Choć Polska wygrała niedzielne spotkanie z San Marino aż 7:1, to po ostatnim gwizdku nie było słychać zachwytów. Na chłodne przyjęcie efektownego zwycięstwa wpłynęła nie tylko stracona bramka, ale i słaba postawa debiutanta. Występ Jakuba Kamińskiego w Serravalle uwypuklił bowiem jedną z największych bolączek polskiego futbolu – nieumiejętność gry indywidualnej.
Pytając najmłodszych kadrowiczów o ich idoli z dzieciństwa w większości przypadków usłyszy się te same nazwiska – Cristiano Ronaldo, Ronaldinho, Lionel Messi. Takie same odpowiedzi padną zresztą z ust ich rówieśników nie tylko z Portugalii, Brazylii czy Argentyny, ale z każdego zakątka świata.
Dryblerzy – po prostu – magnetyzują. W ich grze widać dziecięcą radość, tak bliską młodym adeptom. Ci za piłką biegają przecież nie po to, żeby wygrywać, ale by przede wszystkim dobrze się bawić.
Efektowne sztuczki i wymyślne zwody najlepszych piłkarzy świata działają więc na wyobraźnię najmłodszych. Nie tylko budzą w nich podziw, ale i dają nadzieję, że na największych stadionach świata można bawić się tak samo dobrze, jak na podwórku...
Zarówno, gdy biegał po niej Puchacz, jak i Nicola Zalewski. Wejście gracza wychowanego we Włoszech pokazało, jak inni mogą być piłkarze szkoleni w różnych środowiskach. 19-latek z Romy zagrał bez kompleksów, potwierdzając swoją wyższość techniczną. W niespełna pół godziny zaliczył asystę i był bliski wywalczenia rzutu karnego...
Choć grał z półamatorami, to na polskich kibicach zrobił wrażenie. Nie tylko stał się kolejnym wyjątkiem w biało-czerwonych barwach, ale i dał nadzieję na to, że polskie skrzydła – po erze Kamila Grosickiego i Jakuba Błaszczykowskiego – mogą doczekać się godnego następcy.
Jego niezły epizod był też smutną prawdą o polskim futbolu. Nastolatek, który w seniorskiej piłce rozegrał zaledwie trzydzieści minut, wyróżnił się na tle kadry na tyle, by myśleć o nim w przyszłości. Wystarczyło, że w akademii uczył się kreatywności, a nie stawiał na minimalizm...
PZPN podjął już krok, by w Polsce było podobnie. Wprowadzone zmiany, kasujące tabele w rozgrywkach dziecięcych (do 11 roku życia włącznie), mogą być drogą w odpowiednim kierunku. Polscy trenerzy, zamiast grać o wynik, mogą skupić się na rozwoju młodych piłkarzy. Tak, by ci po opuszczeniu systemu szkolenia byli równie odważni, co Kacper Kozłowski.
Ten, przed marcowym meczem z Anglią zapowiadał, że powalczy o miejsce w pierwszym składzie. Choć wcześniej zagrał tylko z Andorą, to nie gryzł się w język i znał swoją wartość. Pewność siebie pokazał też na boisku, potwierdzając przy okazji, że Polak może grać jak Francuz. Wystarczy go nie zahukać.