozmowie prywatnej. To właściwie wszystko. Perez z pewnością znalazł się w najtrudniejszym momencie prezesury. Znamienne jest to, że krótko po wybuchu afery ogłosił, że spektakularnych transferów do Realu tego lata raczej nie będzie. Wszystko wskazuje więc na to, że nie zamierza ratować wizerunku transferem "nowego Figo".
 
– Prestiż ligi i tak ucierpiał, zważywszy, że Perez długo obstawał przy Superlidze. Ale, biorąc pod uwagę kłopoty LaLiga, może z tą Superliga to nie są mrzonki (stanowcze odrzucenie CVC)...
– Nie uważam, że prestiż LaLiga jakoś szczególnie stracił w związku z projektem Superligi, która przecież rozpadła się, zanim zdołała się zmaterializować... Jej sygnatariusze, na czele z Perezem, na razie odpuścili, ale z czasem możemy spodziewać się chyba reaktywacji projektu.
 
– Tak, dzień po ogłoszeniu odejścia Messiego w Barcelonie spotkali się Perez, Laporta i Agnelli, czy są aż tak uparci?
– Upór Pereza to dwie motywacje: ekonomiczna i osobista. Projekt Superligi wiąże się z gigantycznymi pieniędzmi, które prezesi tworzących klubów widzieli już na klubowych kontach. A Florentino Perez, który występował w roli jej prezesa nie znosi porażek. Potrafi się wycofać, przeczekać, ale przegrywać nie zamierza. Perez, który straszy Tebasa i LaLiga skierowaniem sprawy do sądu z powodu kontraktu z CVC zdaje się mówić, że tak łatwo nie zrezygnuje. Hiszpański futbol zaczyna więc coraz bardziej przypominać polityczną scenę w tym kraju. Niestety.
 
– Perez nie porozumiał się z Sergio Ramosem. Utrata lidera, który utożsamiał się z klubem, był jego symbolem. Czy naprawdę może zostać to zrekompensowane przybyciem Davida Alaby?
– To było do przewidzenia. W książce napisałem, że w Realu Madryt najważniejszy zawsze jest prezes, Florentino Perez. Zawodnicy i trenerzy, niezależnie od ich statusu, umiejętności i uwielbienia kibiców dziś są w klubie, ale jutro może ich już w nim nie być. Wszystko zależy od prezesa. Perez nie miał skrupułów przy rozstaniu się z Ramosem, który de facto podzielił los Raula, Casillasa, Ronaldo i innych.
 
– Perez jest na tyle twardym graczem, że trudno go ograć?
– W negocjacjach z prezesem Ramos już na starcie był na przegranej pozycji. Choć zachował klasę podczas pożegnania z klubem, to późniejsze zachowanie i wpisy w mediach społecznościowych pokazują, że zadra została. Jego spór z Perezem o nowy kontrakt doczekał się już nawet określenia w języku hiszpańskim: sufrir un Ramos (cierpieć jak Ramos). To oznacza otrzymanie oferty, która niemal natychmiast przestaje być ważna. O wielkości Ramosa świadczą słowa, które wypowiedział już jako zawodnik Paris Saint-Germanin. Obiecał, że nigdy nie będzie świętował gola strzelonego Realowi z szacunku dla kibiców. Alaba to świetny gracz, może pomóc Realowi w obronie, ale nie jest Ramosem.

Czas pożegnań. Messi ściągnięty z fasady Camp Nou
Baner z Leo Messim ściągnięty z Camp Nou (fot. Getty)
Czas pożegnań. Messi ściągnięty z fasady Camp Nou

– Czy to nie smutne, że jest coraz mniej mamy takich graczy jak Ramos? Został Joaquin i kilku innych. Aduriza czy Cazorli już nie ma. Trzeba być nostalgikiem.
– Nostalgia jest potrzebna do życia... Przywraca wspomnienia, wywołuje emocje, zaświadcza o przemijającym czasie. Aduriz przegrał z kontuzją, a mógł grać dłużej. Wielka szkoda, bo oprócz tego, że był znakomitym piłkarzem, jest też dobrym człowiekiem i przydawał kolorytu LaLiga. Joaquin to piłkarski i biologiczny fenomen. Kiedy ogląda się go w akcji na boisku, można się zastanawiać, czy on kiedykolwiek przestanie grać. Z drugiej strony mamy powiew świeżości. To naturalna kolej rzeczy, starsi odchodzą, młodzi przychodzą. Piękno futbolu polega również na tym, że jedni i drudzy mogą przez pewien czas grać ze sobą i wzajemnie się od siebie uczyć.

 
– A co z reprezentacjami Kraju Basków i Katalonii? Dobrze że nie zostały zaakceptowane przez FIFA? W przeciwnym razie podsyciłyby to regionalizmy, jeszcze bardziej antagonizując społeczeństwo? A premier mydlił oczy...
– Na razie z takim wnioskiem wystąpili tylko przedstawiciele Baskijskiej Federacji Piłkarskiej. Jak było do przewidzenia, UEFA i FIFA odrzuciły go, choć ci zapewne odwołają się do Trybunału Arbitrażowego. Problemy Basków prawdopodobnie ostudzą zapędy Katalończyków. Powiedzmy to sobie wprost: przy obecnym stanie prawnym każdy tego rodzaju wniosek baskijskiej lub katalońskiej federacji jest na wstępie skazany na niepowodzenie.
 
– Tu chyba dają o sobie znać polityczne kalkulacje.
– Za tego typu działaniami zawsze stoją określone siły. Premier Pedro Sanchez jest mistrzem w rozpalaniu politycznych nadziei Basków i Katalończyków. Często jednak to, co rozstrzyga się w zaciszu gabinetów jest przedstawiane społeczeństwu z zupełnie innej perspektywy. To rodzaj polityczno-dyplomatycznej gry.
 
– A futbol nadal będzie służył wzmacnianiu regionalnych tożsamości?
– Myślę, że brak oficjalnych reprezentacji Kraju Basków i Katalonii w żaden sposób nie przeszkodzi części ich mieszkańców w wyrażaniu futbolem politycznych preferencji. Jeśli nie będą tego robić podczas towarzyskich meczów reprezentacji autonomicznych regionów, to zawsze będą mogli to uczynić dzięki konkretnym klubom jak FC Barcelona czy Athletic Club.
 
– Tyle się mówi o Barcelonie i Realu, a zapewne Cholo Simeone znowu im przeszkodzi?
– Diego Simeone jest niezwykle charyzmatyczny. Moim zdaniem jego największą zasługą jako trenera Los Colchoneros jest to, że udało mu się złamać madrycko-barceloński duopol w LaLiga. Atletico pokazało, że Real Madryt i Barcelonę można pokonać. Filozofia gry tej drużyny opiera się na zasadzie "jeden za wszystkich, wszyscy za jednego", walce do końca i nigdy niegasnącej wierze w sukces. Atletico ma mentalność zwycięzców. To Simeone zaszczepił piłkarzom wszystkie te cechy.
 
– Mówi się o nich banda Cholo. Temperament trenera kształtuje charakter piłkarzy.
– Wystarczy zobaczyć, jak reaguje w trakcie meczów przy linii bocznej. Nie ma w nim spokoju i opanowania Zidane’a , majestatyczności Ancelottiego , czy apatyczności Koemana . Jest energiczny, w ciągłym ruchu, gestykuluje, krzyczy, wzywa piłkarzy do siebie i daje im rady, ma też określony wizerunek (czarna marynarka, czarna koszula i czarny krawat) i pozytywną energię, która go rozsadza od środka i pobudza piłkarzy.
 
– Widać to także w literaturze sportowej.
– To prawda. Leszek Orłowski nadał dobry tytuł książce o Atletico: "Cholo Simeone i jego żołnierze". Oddaje to, o czym mówię. Kluczem do sukcesu Atletico jest to, że Simeone nauczył piłkarzy żyć w cieniu Realu i Barcy. Ma to plusy, bo zdejmuje z nich niepotrzebną presję i pozwala robić swoje. Co istotne, mają też wsparcie wspaniałych kibiców. Zestawienie tych wszystkich czynników sprawia, że w nadchodzącym sezonie Atletico ponownie jest w stanie triumfować w LaLiga. Nie mam co do tego wątpliwości.
 
* Filip Kubiaczyk – ur. 1979, historyk, historyk kultury, hispanista. Pracuje jako profesor w Instytucie Kultury Europejskiej Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Naukowo zajmuje się historią nowożytnej Hiszpanii oraz jej oddziaływaniem na współczesność, zwłaszcza relacje hiszpańsko-katalońskie. Studiował i realizował projekty badawcze w Saragossie i Barcelonie.

Bartłomiej Najtkowski

Polecane
Najnowsze
"Szpiedzy" z reprezentacją Polski, czyli "intelektualna rozrywka" piłkarzy
"Szpiedzy" z reprezentacją Polski, czyli "intelektualna rozrywka" piłkarzy
Robert Błoński
Robert Błoński
| Piłka nożna / Reprezentacja 
Piłkarze reprezentacji Polski zmagali się z ciemnością (fot. Mateusz Miga).
Znamy szczegóły pożegnania Grosickiego. Będzie kapitanem!
Kamil Grosicki rozegra pożegnalny mecz w reprezentacji Polski przeciwko Mołdawii (fot: Getty)
Znamy szczegóły pożegnania Grosickiego. Będzie kapitanem!
fot. TVP
Piotr Kamieniecki
Pierwszy taki trening kadry! Probierz ma powody do radości
Reprezentacja Polski przygotowuje się w Katowicach do spotkań z Mołdawią oraz Finlandią (fot: PAP)
Pierwszy taki trening kadry! Probierz ma powody do radości
fot. TVP
Piotr Kamieniecki
Lazio i inne wielkie kluby zainteresowane gwiazdą Jagiellonii!
Pululu trafi do Serie A? (Fot. Getty Images)
polecamy
Lazio i inne wielkie kluby zainteresowane gwiazdą Jagiellonii!
Robert Bońkowski
Robert Bońkowski
Chelsea chce reprezententa! Ekstraklasowicz zrezygnuje z wielkiej kasy?!
Bright Ede może trafić do wielkiego klubu. Warunek jest jednak jeden (fot. PAP).
polecamy
Chelsea chce reprezententa! Ekstraklasowicz zrezygnuje z wielkiej kasy?!
Jakub Kłyszejko
Jakub Kłyszejko
Zero minut kadrowiczki. Mamy pierwszą odpowiedź co do Euro?
Aleksandra Zaremba (fot. Getty Images)
Zero minut kadrowiczki. Mamy pierwszą odpowiedź co do Euro?
Dawid Brilowski
Dawid Brilowski
Pożegnanie bez "Lewego". Grosicki odliczył 9 sekund, zanim zabrał głos
Wojciech Szczęsny, Kamil Grosicki i Robert Lewandowski (fot. PAP)
Pożegnanie bez "Lewego". Grosicki odliczył 9 sekund, zanim zabrał głos
fot. Tomasz Markowski
Mateusz Miga
Do góry