| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Adrian Gula mógł już kilkakrotnie trafić do Ekstraklasy i wreszcie jest. Słowacki trener podjął się misji przebudowy zespołu Wisły Kraków. Po sześciu kolejkach jego drużyna jest na trzecim miejsc w tabeli, a w ostatnim meczu pokonała Legię Warszawa. Z 46-letnim szkoleniowcem rozmawiamy o jego przeszłości, o piłce w Polsce i na Słowacji.
Mateusz Miga, TVPSPORT.PL: – Jak to się stało, że został pan trenerem?
Adrian Gula: – Już jako młody piłkarz interesowałem się wpływem treningu na organizmy zawodników. Dlaczego robimy takie ćwiczenie, a nie inne? To było dwadzieścia lat wstecz, technologia była nieco inna, więc sam kupiłem sobie sport-tester. Sprawdzałem, jak moje ciało reaguje na poszczególne rodzaje treningu. Duży wpływ na moje zainteresowanie tą stroną piłki miał mój tata. To on sprawił, że ja i mój brat kochamy futbol. Byłem bardzo chłonny na wiedzę. Do kiosku w naszym małym miasteczku przychodził jeden egzemplarz amerykańskiego magazynu "Muscle Fitness". Moja babcia pracowała w tym kiosku i dawałem jej wcześniej pieniądze, by mieć pewność, że ten jedyny egzemplarz trafi właśnie do mnie. Z tej gazety uczyłem się, jak rozwijać swoje ciało, jak budować siłę, jak wytrzymałość, a jak szybkość. Zawsze byłem też chętny, by zejść na trening grup młodzieżowych. Od dawna czułem, że zostanę trenerem.
– Kłócił się pan ze swoimi trenerami?
– Nie. Ufałem im. Ale w domu wszystko rozbierałem na czynniki pierwsze. Analizowałem i szukałem powiązań przyczynowo-skutkowych. Co fajne, koledzy bardzo chętnie dzielili się ze mną swoimi spostrzeżeniami. Czasem chętniej niż z trenerem. Zyskiwałem od nich wiedzę, jak dany trening wpływa na ich organizmy. W ten sposób wiedziałem niejednokrotnie więcej, niż nasz trener... Zapisywałem to sobie i uzupełniałem o spostrzeżenia na temat mojego samopoczucia. Ciekawym materiałem do obserwacji był 3-miesięczny okres przygotowawczy.
– Ćwiczyliście bez piłki?
– Pierwszy miesiąc. W drugim miesiącu piłki było nieco więcej, dopiero w trzecim treningi typowo piłkarskie. Ja już wtedy czułem, że treningi bez piłki to nie jest najlepsze rozwiązanie. Oczywiście, musisz budować kondycję, ale to samo można zrobić z piłką przy nodze. W wieku 34 lat skończyłem karierę i rozpocząłem pracę w roli trenera. Mógłbym jeszcze grać, bo miałem oferty z pierwszej ligi, ale nie czułem już radości z gry. Na Słowacji była możliwość, by piłkarz podczas kontuzji zrobił licencję trenerską. Wykorzystałem tę opcję i tak to się zaczęło.
– Pański tata też był związany z piłką?
– Tak, był trenerem małych dzieci. To był dramat...
–
Dlaczego dramat?
– Bo na Słowacji nie było zaplecza i pieniędzy dla trenerów najmłodszych grup. Masz w sobie mnóstwo energii, chcesz ja przekazać dzieciom, a warunki ku temu bardzo słabe. I tak to wyglądało na Słowacji. Na szczęście, w przypadku dzieci najważniejszy jest trener. Jeśli potrafi zaszczepić u młodzieży miłość do piłki – nic innego się nie liczy. Mój tata to potrafił. Wychował wielu piłkarzy. Dziś już nie pracuje w zawodzie, za to świetnie czuje się w roli kibica.
– Pan był ofensywnym pomocnikiem, a brat Norbert – bramkarzem.
– Brat był dużym talentem. Grał w reprezentacji Słowacji U15 i U16. Potem jednak ta kariera lekko się załamała i nie poszedł w górę, jak tego oczekiwano. W efekcie został trenerem – wcześniej niż ja. Dziś jest asystentem w Żilinie.
– Graliście przeciwko sobie w lidze? Strzelił mu pan coś?
– Nie trafiliśmy na siebie. Ja przeniosłem się do Czech, a brat kontynuował karierę na Słowacji.
– Odwiedził już pana w Krakowie?
– Jeszcze nie. Chciał przyjechać, ale z Żiliną grali w europejskich pucharach i nie było na to czasu. Jak tylko znajdzie dogodny termin, to oczywiście przyjedzie do Krakowa i zobaczy mecz Wisły.
– Jesteście nietypową rodziną. Rzadko zdarza się, by dwaj bracia byli trenerami.
– Tak, ale dla nas to normalne. Jeśli mamy czas i w końcu siądziemy razem – rozmawiamy tylko o piłce. Tak samo było wtedy, gdy byliśmy jeszcze zawodnikami. Jak rozwiązać jakiś problem boiskowy? Jak zorganizować trening, by osiągnąć zamierzony cel? Najróżniejsze detale pracy trenerskiej. Norbert to bardzo dobry specjalista.
– Jak się dosiądzie do was ktoś, kto nie zna się na piłce, to nie pogada?
– Nie ma szans. Nie dopuścimy go do słowa. Ale ja bardzo lubię te nasze debaty. Dzielimy się doświadczeniami. Jak dana zmiana wpłynęła na zespół? Rozkładamy wszystko na czynniki pierwsze. Dla mnie te rozmowy to ogromne źródło informacji. Dwukrotnie byliśmy wspólnie z bratem na stażu i to był kolejny – w przenośni – dramat. Pamiętam Groningen. Zaprosił nas tam mój kolega. Oglądaliśmy wspólnie treningi, a wieczorem – zamiast iść "na miasto" – siedzieliśmy w pokoju i przesuwaliśmy po stole orzechy, by w ten sposób prezentować ustawienie zespołu.
– Maniacy.
– Trochę tak. Wszystkie treningi, od początku do końca, nagrywaliśmy za pomocą kamery. Myślałem, że mi ręka odpadnie, tak kamerowaliśmy. Szalone. Ale dla mnie to był bardzo ważny wyjazd. Na własne oczy zobaczyliśmy różnicę. W jaki sposób traktowany jest zawodnik w holenderskim systemie pracy.
– Był pan na stażach u wielu znanych trenerów. Z czyjej szkoły wyciągnął pan najwięcej?
– W AS Trencin przez pięć lat pracowałem pod okiem Holendrów, bo właścicielem klubu jest były piłkarz Ajaxu Amsterdam, a prywatnie wielki przyjaciel Johana Cruyffa. To była dla mnie świetna szkoła. Na każdym treningu obecny był dyrektor techniczny klubu, też Holender. A więc siłą rzeczy w mojej kuchni trenerskiej jest wiele rzeczy z holenderskiej szkoły. Nie da się uniknąć wpływów z Hiszpanii, a kilkanaście lat temu wielki wpływ miało na mnie to, co się działo w Niemczech wraz z przyjściem Juergena Klinsmanna. Amerykańska szkoła przygotowania fizycznego, niemiecka mentalność, pressing i detale taktyczne. To miks, który świetnie działa.
– Moglibyście z bratem pracować w jednym klubie?
– Oczywiście.
– A kto byłby pierwszym?
– Ja (śmiech). Ale moi asystenci są na równi ze mną. Mają wiele możliwości wpływania na zespół, dokonywania zmian. Jesteśmy na jednym poziomie, ale na koniec decyzja musi należeć do jednej osoby.
– Lubi pan się otaczać ludźmi mądrzejszymi od siebie?
– Oczywiście. Jeśli chcesz być najlepszy – wokół siebie też musisz mieć najlepszych. Jako trener rozpoczynałem sam. W sztabie miałem tylko trenera bramkarzy. Całą resztę robiłem osobiście. Przygotowanie kondycyjne, taktyka, siłownia, analiza i pozostałe detale. Po siedmiu miesiącach zaczął ze mną pracować asystent, Marian i wspólnie pracowaliśmy przez kilka lat. A w następnym klubie był już trener przygotowania fizycznego i analityk. Takie były początki. Sam sobie nie poradzisz.
– Polska piłka od dłuższego czasu próbuje wyjść z kryzysu. Jednym ze sposobów jest przepis o młodzieżowcu. Jak pan ocenia tę regułę?
– To jedyna droga na przyszłość dla polskiej piłki. Ważne, by zrobić analizę. Dlaczego tak mocne kluby nie mają wyników w Europie. Albo mają je, ale nie regularnie, rok po roku? Rok temu w fazie grupowej był Lech Poznań, teraz Legia Warszawa. Fajnie, ale potencjał jest znacznie większy. Najlepsze polskie kluby powinny grać w pucharach, a jedyną drogą jest stawianie na młodych polskich zawodników.
– Krytycy tego przepisu mówią, że w ten sposób młodzieżowiec dostaje miejsce za darmo.
– Żaden system nie ma tylko pozytywnych aspektów. Dla mnie ważne jest to, że ktoś zdecydował się na taki krok. Na Słowacji podobny pomysł został mocno skrytykowany. Bo przecież łatwiej wziąć zawodnika z zagranicy, dać mu pensję i będzie wynik. Dziś tak. Ale co będzie jutro? W Polsce czuć, że reprezentacja ma wielkie wsparcie ze strony kibiców. Te młodzieżowe też. Tu naprawdę czuć, że wszyscy chcą, by kadra wygrywała.
– Na Słowacji jest inaczej?
– Troszkę tak, ale nie chcę tego porównywać. Jeśli chcecie, aby wasza reprezentacja nadal cieszyła się szacunkiem kibiców, musicie dać szansę młodzieży. Cieszę się, że na Słowacji coraz większą wagę przykłada się do szkolenia młodych piłkarzy, widać też rozwój infrastruktury. Polska stanowi dobry przykład tego, w jaki sposób podchodzi się do młodzieżowców, którzy zyskują coraz więcej zaufania ze strony trenerów, a oni odpłacają się grą.
– Wcześniej często mówiło się, że nie gra, bo jest niedoświadczony.
– Zawsze pojawiały się takie sygnały. Ten przepis to bardzo fajna droga. Docenicie to za pięć, sześć lat.
– Wciąż jednak równocześnie obowiązuje niepisana zasada, że warto w zespole mieć starego Słowaka. Bo jest doświadczony, tańszy, a równocześnie daje jakość.
– I charakter. Frantisek Plach czy Robert Pich to ludzie z charakterem, ale też jakością. Jeśli masz to i to, klub będzie cię trzymał, bo to oczywiste, że jesteś w stanie pomóc zespołowi. Wierzę jednak, że charakter to kwestia człowieka, a nie narodowości.
– Przed Wisłą prowadził pan bardzo młode drużyny.
– Na Słowacji tak było, ale w Viktorii Pilzno mieliśmy wielu doświadczonych zawodników i była to dla mnie świetna nauka. Weźmy takiego Davida Limbersky’ego. 37 lat na karku, ale ciągle chciał pracować. Dlatego dla mnie nie ma znaczenia, czy jesteś doświadczony czy młody. Chcesz pracować dla siebie i dla klubu? Świetnie. Nie chcesz? To i wielki talent nic tu nie da. Talent nie wystarczy, jeśli nie pokażesz charakteru i nie postawisz na codzienną pracę.
– Po wygranym meczu z Legią powiedział pan, że limity tkwią w naszych głowach. Jak je podnosić? To praca nad głową?
– Tak, ale to praca, która musi być kontynuowana każdego dnia. Jeśli chcesz mieć fajny biceps – musisz nad nim regularnie pracować na siłowni. Tak samo jest z głową. Zawodnik musi zrozumieć, że jest to proces, który trwa. A my chcemy rozwijać zawodników kompleksowo, nie tylko pod względem umiejętności. Piłkarze muszą wiedzieć, po co to robią i co to może dać im w przyszłości. Wygrana w ważnym meczu to nie koniec. To tylko część tej drogi.
– My z naszej ligi trochę się śmiejemy, ale już się nauczyłem, że Słowacy patrzą na Ekstraklasę nieco inaczej. Widzicie duży rynek, fajne stadiony, wypełnione trybuny i prostą drogę do silniejszych lig.
– Zgadza się. Mamy duży szacunek do Ekstraklasy, właśnie z względu na wspomniane elementy. Uważam jednak, że jest możliwość, by zrobić różnicę w jakości gry, bo jest tu bardzo duży potencjał. Ostatnie mecze pokazały dobrą organizację gry zespołów w defensywie, duży nacisk kładzie się też na aspekty fizyczne i przygotowanie. Widać myśl szkoleniową trenerów, którzy chcą, aby ich drużyny grały według określonego planu. To bez wątpienia fajna i perspektywiczna liga.
– Jak się gra w Polsce? Ma pan za sobą kilka meczów.
– Nie brakuje drużyn mających jasno nakręcony plan, potrafiących grać ciekawą piłkę. Dopiero uczę się Ekstraklasy, ale zauważam spory potencjał drzemiący w tej lidze. Więcej będę mógł powiedzieć za jakiś czas, chociaż zapewne znajdą się też takie zespoły, które za wszelką cenę będą chciały wygrać, niekoniecznie pięknie grając w piłkę.
– Nieważne jak, byle wygrać?
– Jakość również ma znaczenie, ale wydaje się, że najważniejsze są jednak punkty, co jest zrozumiałe, bo liga jest bardzo wyrównana. Widzę też, że jest duża rotacja wśród trenerów, choć są też przykłady długofalowej współpracy, jak choćby w Rakowie.
– I tak jest lepiej niż kilka lat wstecz.
– Tak, wiem, ale tu wciąż jest potencjał do wypełnienia. Jeśli wychowasz sobie trenera w akademii, albo postawisz po prostu na kogoś w dłuższym wymiarze, masz szanse pójść do przodu dzięki systematycznej pracy. Są już kluby, gdzie świeci się zielone światło dla takiej polityki. Są drużyny, które chcą grać aktywnie, ofensywnie, chcą dominować i nie boją się realizować swoich założeń. Jakość polskiej piłki idzie w górę.
– Ciągle to słyszymy, ale efektów nie widać.
– Wierzę, że tak jest. Warto czasem nabrać dystansu. Liga słowacka jest w kraju mocno krytykowana, a ja będąc w Holandii poszedłem na mecz Utrechtu czy Vitesse. Albo w Niemczech na Duisburg. I nie było tak wielkiej jakości, której oczekiwaliśmy. Wszyscy myślą, że w Holandii są tylko super mecze. No nie zawsze tak jest. Jest podobnie jak na Słowacji. Ale u nas mówi się tylko o słabych meczach, dominują negatywne komentarze. A jest wiele fajnych spotkań, o których nikt nie mówi.
– Czyli – podobnie jak u nas – dominuje krytyka?
– Tak. Słyszę, że odbył się kolejny nudny mecz, bo padły tylko dwa strzały na bramkę. Ale nikt nie wspomina o tym, że w tej samej kolejce odbyły się inne spotkania, w których było sporo jakości. Na to trzeba zwracać uwagę, bo rzeczywiście nie brakuje jakości i wartościowych zawodników. Należy to tylko dostrzec.
– Różnica polega na tym, że u was sportem numer jeden jest hokej. U nas piłka.
– Jest i to czuć, ale wierzę też, że idziecie w dobrym kierunku. Musicie rozwijać akademie, wspierać rozwój młodych piłkarzy, stawiać na ofensywny futbol i edukować trenerów młodzieży. A nie tylko ciągle gonić za zwycięstwem. Oczywiście, w Ekstraklasie trzeba grać o punkty, ale w piłce młodzieżowej chodzi o radość z piłki. O pracę, rozwijanie się, o to, by na boisko przychodzić z uśmiechem. Nie każdy z tych chłopców trafi do Ekstraklasy, ale przecież potrzebujemy ludzi czujących piłkę także w innych miejscach. Potrzebujemy dziennikarzy, trenerów, fizjoterapeutów i kibiców.
– Odbiegając od piłki. Co na Słowacji mówi się o Polakach?
– Ja nie lubię słuchać takich komentarzy, wolę sam wyrobić sobie zdanie. Co mogę powiedzieć po trzech miesiącach spędzonych w waszym kraju? Czuję się tu super, a ludzie są fajni. Zobaczymy, jakie będę mieć zdanie za pięć czy dziesięć lat, ale na razie czuję się tu jak w domu.
– Dziś pańskim piłkarskim domem jest Wisła. Z Tomaszem Pasiecznym nadajecie na tych samych falach?
– Tomek ma wielkie doświadczenie, które zyskał podczas pracy w Arsenalu. To klub, który w ostatnich latach dał szansę wielu zawodnikom z potencjałem. Po trzech miesiącach współpracy czuję, że nasze punkty widzenia są podobne, ale nie identyczne. Opinie czasem są różne, ale w piłce to normalna sprawa. Najważniejsze jest to, że obaj chcemy budować i widzimy wspólną drogę.
– Za to traci pan Jakuba Błaszczykowskiego. Teraz wypadł na dłużej, ale ostatnio był zdrowy i też mało grał.
– Nie notował dłuższych występów, bo przecież ciągle go odbudowywaliśmy. Jego zaangażowanie, profesjonalne podejście robiło na mnie wielkie wrażenie. Z każdym dniem czuł się lepiej i dlatego ta kontuzja to dla mnie wielki ból. Był bardzo blisko składu.
– Tego podstawowego?
– On sam musi czuć, że jest gotów na grę w pełnym wymiarze i uważam, że ten moment był już bardzo blisko. Planowaliśmy, że po przerwie na kadrę może dostać szansę gry od pierwszej minuty. Wierzę jednak, że wróci. Taki jest nasz cel. Kuba to prawdziwy wojownik.
– Podejrzewam, że jedną z trudniejszych decyzji było odstawienie od składu Macieja Sadloka. Tłumaczył mu pan tę decyzję, czy po prostu zakomunikował?
– Zawsze rozmawiam z zawodnikami. Mówię o swoich powodach i wysłuchuję komunikatu zwrotnego. Ja go nie odstawiłem. Na razie nie zagrał w dwóch meczach, a przed nami długi sezon, prawdziwy maraton. Ważne, by był gotowy, bo przecież podjęta decyzja nie obowiązuje cały sezon. Podczas przygotowań do sezonu Maciek miał problemy zdrowotne. Poza tym stoper to nie jest dla niego idealna pozycja, bo wcześniej długo grał z lewej strony defensywy. Czuliśmy, że lepiej będzie jeśli wprowadzimy na środek Serafina Szotę i ten plan się powiódł, ale to nie jest koniec dla Maćka. Widzę, jak pracuje każdego dnia. Dla nas to wciąż ważny zawodnik, o czym przekonaliśmy się choćby w końcówce meczu z Legią.
– Co pan pomyślał, gdy Yaw Yeboah rozpoczął swój szalony rajd w meczu z Górnikiem Łęczna?
– To było coś niesamowitego, szalona sytuacja. Od pierwszego dnia czułem, że ten piłkarz ma coś w sobie i teraz zaczyna to pokazywać.
😲 WOW 😲
— FIFA.com (@FIFAcom) August 23, 2021
👌 Begin your week with this remarkable solo goal from Yaw Yeboah 👏🇵🇱🇬🇭#MondayMotivation | @WislaKrakowSA | @_Ekstraklasa_pic.twitter.com/bAEKTyyCoJ
– Peter Hyballa chciał grać kontrpressingiem i nie zawsze to wychodziło. Teraz tak gracie, ale inna sprawa, że ma pan do tego lepszych wykonawców.
– Każdy trener ma swoją filozofię. Cieszę się, że Peter zaczął z zespołem nad tym pracować. Chciał grać wysoko, na dużym ryzyku. Dziś ta praca procentuje.
Czyli dołożył swoją cegiełkę do dzisiejszej drużyny?
– Tak. To bardzo ważne, że nie zaczynaliśmy od zera. Drużyna zrozumiała, że tak trzeba grać, że takie są trendy. Oczywiście, detale u każdego trenera są inne, ale ogólna myśl w naszym wypadku jest podobna. Pamiętajmy, że nie miał zbyt wiele czasu, by wprowadzić w Wiśle swoje idee.
– Rozmawialiście na temat Wisły?
– Jeszcze nie, ale wcześniej dobrze się rozumieliśmy. Ja prowadziłem reprezentację Słowacji U21, a on Dunajską Stredę. Oglądałem jego treningi, byliśmy w kontakcie i mamy szacunek dla siebie.
– Na koniec jeszcze jedno bardzo ważne pytanie. Symbolem Wisły jest biała gwiazda. A pan ma wytatuowaną gwiazdę, ale ciemną. Kiedy zamieni ją na białą?
– Nie wiem, czy da się to zrobić. Sprawdzimy możliwości. Mam też wytatuowane imiona dzieci.
–
A co ta gwiazda oznacza?
– Zrobiłem sobie ten tatuaż po tym, jak z Żiliną zdobyłem tytuł mistrzowski.
– OK! No to wiadomo, kiedy może powstać tatuaż z białą gwiazdą.
– Tak, jest taka szansa.
16:00
Bruk-Bet Termalica
18:30
Cracovia
12:45
KGHM Zagłębie Lubin
15:30
Korona Kielce
18:15
Raków Częstochowa
12:45
Lechia Gdańsk
15:30
Arka Gdynia
18:15
Piast Gliwice
17:00
Pogoń Szczecin
16:00
KGHM Zagłębie Lubin
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1012 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.